Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Fiskus zabierze nam 2,4 mld zł

0
Podziel się:

Ogrzewanie domów i gotowanie zupy stanie się droższe, jeśli Ministerstwo Finansów zrealizuje swoje plany. A chce ono z użytkowników oleju opałowego, prądu i gazu ściągnąć ponad 2,4 miliarda złotych podatków.

Fiskus zabierze nam 2,4 mld zł

Resort nie poddaje się i powrócił do planów podwyżek akcyzy. W urzędniczym języku brzmi to niewinnie, bo nazywa się „rozszerzeniem bazy podatkowej”. Rozszerzenie to będzie nas sporo kosztować.

Podwyższają chętniej niż osłaniają

Tylko do końca roku do państwowej kasy ma wpłynąć 1,4 mld zł z wyższej akcyzy na olej opałowy i gaz płynny. Ministerstwo rozesłało już do konsultacji nowy projekt rozporządzenia. Premier Marek Belka zobowiązał Ministerstwo Finansów do przygotowania systemu działań osłonowych, które złagodziłyby skutki podwyżek dla rzeszy ludzi korzystających z oleju i gazu.

Na razie wiele słychać o podwyżkach, a niewiele o osłonach. Jarosław Neneman, wiceminister finansów, mówi jedynie, że jego resort pracuje nad takimi rozwiązaniami.

Cztery razy drożej

Według planów fiskusa akcyza na olej napędowy i opałowy będzie w tej samej wysokości. Wynosić będzie ponad tysiąc zł za tysiąc litrów. Na razie olej opałowy lekki opodatkowany jest stawką 233 zł. Wzrost będzie więc ponad czterokrotny. Nieznacznie zmniejszy się obłożenie oleju napędowego. Akcyza spadnie z 1099 do 1028 zł.

Popularny gaz w butli, który służy tysiącom ludzi do gotowania i ogrzewania w miejscach, gdzie sieć gazociągów nie dociera, także podrożeje. Akcyza na propan-butan będzie wynosić tyle, ile na gaz do napędzania samochodów - 695 zł za tonę.

Walczą z oszustami kosztem uczciwych

Motywacje ministerstwa do podnoszenia podatków nie wynikają tylko z chęci przysporzenia większych wpływów budżetowi. Chodzi także o ukrócenie szarej strefy. Obecnie bowiem lekkim olejem opałowym tankowane są samochody z silnikiem diesla. To taki sam olej, tylko na razie inaczej opodatkowany. Analogicznie autogaz (LPG) zastępowany jest propanem-butanem z butli.

„Ministerstwo próbuje przerzucić skutki swojej nieporadności w ściganiu oszustów na wszystkich ludzi” - uważa Waldemar Pawlak, szef PSL. - „Ten rząd nie strzyże owieczek, a zdejmuje z nich skórę.”

Jeśli akcyza zostanie zrównana, nie będzie sensu kombinowania z zamianami oleju, czy gazu. Jednak za ukrócanie szarej strefy zapłacą uczciwi użytkownicy. Nikt nie wierzy, że program osłonowy zrekompensuje podwyżki.

Zapłacimy za zgubiony prąd

Zupełnie inne motywacje kierowały Jarosławem Nenemanem w chęci podwyższania akcyzy na prąd. System naliczania tego podatku musimy dostosować do unijnych standardów. Są one mniej korzystne dla budżetu, niż obecne polskie rozwiązanie.

Teraz akcyzę płaci producent energii. Unia każe, żeby płacił dystrybutor. Problem dla fiskusa polega na tym, że podczas przesyłu prądu występują straty i około 10 proc wyprodukowanej energii elektrycznej przepada. Aby tę stratę zrekompensować, MF chce podnieść wysokość akcyzy o 11 proc.

Nie stać nas na brak podwyżek

„Gdybyśmy nie zaproponowali tej zmiany, to w przyszłym roku wpływy z akcyzy byłyby niższe o 276 mln zł. Pojawia się pytanie, czy w obecnej sytuacji budżetowej nas na to stać” - argumentuje Neneman. Dodał, że trudno jednoznacznie wykazać, czy zmiana stawki akcyzy na prąd spowoduje wzrost cen energii elektrycznej. Według wyliczeń ministerstwa wzrost cen nie powinien wystąpić.

Nie będzie ekologicznego haraczu

Tym wszystkim, którzy padną ofiara poszerzania bazy podatkowej, a jednocześnie nie stać ich na nowe samochód i wola kupować używane, pociechą może być, że Jarosław Neneman przegrał w Sejmie batalię o wprowadzenie podatku ekologicznego. Według propozycji firmowanej przez wiceministra płaciłoby się jednorazowy podatek przy pierwszej rejestracji auta w Polsce. Miało to zastąpić akcyzę płaconą od wartości przywiezionego z obszaru Unii Europejskiej samochodu.

Zmiany te oznaczałyby, że import używanych, leciwych już samochodów, stałby się mniej opłacalny. Zyskaliby kupujący większe i droższe nowe auta w polskim salonie, bo podatek ekologiczny wyniósłby mniej, niż akcyza naliczona od niemałej wartości nowego samochodu, która obecnie jest wliczona w cenę. Jednak ludzi kupujących używane pojazdy jest znacznie więcej i oni byliby stratni. Zahamowanie importu spowodowałoby wzrost cen używanych aut.

Problem jednak nie znika, gdyż do akcyzy za sprowadzane samochody zastrzeżenia ma Unia. Nie należy jednak wierzyć, że podatek zostanie zniesiony i niezastąpiony innym, z pewnością wyższym. Odsunęło się to tylko w czasie.

podatki
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)