- Będziemy dalej obserwowali podwyżki cen mieszkań na rynku nieruchomości wynikające z zakupów inwestycyjnych pod wynajem dla ukraińskich uchodźców" – zaznaczył Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).
Rybacki zaznaczył, że "napływ osób z Ukrainy i ich potrzeby mieszkaniowe odpowiadają takiej liczbie mieszkań, ile Polska buduje w dwa, może nawet trzy lata". Z drugiej strony - jak mówił - zmniejsza się popyt na mieszkania kupowane przez Polaków w celach mieszkalnych, nie inwestycyjnych.
"Podwyżki stóp procentowych obniżają zdolność dostępu do kredytu i w tym momencie gospodarstwa w Polsce nie będą w stanie kredytować się, aby kupować swoje pierwsze mieszkania" - dodał.
Czynnikami "schładzającymi rynek mieszkań" są więc - zdaniem ekonomisty - trudniejszy dostęp do kredytu hipotecznego oraz wzrost cen materiałów budowlanych. "Ceny te w trakcie roku wzrosły nawet o 30 proc." – dodał.
"Ciężko tutaj mówić o bańce cenowej, choć jest to bardzo powszechne w mediach" – powiedział Rybacki. Zaznaczył, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest dalszy wzrost cen nieruchomości, chociaż - jak stwierdził - "prawdopodobnie bardziej stopniowy, biorąc pod uwagę trudniejszą dostępność kredytu".
Unię czeka spowolnienie
Pytany o wysoką inflację w krajach Unii Europejskiej powiedział że "całą UE czeka spowolnienie i to pewnie będzie bardzo wyraźne spowolnienie". "Teraz widzimy stopy wzrostu PKB rzędu 8,5 proc., takich już za chwilę nie zobaczymy; będą pewnie ok. 3 proc., może nawet mniejsze" – zaznaczył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzrost PKB - zdaniem Rybackiego - wyhamuje. "Początek przyszłego roku będzie bardzo trudnym okresem, gdzie wzrost PKB (będzie) umiarkowany, jeśli nie bardzo niski" – wskazał.
"Konsumpcja dalej rośnie, ale to raczej przez to, że nagle pojawiło nam się 2 mln konsumentów z Ukrainy, którzy realizują swoje podstawowe potrzeby" – zaznaczył.
KPO nieco pomoże
"Spodziewamy się, że w przyszłym roku inwestycje z KPO podniosą PKB o ok. 1 punkt proc.". "Pewnie, gdybyśmy patrzyli na najbliższe dwa lata, to ten wzrost będzie większy o ok. 2,5 punktu proc., niż gdyby KPO nie było" – dodał.
Zdaniem ekonomisty pierwsze efekty działania pieniędzy z inwestycji z KPO zobaczymy "prawdopodobnie na początku 2023 roku, a sam taki napływ stanie się widoczny dopiero w drugiej połowie przyszłego roku - tu mówimy o 3-4 kwartale".
"Apogeum wykorzystania tych środków prawdopodobnie nastąpi gdzieś na początku 2024 roku" – zaznaczył.
Inflacja na dwucyfrowym poziomie - jak stwierdził - utrzyma się "na pewno do końca roku". "Prawdopodobnie te już jednocyfrowe wartości zobaczymy w przyszłym roku, ale średnio spodziewam się, że będzie to poziom 8-9 proc." - ocenił. Jego zdaniem głównym czynnikiem, który kreuje w tym momencie inflację, jest wzrost cen żywności i energii.
Pytany o to, jak mogą kształtować się ceny ropy naftowej w najbliższym czasie, ekonomista PIE zwrócił uwagę, że "sytuacja na rynku ropy jest dzisiaj bardzo nieprzewidywalna". "Większość prognoz mówi o tym, że w ciągu roku cena baryłki ropy spadnie poniżej 100 dolarów" – powiedział.