Witam, nieciekawa sprawa.
Jestem zainteresowany lokalem na parterze bloku mieszkalnego, wczesniej dzialalnosc handlowo-uslugowa (monopolowy). Chce tu zrobic gastronomie, co wiaze sie ze zburzeniem jednej scianki (wlasciwie to wybicie futryn co 'narusza strukture budynku') i podciagnieciem kilku rur z pionu do urzadzen, przez co jest to przebudowa a nie adaptacja. Generalnie nie ma technicznych przeszkod, by taka dzialalnosc byla tam prowadzona (w rurach jest odpowiednia ilosc wody/ gazu, w przewodach odpowiednia ilosc pradu, kominy tez sa ok:-).
Problem w tym, ze lokalu i budynku nie ma w mpzp. Pani z wydzialu urbanistyki stwierdzila, ze potrzebna bedzie... decyzja o warunkach zabudowy.
Czy naprawdę do wybicia futryny w ceglanej sciance, podłączenia się do pionu i postawienia kilku ścianek z gipsu musze skladac taki wniosek? Na moje oko, wszystkie te prace (poza podlaczeniem rur) mieszcza sie w definicji adaptacji lokalu.
Nie buduje przeciez Burj Dubai w centrum miasta, czy musze przechodzic przez podobne procedury, jak osoba stawiająca budynek na pustej dzialce?
Moze jakies praktyczne porady:)
Pozdrawiam