Kiedy pyta się Andreasa Brendela, czy można stawiać przed sądem 92-letniego człowieka, odpowiada krótko: „Morderstwo nie podlega przedawnieniu”. Jego obowiązkiem, jako prokuratora, jest ściganie przestępców. Dziennikarze często stawiają Brendelowi takie pytania; ostatnio rosyjski reporter telewizyjny. W rozmowie z człowiekiem, który od dziesięciu lat ściga i stawia przed niemieckimi sądami nazistów w podeszłym wieku, pytania takie aż się proszą. Andreas Brendel jest szefem Centrali Badań Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Dortmundzie.

Brendel argumentuje zawsze w dwojaki sposób. Najpierw z czysto prawnego punktu widzenia. Ale zaraz potem dodaje: „Ciągle jeszcze są ofiary i ich rodziny. Postawienie winnych przed niemieckim sądem i udowodnienie im zbrodni jest dla nich bardzo ważne, niezależnie od tego, czy będą odbywali karę, czy nie. Bardzo ważne też, żeby opowieści o losach tych ludzi były wysłuchane przez niemieckich śledczych”.

A w POlsce wystarczy L-4 żeby olać sądy.

Może trzeba komisji lekarskiej z ZUS? Ozdrowią go momentalnie, ale i tak do pudła go nie wsadzą, bo kolesie z okrągłego mebla na to nie pozwolą - to przecież ludzie "chonoru".

Diabły w piekle dla tych typków cierpliwie smołę grzeją. Doczekają się.

Ciekawe, czy to wciąż ci sami lekarze orzekający.