pieski
/ 78.8.214.* / 2014-12-06 09:43
Wyobrażam sobie, że Rosjanie muszą być wstrząśnięci. Na ukrlife.tv internetowej telewizji ukraińskiej, gdzie można znaleźć ciekawe dyskusje, kijowski komentator polityczny Dmitrii Dżangirow twierdzi, że kontrakt na Mistrale był bardziej potrzebny Francuzom niż Rosjanom i był rezultatem przyjacielskiego gestu Putina w stosunku do Sarkozy'ego w okresie przedwyborczym (stocznie francuskie robiły bokami). Jak zauważył, tych "łódek" Rosja nie ma gdzie użyć, no chyba, że do ataku na Gruzję, bo na Ukrainę, to już są stanowczo za małe. Co najwyżej zależeć jej mogło na rozpoznaniu technologii francuskich. I tyle. Wygląda na to, że, jak na razie, nikt z UE nic z konfliktu z Rosją nie ma. Opowiadanie o jakichś szaleństwach Putina, o jego rychłym ataku na UE nie wytrzymuje krytyki. Po co miałby to robić? A kontredans Francuzów śmieszy tylko: Rosjanie poszli im na rękę, a oni teraz "prymitywnego Ruskiego" gnają, kąsają tę rękę i przykro to gadać, ale nie robią tego przypuszczam sami z siebie, ale na zamówienie... Co do tonu artykułu, we wszystkich polskich mediach traktuje się Rosjan, jakby byli małymi rozwydrzonymi bachorami. My Europejczycy pouczamy tych Azjatów. Nawet na Ukrainie znajdziesz ludzi, którzy publicznie wypowiadają się w sposób umiarkowany i rozsądny, oczywiście nie w mediach głównego nurtu. Z nami jest gorzej. U nas głosy umiarkowane są znacznie mniej liczne. Trzeba powiedzieć, że ten ton pełen wyższości i pouczeń jest nie do zniesienia. To ciągłe wypominanie krzywd doznanych i wydumanych. To nie Rosjanie prą do wojny. Są w nią systematycznie wciągani.