...ale prawda jest pewnie inna.
Poza dużym i tyleż chłonnym, co niezbyt wymagającym rynkiem wewnętrznym przyczyny naszej odporności na kryzys, są paradoksalnie skutkiem naszego ubóstwa oraz lenistwa i ignorancji polskiej klasy politycznej i zacofania polskiej gospodarki. Oto one :
1. Jeden z najniższych wskaźników eksportu w stosunku do PKB w Europie. Polskie przedsiębiorstwa działają głównie na rynku lokalnym i są w małym stopniu wmontowane w światową gospodarkę
2. Niewprowadzenie EURO - dzięki osłabieniu złotego nieco poprawiła się konkurencyjność i sytuacja polskich eksporterów i handel przygraniczny.
3. Z uwagi na wyjątkowo niesprzyjające prawno -administracyjno - urzędniczo - podatkowe warunki prowadzenia działalności gospodarczej - prawie 20% PKB powstaje w tzw. szarej strefie, która jest mało podatna na kryzys.
4. "Polskie" banki, dzięki wieloletniej polityce kolejnych rządów, żyją głównie z zarabiania na kupnie obligacji skarbowych . Mają w Polsce prawdziwe Eldorado i tak naprawdę nie zależy im na akcjach kredytowych, dlatego odsetek tzw. trudnych kredytów jest u nich relatywnie niski.
5. Byliśmy za biedni by robić interesy na amerykańskim rynku nieruchomości i tylko dlatego nie wpadliśmy w pułapkę. No za to mieliśmy opcje, które pokazują pazerność lokalnego biznesu i nieprofesjonalizm polskich tzw. ekonomistów.
6.Gra zachodnich spekulantów na osłabienie złotego paradoksalnie pomogła nie tylko w handlu, ale również utrudniła transfer zysków firm zagranicznych. Pozostało im kupowanie produkowanych u nas wyrobów albo inwestowanie.
7.Słaby złoty zwiększył również ilość środków unijnych jakimi rząd dysponuje na realizację projektów celowych.

To "szczęśliwy" traf a nie wynik działania kolejnych ekip rządowych, które tradycyjnie mądre są po fakcie.
A co mają robić zachodni prominenci. No pochwalą, a potem w dotacja ujmą to i owo. Poklepywanie po plecach niewiele kosztuje, a ile przy tym radości.
PS. Częściowo, kolejny raz przytoczyłem ze skrótami wypowiedź "Słonia"