Niemal od pierwszych chwil po katastrofie wielu "ekspertów" wskazywało, że 10 kwietnia 2010 r. załoga popełniła błąd przez sam fakt korzystania z autopilota na lotnisku bez systemu ILS. - Wszyscy mówili, że pilot nie powinien użyć przycisku "uchod", że nie powinni iść w automacie, bo ta funkcja nie działa, kiedy nie ma ILS. Chciano udowodnić, że oni źle pilotowali, że użyli niewłaściwego przycisku w niewłaściwej konfiguracji lotniska. Jak wiemy, eksperyment Komisji potwierdził, że jednak na Siewiernym "uchod" powinien zadziałać i załoga miała prawo go użyć. Zresztą takie były sugestie Rosjan. Bywaliśmy u Rosjan na wielu rozmowach, to nie wzięło się z powietrza, dostawaliśmy takie wskazówki - ocenia pilot. Jego zdaniem, załoga pilotująca w trudnych warunkach atmosferycznych wykorzystywała automat, ponieważ umożliwia on utrzymanie mniejszego odchylenia samolotu od kierunku drogi startowej i nie powoduje zbędnych przechyleń maszyny. Jest to ważne, szczególnie przy tak trudnym podejściu, jakie było w Smoleńsku. Jak zaznaczył nasz rozmówca, nie wszystkie procedury zapisane są w instrukcjach, które powstały w latach 80. i nie były modyfikowane. Przez ten czas praktyka, szczególnie Rosjan, wykazywała, iż na samolotach Tu-154M można bezpiecznie wykonywać szereg manewrów przemilczanych w instrukcji. - Dostawaliśmy od Rosjan różne informacje, nawet podczas sesji treningowych na symulatorach, które później stosowaliśmy. Bo co innego instrukcje, które są z lat 80., a co innego ich doświadczenie - podkreśla nasz rozmówca.