Nie zgadzam się z panem "1wieslawem1":
- kiedyś siedzieli tam Brytyjczycy (po II wojnie światowej) i mieli tam znacznie większe sily (stosunek jednego żołnierza przypadający na jednego cywila był znacznie większy niż adekwatna sytuacja występująca pod żądami amerykanów) - ponieważ obszar ten sklasyfikowali jako trudny do kontrolowania
- ponad 50% Irakijczyków jest za dalszą obecnością Amerykanów (jako czynnika stabilizującego w kraju)
- stan panujący na ulicach np. Bagdadu to mała wojna z terroryzmem, i jeśli nie miała by ona miejsca tam to te środki i zapał różnych fundamentalistów odczulibyśmy na własnej skórze tu w Europie

Po raz kolejny amerykańska dyplomacja wykazuje sie elementarnym brakiem rozumienia potrzeb innych, poza "amerykańskim stylem życia" istnieją inne.
Rozumowanie, iż w zderzeniu dwu różnych cywilizacji (zachodniej w edycji amerykańskiej i arabskiej) totalne spacyfikowanie za pomoca armii pozwoli na panowanie jest oczywistym błędem. Podbić a panować to dwie różne rzeczy, de facto wymagające innych środków.