(..)
Na froncie walki o Romana Polańskiego pojawiają się kolejni bojownicy. Wczoraj w programie „Dzień Dobry TVN” uaktywnił się Wojciech Fibak. Nie słyszałem całej jego wypowiedzi, trafiłem akurat na moment, w którym opowiadał, jak to całą noc spędził na rozmowach telefonicznych z USA, aby zaktywizować (uwaga, będą zakazane wyrazy) LOBBY ŻYDOWSKIE. Tak, tak – LOBBY ŻYDOWSKIE. Dodał też, że w Hollywood Żydzi to 99% tego środowiska, że będąc na kolacjach tam i w Nowym Jorku często przy stole był jedynym gojem.

A przecież wiadomo, że lobby żydowskie nie istnieje.
A nawet jak istnieje, to nic takiego nie robi.
A nawet jak robi, to nie lobuje.
A nawet jak lobuje, to przecież tylko za pokojem i dobrobytem na całym świecie.

Najbardziej zabawne jest to, że nikt z obecnych w studio nie zająknął się na temat tej wzmianki Fibaka, nikomu nawet twarz nie drgnęła. A teraz wyobraźmy sobie, że te straszliwe słowa „lobby żydowskie” pada z innych ust. Już nawet nie mówię o dziennikarzu Radia Maryja, ale o przeciętnym blogerze, niemainstreamowym publicyście, „prawicowym” radnym na jakimś zadupiu czy starym proboszczu na jeszcze większym zadupiu. Wystarczy przypomnieć klangor, jaki masowe szczekaczki podniosły po jednym z tekstów Stanisława Michalkiewicza.

Szczerze mówiąc przeglądałem pobieżnie wczoraj sieć, ale nie znalazłem najmniejszego śladu tej wypowiedzi Wojciecha Fibaka. A że uważam to za znamienną ciekawostkę – stąd ta notka.
(...)

http://fajrant.salon24.pl/128378,salon-bermudzki