Wszystkie to rebelie, bunty, zadymy do niczego nie prowadzą. Ludzie poszumią, popiknikują, powrzeszczą i po kilku miesiącach obudzą się z rękoma w nocnikach. Jedyne co wywalczą realnego to dewastacje i zniszczenia bardzo wielu obiektów prywatnych, państwowych oraz użyteczności publicznej. Później będą musieli to odpracować, oczywiście już w nowych warunkach. Przy znacznie doskonalszej policji i przy zdecydowanie ostrzejszym prawie karnym. Przy okazji ich kraje stracą rynki zbytu które przejmą ich konkurenci. Dym się rozwieje i pozostanie szara żeczywistość. My już to przerobiliśmy.