ZofiaR
/ 87.99.0.* / 2007-12-31 15:22
Przed około trzema miesiącami przedłożyłam prawidłowo wypełniony wniosek o wymianę posiadanego dowodu osobistego, w którym prawdziwość danych potwierdziłam własnoręcznym podpisem pod odpowiedzialnością karną. Do wniosku dołączyłam dowód wpłaty kwoty 30,- zł na konto Urzędu Miejskiego w Poznaniu, dwie fotografie oraz przedłożyłam posiadany dowód osobisty, wydany przez Prezydenta Miasta Poznania, a więc wszystkie wymagane w moim przypadku dokumenty. Pracownica urzędująca przy okienku odmówiła przyjęcia wniosku o wymianę dowodu osobistego, na co złożyłam skargę do Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta Poznania.
W otrzymanej pismem z dnia 11 grudnia 2007 r. odpowiedzi na moją skargę nie otrzymałam żądanego pisemnego uzasadnienia decyzji odmowy wymiany mojego dowodu osobistego wraz z podaniem postawy prawnej, a uznano skargę za bezzasadną. Przytoczone w odpowiedzi fragmenty rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 21 listopada 2000 r. mają się nijak do mojego żądania wyrażenia decyzji odmowy na piśmie i w żaden sposób nie precyzują, że w przypadku stwierdzenia niezgodności danych zwartych we wniosku z aktem stanu cywilnego należy odmówić wymiany dowodu osobistego.
Przede wszystkim mój wniosek nie dotyczy wydania nowego dowodu osobistego, a wymiany dowodu osobistego wydanego w 1976 r. przez Prezydenta Miasta Poznania, a więc jak by na to nie patrzeć, w tym samym Urzędzie. Dlatego poważne wątpliwości musi budzić fakt, że wtedy przy wydawaniu dokumentu tożsamości jednak nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości, a prawo przecież nie działa wstecz.
Obowiązek wymiany dowodu osobistego nie należy wyłącznie do obywatela, ale również do urzędów państwowych do tego celu powołanych. Odmowę wymiany dowodu osobistego z powodu drobnej niezgodności spowodowanej przez niedbalstwo pracownika Urzędu Stanu Cywilnego, który nie postawił znaku zmiękczającego nad literą „Ń” w nazwisku rodowym mojej matki „LESZCZYŃSKA”, przyjmuję jako przejaw wyjątkowej arogancji urzędników i ograniczenie moich praw obywatelskich.
Ponieważ błędy w dokumentach były skutkiem niedbalstwa urzędników, to tak naprawdę właśnie oni powinni je sprostować z urzędu. Nie rozumiem dlaczego w takich sytuacjach wymusza się na ludziach praktykowanie absurdalnych zasad, że za niedbalstwo urzędnika musi płacić obywatel w formie straty czasu na przejazdy i stanie w kolejkach przy załatwianiu formalności związanych ze sprostowaniem ich błędów oraz wymuszaniem kolejnych opłat skarbowych itp. uciążliwości.
Procedury związane ze sprostowaniem błędu trwały długo i odsunęły realna mozliwość wiymiady dowodu na ponad pół roku. Mam wreszcie od dwóch dni w ręku decyzję USC w Poznaniu sprostowania błędu pisarskiego i postawienia owej kreski nad „ń”, ale czy mój wniosek o wymianę tego dokumentu naprawdę nie może być w takim przypadku przyjęty poza kolejnością, a nie dopiero 14 lutego 2008 r.?