prracownikk
/ 212.76.37.* / 2009-01-13 00:23
Oto konkrety:
- Mydlenie oczu na rozmowie rekrutacyjnej "jak to u nas pięknie będzie!", a
potem....
- Właściwie brak strategii marketingowej firmy. Te reklamy w tv niczemu nie
służyły - efekt jest taki, że odbiorcy mają wrażenie, że to tylko kolejna firma
na rynku nie wnosząca nic nowego.
- Doradcy (ha! jak to dumnie brzmi!) tak naprawdę są akwizytorami - teoretycznie
na początku podzielono ludzi na doradców "stacjonarnych" i mobilnych. Teraz i
tak wszystkich wykopuje się w teren, bo klientów po prostu nie ma. Tak na
marginesie: "stacjonarni" dostali laptopy, a mobilni mają swoje komputery
"podbiurkowe" - logiczne, prawda?
- Firma jest młoda, całkiem zielona i zupełnie nie ma pojęcia jak się za to
wszystko zabrać. Na górze ludzie ustawieni przez znajomych, na dole szaraczki
wyrwane z innych firm rynku finansowego, którzy nagle dostali zadanie zbudowania
nowej potęgi. Przeszkodą są jedynie managerowie/kierownicy, którzy nie mają
najczęściej bladego pojęcia o tym, co robić.
- Komplety brak bazy klientów. "Macie wykonać tyle a tyle telefonów i dać mi
raport na koniec dnia!". Do kogo dzwonić? Do ludzi z książki telefonicznej? A
call center to niby od czego?
A baza podobno będzie. Tylko nie wiadomo kiedy, bo ktoś zapomniał o takim
szczególe w czasie "rozkręcania" firmy.
I komórki służbowe z limitem 40zł miesięcznie buhahahaa!
- "Niezwykły" system motywacyjny (pomijam prowizje itp.)
Kierownictwo oczekuje od pracowników szeregowych zaangażowania i działań poza
biurem.
Przykład 1:
Przyklaśnięto komuś, kto za 1000zł zainwestowane w materace w jakimś przedszkolu
dostał "punkt konsultacyjny" w tym miejscu! No brawo! Za te same pieniądze ma
się mailing stargetowany do kilku tysięcy ludzi. No ale rodzice i dziadkowie
przedszkolaków to pewnie lepsi klienci....
Przyład 2:
Na spotkania z deweloperami wysyłani są pracownicy szeregowi (co już jest dla
mnie kpiną, bo niby czemu ktoś ma chcieć z nimi rozmawiać?). Po powrocie słyszą
od szefów "Eeeeee, to i tak bez sensu! Żaden deweloper nie podeśle wam
klientów!". To po co to wszystko?
- Nowe obowiązki: Skoro nie ma chętnych na kredyty, to macie sprzedać tyle a
tyle kart kredytowych i tyle a tyle ubezpieczeń/funduszy inwest. A jak nie, to
won z firmy! Tyle tylko, że ludzie mieli być doradcami od kredytów i nawet słowa
nie ma w zakresie obowiązków dołączonym do umowy, że będą się zajmować
wciskaniem funduszy inwestycyjnych i kart kredytowych.