Baltic Pipe wypełniony gazem z własnego wydobycia PGNiG. Projekt ruszy na jesieni
Jaki gaz popłynie Baltic Pipe? PGNiG dąży do jak największego zapełnienia Baltic Pipe gazem z własnego wydobycia. Według przyjętej prognozy rocznie powinno to być co najmniej 2,5 mld m sześc. w pierwszych latach użytkowania gazociągu, z perspektywą produkcji własnej na poziomie 4 mld m sześc. w 2027 r.
Dostawy gazu do Baltic Pipe zabezpieczone będą przez PGNiG z własnej produkcji ze złóż w Norwegii oraz gazu zakontraktowanego od producentów na Norweskim i Duńskim Szelfie Kontynentalnym - poinformowała spółka Polską Agencję Prasową.
Na początku maja w money.pl, pisaliśmy o kwestii zapełnienia gazociągu surowcem. Zbudowany gazociąg to bowiem nie wszystko, to dopiero infrastruktura. Trzeba jeszcze m.in. zakontraktować gaz, który będzie nim płynąć. Cały projekt ma być oddany w październiku. Tymczasem kontrakty pod Baltic Pipe wciąż nie są dopięte.
Z informacji, jakie przekazał PGNiG Polskiej Agencji Prasowej, dowiadujemy się, że strategicznym celem Grupy jest osiągnięcie jak największego zapełnienia Baltic Pipe gazem z własnego wydobycia. Według przyjętej prognozy, rocznie powinno to być co najmniej 2,5 mld m sześc. w pierwszych latach użytkowania gazociągu, z perspektywą produkcji własnej na poziomie 4 mld m sześc. w 2027 r.
Spółka zaznaczyła, że ma już zawarte kontrakty na dostawy gazu do Polski przez Baltic Pipe m.in. z duńskim Orstedem. W toku są rozmowy dotyczące kolejnych umów, w tym rozszerzenie ich zasięgu na współpracę nie tylko w obszarze dostaw gazu ziemnego, lecz szerzej rozumianej polskiej energetyki.
Nie możemy zdradzać ich szczegółów, liczymy jednak, że wzmocnieniu pozycji negocjacyjnej i osiągnięciu satysfakcjonujących rezultatów, będzie sprzyjała perspektywa wejścia PGNiG w skład dużego, zdywersyfikowanego koncernu multienergetycznego wspólnie z PKN Orlen i Grupą Lotos - zaznaczyło PGNiG.
Baltic Pipe to nie jedyne źródło
PGNiG podkreśliło, że gazociąg Baltic Pipe nie jest i nie był traktowany jako jedyne źródło mające zaspokoić popyt na gaz w Polsce i "jeden do jednego" zastąpić gazociąg jamalski po wygaśnięciu kontraktu z Gazpromem. W ocenie spółki, takie założenie nie byłoby zgodne z ideą dywersyfikacji, która zakłada brak uzależnienia od jednego kierunku dostaw. "Naszym celem jest zapewnienie elastycznego portfela importowego, którego jednym z kluczowych z elementów, choć nie jedynym będzie gaz z Norwegii" - zaznaczyło PGNiG.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Specjalista komentuje mowę ciała Putina. "Na pewno nie jest zdrowy"
Baltic Pipe to ważny element systemu dywersyfikacji dostaw gazu do Polski. Podobnie jak terminal LNG, istniejące połączenia z Niemcami, Litwą, Czechami czy planowane do uruchomienia w drugiej połowie roku ze Słowacją, jest częścią kompleksowej sieci infrastruktury, pozwalającej sprowadzać gaz z różnych kierunków - podkreśliło PGNiG.
Spółka zaznaczyła, że mając na uwadze aktualną sytuację geopolityczną oraz znaczenie dywersyfikacji dla bezpieczeństwa energetycznego Polski, z chwilą objęcia funkcji, prezes Iwona Waksmundzka-Olejniczak zintensyfikowała prace nakierowane na optymalne wypełnienie zarezerwowanych przez PGNiG przepustowości, w tym w gazociągu Baltic Pipe. W momencie wstrzymania dostaw gazu z kierunku wschodniego przez Gazprom, co stanowi naruszenie kontraktu jamalskiego, zarząd nadał najwyższy priorytet tym działaniom. Ze względu na trwające negocjacje i w trosce o ich końcowy efekt, PGNiG nie informuje o szczegółach prowadzonych rozmów przed ich zakończeniem - zastrzegła spółka.
Gazociąg Baltic Pipe ma utworzyć nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Gazociąg będzie mógł maksymalnie przesyłać 10 mld m sześc. gazu rocznie do Polski oraz 3 mld m sześc. z Polski do Danii. Inwestorami są operatorzy przesyłowi: duński Energinet i polski Gaz-System. Według planów trasa przesyłu ma zacząć działać 1 października 2022 r., a pełną przepustowość osiągnąć z początkiem 2023 r.