Autor
/ .* / 2005-05-05 15:49
Panie Szanowny,zanim Pan cos znowu napisze, uprzejmie prosze czytac na glos, to pomaga zawsze wychwycic wszelkie zgrzytliwe tony i dostrzec dysonans poznawczy tkwiacy we wlasnych wywodach.Polecam Panu ten cytat z wlasnego felietonu w Money.pl w nadziei, ze zada Pan sobie trud sprawdzenia, kto kryje sie pod przywolanymi sygnaturami z listy Wildsteina.Co do szczelnosci kancelarii holdingu Kulczyka, to niech Pan tak pochopnie glowa wlasna w cudzym imieniu nie szafuje, zwlaszcza, gdy w gre wchodzi jeszcze kancelaria tajna dawnego Ministerstwa Lacznosci.Obawiam sie jednak, ze nie przekonalem Pana, bo nalezy Pan chyba do reprezentantow tego nurtu rozumowania, wedlug ktorego wszystkie przeslanki, zwlaszcza te wykluczajace, potwierdzajace wysuniete tezy. Pozdrawiam i chwacit.Na tzw. liście Wildsteina, która z powodu manipulacji "Gazety Wyborczej (tytuł "Ubecka lista krąży po Polsce" oburzył władze IPN) wywołała niezdrowe emocje, wielu biznesmenów nie ma. Jest w tym inwentarzu jednak dostatecznie dużo znanych osób, które odgrywają pierwszorzędną rolę w biznesie, także na styku Skarbu Państwa, by każdy zainteresowany obywatel miał prawo dowiedzieć się, czy jego szef, wspólnik, kontrahent czy po prostu konkurent znalazł się w zasobach archiwalnych po służbach specjalnych MSW i MON (sic!) PRL jako pokrzywdzony czy też jako kapuś bądź jego zleceniodawca z UB, Informacji Wojskowej, SB, WSW czy Zarządu II Sztabu Generalnego. A także, czy fortuna jednego lub drugiego krezusa powstała li tylko dzięki własnej pracowitości, przedsiębiorczości i innym cnotom kupieckim czy też dzięki dobrym, acz niewidzialnym wujkom z Rakowieckiej. Społeczne zainteresowanie korzeniami fortun niektórych obywateli III RP rozbudziły ostatnio nieudolnie prowadzone dociekania komisji śledczej ds. Orlenu. Zapewne niejeden czytelnik prasy rad dowiedziałby się, co kryje teczka o numerze IPN BU 52/308, na której widnieje nazwisko słynnego biznesmena znad Wisły, tzn., przepraszam, Warty. Albo co zawierają dokumenty z IPN BU 002082/696 i IPN BU 002086/2045, które dotyczą jego nieżyjącego już rodziciela, w przeszłości również aktywnego w biznesie. Być może kryje się w nich klucz do odpowiedzi na pytanie, skąd przodek dzisiejszego potentata gospodarczego i on sam wzięli pierwsze duże pieniądze na rozkręcenie interesu. Może wszystkie domniemania na temat obu panów są bezpodstawne, a może jednak tkwi w nich część prawdy. Możliwe jednak, że nawet po otwarciu ich teczek niczego się nie dowiemy. Poważne znaki zapytania zawiera też biografia byłego prezesa wielkiego towarzystwa ubezpieczeniowego, który przyprowadził za sobą ogonek znajomych w zielonych mundurach, a któremu archiwiści nadali numer IPN BU 00234 p.284. Albo weźmy np. takiego specjalistę od prawa spółek, który w minionych miesiącach szczególnie głośny stał się z powodu swej roli w fundacji, budzącej większe emocji z powodu osoby swej fundatorki niż ze względu na działalność charytatywną, prowadzoną przy akompaniamencie zachwytów kolorowych magazynów. Czy lukratywne i prestiżowe zlecenia, jakie otrzymuje od lat ów przedstawiciel palestry, to wyłącznie zasługa jego profesjonalizmu? Jak wyglądałaby odpowiedź na to pytanie po otwarciu teczek o numerach IPN BU 00399/2 i IPN BU 001134/4042. Dopóki się to nie stanie, dopóty będziemy wahać się nad wyborem jednej z opcji a) kandydat na tajnego współpracownika, nieświadomy tego, że SB wytypowała go do zwerbowania; b) ofiara objęta niegdyś inwigilacją, c) zwyczajny szpicel lub d) kadrowy pracownik resortu spraw wewnętrznych lub obrony narodowej. Przy obecnym stanie wiedzy, każde typowanie będzie pochopne, a wybór niektórych wersji może być krzywdzący dla samego zainteresowanego. Jak widać, w interesie znanego jurysty - oczywiście jeśli jest on niewinny - leży ujawnienie zawartości obu zbiorów tajnych dokumentów. Reasumując można stwierdzić, że atak na Bronisława Wildsteina, a w rzeczywistości na IPN, to m.in. zamach na zasady przejrzystości w biznesie. Na opóźnieniu lub zablokowaniu udostępnienia archiwaliów IPN najbardziej skorzystają bowiem beneficjenci nierozliczonych operacji finansowych z udziałem tajnych służb PRL. Takich jak chociażby FOZZ, z którego pożytki czerpał np. u zarania swego istnienia Bank Inicjatyw Gospodarczych (dzisiaj Millennium). Naiwnością byłoby oczekiwać, że jakakolwiek siła polityczna doprowadzi do rozliczenia i ukarania winnych nadużyć sprzed kilkunastu lat. Dla oczyszczenia atmosfery życia publicznego w Polsce zbawienne będzie jednak, jeśli opinia publiczna pozna trochę nowych danych z przeszłości. Istnieją szanse, że wtedy zniknie wreszcie balast wzajemnych oskarżeń i nieufności pomiędzy pojedynczymi ludźmi czy całymi środowiskami.