W ostatnich dniach wiele największych banków działających w Polsce prezentowało wstępne wyniki finansowe za 2020 rok. Okazuje się, że ich zyski spadły mniej więcej o połowę. Obciążeniem dla nich była nie tylko pandemia i jej konsekwencje, ale też ciągle nierozwiązany problem z kredytami we frankach.
Banki masowo informują o setkach milionów złotych, które w końcówce roku odłożyły w związku z toczącymi się sporami sądowymi z frankowiczami, zakładając, że duża część może skończyć się ich przegraną. A ciągle przybywa spraw na wokandzie.
O największych rezerwach i kosztach związanych z kredytami frankowymi poinformował mBank. Tylko w czwartym kwartale 2020 roku wyniki banku z tego tytułu były niższe o 663 mln zł. Grubo ponad 400 mln zł musiał odłożyć Bank Millennium, a prawie 340 mln zł PKO BP.
Jeśli do tego dodamy wcześniej zawiązywane rezerwy, okaże się, że największe banki notowane na warszawskiej giełdzie (jest ich około dziesięciu) na dotychczas rozpoczęte sprawy sądowe odłożyły już blisko 6 mld zł. A przecież większość frankowiczów ciągle czeka z pozwami, licząc na systemowe rozwiązanie problemu.
Warto podkreślić, że nie jest to tylko problem frankowiczów czy banków. Straty wynikające z ciągnącej się latami frankowej telenoweli odbijają się też na innych klientach. Instytucje finansowe, chcąc poprawić swoje wyniki, podnoszą opłaty i prowizje za dużą część usług.
Przez długi czas w temacie frankowiczów niewiele się działo, ale od kilku tygodni bardzo wiele mówi się o ugodach z klientami. Najpierw, pod koniec stycznia, PKO BP poinformował o pierwszej tego typu umowie z frankowiczami. Następnie o podobnych rozwiązaniach głośno zaczęli mówić prezesi innych banków, a także włączył się do tego Narodowy Bank Polski (NBP).
KNF i głos banków
Propozycję ugód przedstawił przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). W dużym uproszczeniu można wskazać, że klient mógłby w tej propozycji "zamienić" mieszkaniowy kredyt frankowy na złotowy, tak jakby był nim od początku. Jednak konstrukcja tego ma być taka, że nie faworyzowałoby to frankowicza względem kredytobiorcy, który kilkanaście lat temu wziął złotówkowy kredyt.
- Ta teza przewodniczącego, żeby sprowadzić kredyt do historycznego wymiaru kredytu złotowego, przez to niefaworyzowanie tych kredytobiorców - co też nie do końca jest prawdą - ona się w mojej ocenie intelektualnie broni - komentował propozycję prezes mBanku Cezary Stypułkowski.
- Nie ma wątpliwości, że z punktu widzenia takiego banku, jak nasz, zamknięcie tej sagi byłoby uzasadnione tym, żeby bank mógł w większym stopniu patrzeć w przyszłość - przyznał, szacując, że kosztowałoby to mBank około 4,7-5,4 mld zł.
- Wyniki ankiet pokazały, że około 70 proc. klientów jest chętnych na ugodę, a 25 proc. potrzebuje dodatkowych informacji - przyznał prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło, który nakreślił już nawet ogólny zarys kolejnych etapów związanych z masowym zawieraniem takich ugód. Kosztowałoby to PKO BP około 6,1-6,7 mld zł.
- To jest bardzo skomplikowana i flagowa sprawa - przyznaje prezes Santandera Michał Gajewski, który zapowiedział wysłanie do klientów ankiet, by rozeznać się, jak duże jest zainteresowanie klientów ugodami proponowanymi przez KNF.
To nie koniec
Bankowcy przyznają, że chcieliby już zamknąć raz na zawsze sprawę kredytów frankowych. Podobnie klienci. Wydaje się, że już dawno nie było tak blisko porozumienia. Jednak może się to nie udać.
- Szereg czynników sugeruje, że ugody nie okażą się ostatecznym rozwiązaniem frankowego problemu - uważa dr Piotr Zegadło, ekspert w dziedzinie finansów z Akademii Leona Koźmińskiego (ALK).
- Istnieją wątpliwości, czy takie ugody da się skonstruować prawnie w taki sposób, aby zamykały drogę do ewentualnych dalszych roszczeń. Na przykład w wyniku kształtowania się linii orzeczniczej korzystniejszej dla kredytobiorców - wskazuje.
Ekspert zauważa, że jest ogromny szum informacyjny dotyczący tego, jak kończą się sprawy sądowe banków z kredytobiorcami. Często frankowicze są wręcz zachęcani do walki przed sądem. I faktycznie, wygrane sprawy mogłyby okazać się dla dłużników korzystniejsze niż pójście z bankiem na ugodę.
Piotr Zegadło sugeruje, że dla niektórych banków takie ugody byłyby nawet bardzo na rękę. Mogłyby się okazać mniej kosztowne oraz szybsze i łatwiejsze niż wieloletnie sprawy toczone przed sądami.
- Niektóre banki mogą potrzebować zewnętrznego wsparcia, by uporać się z konsekwencjami finansowymi frankowego problemu. Te banki mogą być zainteresowane zaoferowaniem ugód swoim klientom, licząc na przychylność KNF i wsparcie NBP w całym procesie - wskazuje ekspert ALK.
Ocenia, że przełomowe dla kwestii ugód może być ogłoszenie stanowiska Sądu Najwyższego dotyczącego najistotniejszych kontrowersji występujących w sądach w trakcie rozpatrywania pozwów frankowiczów. Posiedzenie wyznaczono na 25 marca.
- Jeśli to stanowisko okaże się jednoznacznie korzystne dla kredytobiorców, zainteresowanie ugodami po stronie klientów może okazać się zdecydowanie mniejsze, niż oczekiwała KNF - wskazuje.