Jan Plakat
/ 89.231.123.* / 2011-03-12 15:02
Prędzej czy później musiało do tego dojść. Japonia leży w jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie miejsc na planecie, a jednocześnie jest jednym z największych użytkowników elektrowni atomowych. Uspokajające komentarze „ekspertów” przywodzą na myśl Czarnobyl 86 i budzą jak najgorsze skojarzenia. Ciekawe co znaczą sformułowania: "kontrolowane uwolnienie radioaktywnej pary do atmosfery". Wykryty wokół elektrowni cez 137 to bardzo silny emiter gamma, jego czas półtrwania to 30 lat, więc skażenie pozostanie tam przez około 300 lat. Teraz wraz z falami tsunami promieniotwórcze związki rozprzestrzenią się po całym kraju, przenikną do gruntów, zbiorników wodnych itd. Będą krążyć latami i zabijać po cichu, bo nowotwory i mutacje będą rozwijać się latami i ujawniać stopniowo. A za dziesięć lat entuzjaści atomu będą przekonywać, że nie da się wykazać że to od promieniowania, więc to znowu incydent w którym nie było ofiar, tylko panika mediów i ekologów.
Co ciekawe polscy atomiści zapewniają dziś, że ewakuacja terenów wokół Czarnobyla była niepotrzebna i szkodliwa. Czyżby głupi Japończycy teraz popełniali ten sam błąd?
Tragedia Japończyków to ważna lekcja pokory dla wszystkich ślepo wierzących w absolutne bezpieczeństwo elektrowni atomowych. Polski Żarnowiec też leży na uskoku tektonicznym, podobnie czeski Temelin… To że te tereny nie są teraz aktywne nie znaczy że za 50 lat też nie będą. Niestety tępi entuzjaści high tech negują nawet tak oczywiste zagrożenia, bo jak dotąd nic się nie stało. Niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich zmian które mają miejsce na Ziemi, a negowanie zagrożeń i beztroski optymizm prędzej czy później musi się zemścić.