Oszolom
/ 84.25.138.* / 2013-06-22 12:11
Trochę z reala od Matki Kurki:
"...No chyba lepiej, że w sukience, a nie w suhi? Tuska dobija byle kiecka, ale nie dajmy się ogłupić.
Z jednej strony czuję się usatysfakcjonowany, bo jako jeden z pierwszych krzyczałem o końcu Tuska i przewidywałem, że jak tylko lawina ruszy będą go zabijać p*******. Z drugiej strony chciałbym uporządkować trochę spraw, które przy okazji zgonu Tuska stają na głowie. Minęło ledwie kilka lat od żarliwych apeli opozycjonistów PO krzyczących, by w trakcie wizyty Lecha Kaczyńskiego z małżonką w Waszyngtonie, para prezydencka trafiła do schroniska młodzieżowego, a nie do hotelu z czterema gwiazdkami. Tyle samo czasu, może trochę mniej, upłynęło od zakupu słynnych „małpek” i win do kancelarii Lecha Kaczyńskiego, na kwotę bodaj 100 tysięcy złotych. Po tym czasie mieliśmy „tanie latanie” w skarpetach do USA oraz likwidację funduszu reprezentacyjnego w KPRiM, bo Tusk miał się sam wyżywić. Wspomnienie tego co było i tego co jest ma zwrócić uwagę na to, jak być powinno. Od 6 lat Donald w końcu powiedział coś mądrego i dokładnie tyle, ile mówił Lech i Jarosław Kaczyński, gdy opozycjonista Tusk ze swoimi kolegami partyjnymi domagał się od polskiej delegacji nie skromności, ale dziadostwa. Donald ma oczywiście rację, że ubrał Małgośkę w kieckę za 6 tysięcy, a nie w suhi, ale z tą racją spóźnił się o kilka lat i padł od własnych błazeństw. Tak zupełnie po cichu i między nami powiem, że kompletnie nic mnie nie bulwersuje, ani w kiecce, ani w winach, bo nie w tych śmiesznych i jednocześnie niezbędnych kwotach na wydatki reprezentacyjne tkwi patologia obecnej ekipy. Rzekłbym nawet, że jest dokładnie odwrotnie, Tusk ze swoją ekipą odstawiał tanie cyrki „oszczędnościowe”, jak piesze wycieczki do pałacu prezydenckiego, loty rejsowe do USA i inne „tanie państwo”, żeby zaasekurować przekręty na miliardy.
Gdy Tusk chadzał piechotą i „oszczędzał” grosze, Rysiek, Miro i Zbycho podjeżdżali limuzynami na cmentarz i tasowali miliony. Moje zdanie na temat całej rodziny Tusków jest jednoznaczne, ale dopóki to nieszczęście reprezentuje Polskę w kraju i zagranicą, to niech chociaż jakoś wygląda, skoro myśleć i zachować się nie potrafi. Sytuacja jest trochę podobna do słusznej awantury o orzełka na koszulkach polskich piłkarzy. Wszyscy wiemy, jak ci kopacze grają, niemniej posyłanie ich na boisko w drelichach nie poprawi nastroju nardowi, którego reprezentacja gra i wygląda jak łachmyty. Broń Boże nie zamierzam wyciągać ręki do tonącego we własnej głupocie, staram się jedynie, żeby głupota nie pociągnęła za sobą rozsądku. Nie będę przeszkadzał w nagonce, głupi nie jestem, niech ścigają Tuska za wszystko i wszędzie, za kiecki również, każda pała na nieroba jest dobra, niemniej z długo oczekiwanego okładania na oślep warto od czasu do czasu wyrwać parę rzeczy, które za chwilę mogą się odbić w drugą stronę. Wracając do porównań futbolowych, warto sobie przypomnieć czym przylecieli Niemcy, pokonując taki dystans, który w zasadzie składał się na start i lądowanie monstrualnego Boeinga. W świecie przyrody stroszy się piórka od zawsze, przecież te wszystkie oprawy, szyby pancerne dla Obamy itd., wcale nie służą bezpieczeństwu, w każdym razie nie tylko i nie na pierwszym miejscu. To jest oczywiście prezentacja potęgi, to jest oczywiście stroszenie piórek.
Nauczmy się jednego i odżałujmy na tę naukę parę złotych. Polacy w końcu powinni wyglądać jak ludzie, którzy się niczym nie wyróżniają na salonach świata i Europy. Być może wielu uzna to za głupotę, za pozerstwa, za blichtr, ale tak właśnie działa przyroda. Od wieków rozpoznawało się panny i kawalerów z prowincji po zapachu naftaliny i doszywanych koronkach. Mnie strój zazwyczaj przeszkadza dlatego stroję się jak dziad i wsiok ostatni, ale od polskiego premiera, prezydenta i osób towarzyszących wymagam szyku. Nie tylko nie żałuję i nie pomstuję na wydatki przeznaczone na ten cel, ale nawet gotów jestem dołożyć jeszcze parę złotych, żeby starczyło na Versace, czy innego Cardin (nie znam się). Jednak to wszystko pod jednym warunkiem. Ubieramy polskiego Premiera i polską Pierwszą Damę, a nie prowincjuszy z Sopotu, którzy dostają sraczki na widok enerdowskiej działaczki marksistowskiej i radzieckiego pioniera. Póki co trzeba przeboleć, że reprezentacja polski gra tak jak gra, wyników nie będzie żadnych, ale z gołą dupą, czy w garsonce od ślubu nawet tej reprezentacji nie godzi się ludziom pokazywać...."