Anest
/ 194.126.147.* / 2008-06-15 15:05
kraju; 09-06-2008 ["Życie Warszawy"]
Pieniądze do grudnia skończyły się w maju
W stomatologicznej przychodni pacjenci dopiero na fotelu dowiadują się, że muszą zapłacić za wizytę z własnej kieszeni.
Pani Anna leczy się w przychodni Gocław przy ul. Fieldorfa 5. - Zabiegi miały być finansowane w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia - opowiada. Tymczasem podczas kolejnej wizyty okazało się, że musi za leczenie zapłacić sama.
- Lekarz powiedział mi to dopiero, kiedy siedziałam na fotelu - dodaje. Pacjentka nie miała wyjścia - aby dokończyć terapię, musiała pokryć jej koszty.
- Na leczenie dorosłych wydaliśmy już pieniądze za cały rok, chorzy muszą płacić sami. Za kilka dni skończy się także kontrakt na leczenie dzieci - mówi Maria Kamela, właścicielka przychodni.
Sytuacja jest tak trudna, że osoby, które zgłoszą się do przychodni po zrobienie protezy, mają na to szanse dopiero za półtora roku.- Bezpłatnie przyjmujemy pacjentów z ostrym bólem, bo musimy, ale nie wiem, czy NFZ zapłaci nam ze te usługi - dodaje Maria Kamela.
Co na to NFZ?- Popełniono błąd w administrowaniu przychodnią. Właściciele powinni rozkładać liczbę przyjmowanych pacjentów tak, aby pieniędzy wystarczyło do końca roku - przekonuje Wanda Pawłowicz, rzecznik Funduszu. - W najbliższych tygodniach będziemy rozdzielać pieniądze z nadwyżki budżetowej. Przychodnia może wystąpić o zwiększenie kontraktu.
Dyrektor Maria Kamela jednak odbija piłeczkę. - Oczywiście, wystąpimy o te pieniądze. Ale składamy kolejne podania i ciągle słyszymy tylko, że dostaniemy pieniądze później - mówi i przypomina, że w ubiegłym roku przychodnia wykonała zabiegi za 100 tys. zł więcej, niż przewidywał kontrakt, a NFZ zwrócił tylko 30 proc. sumy. ("Życie Warszawy")