Patryjota
/ 83.28.242.* / 2014-11-02 14:32
Pora zająć się tematem jak zajęto się nim na Węgrzech, w Ruminii, w Serbii, w Hiszpanii... Numer z frankiem zadłużył dodatkowo, przez wzrost kursu, polskie społeczeństwo (700 tysiecy rodzin to już bardzo znacząca ilość) o dziesiątki miliardów. Jeśli długi w hipotecznych kredytach CHF szacowane są na jakieś 140 miliardów, to jest to podobna kwota co podprowadzone do ZUS wieloletnie oszczędności wszystkich polaków w OFE (zdaje się że było tego 150 miliardów). Z tych 140 miliardów 40% to sztuczny wzrost zadłużenia przez wzrost CHF. Kwota porównywalna do rocznych dotacji z UE dla Polski w latach 2014-2020.
Słowem, ten strumień pieniędzy nie zasili nigdy polskiej gospodarki, nie podniesie nam PKB, nie nakręci koniunktury, nie zapłaci się od tego podatków ani składek emerytalnych. Trafi do zagranicznych banków a te wytransferują to za granicę. Wszyscy będziemy przez to biedniejsi, dziura budżetowa będzie większa, a emertytury niższe.
Innym aspektem są dramaty części z "frankowców" którzy zaciągnęli kredyty w PLN, denominowane w CHF. Jakaś część z nich przez drastyczny skok CHF (najgorzej mają ci co brali po 2 zł, a okazuje się że może za chwile być frank po 4 zł) starci płynność, straci swoje nieruchomości i w padnie w spiralę zadłużenia. Bo w Polsce gdy bank zabierze nieruchomość, to go nie zadowoli. Może ścigać dalej do śmierci, a potem dzieci i wnuki jeśli oddziedzicą spadek.
Przy skali 700 tysięcy zadłużonych, jeśli noga poślizgnie się 10% czy 20%, to olbrzymia liczba ludzi wykluczonych z normalnego życia. Mimo iż uczciwie spłacają raty, dług im rośnie. Część trafi na bruk i będzie wymagać pomocy społecznej (kolejna strata dla gospodarki), część w szarą strefę (bo jeśli zarobią legalnie to zabierze im to bank), część zwiększy przestępczość a część ucieknie za granicę.
A reszta ograniczny wydatki, konsumpcję, a często nawet zrezygnuje z rozmnażania (demografia!!!).
A i rynek nieruchomości zostanie zamrożony, bo nieruchomości na franku są przez dziesięciolecia wyłączone z obrotu. A przez to i mobilność setek tysięcy osób jest zatrzymana.
Podsumowując - świetny zysk dla banków kosztem naszego kraju. Na Węgrzech już to załapali i postanowili zadbać o interes swój i swoich obywateli, a nie zagranicznego kapitału. U nas premier martwi się o płynność banków i radzi się KNF który działa tylko w interesie banków, a ludzi którzy tam pracują do banków wrócą.