Całkowicie się zgadzam. Ileż razy można się usprawiedliwiać, że nie jest się koniem. Wszak każdy z nich już wielokrotnie był lustrowany. Najśmieszniejsze, że jedyne co można zrobić i mieć święty spokój to oświadczyć, że było się współpracownikiem, tak na wszelki wypadek.
(Tak, byłem współpracownikiem. Donosiłem. Na kogo? Na wszystkich. Komu? Komu się tylko dało. Kiedy? Kiedy tylko była okazja. :)
W przeciwnym wypadku to wielka inkwizycja może coś tam znaleźć, no i można mieć kłopoty, a w najlepszym przypadku stracić szacunek u ludzi i o to inkwizytorom chodzi.