Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Giełda boi się drugiej fali koronawirusa. Jednego dnia wyparowały 23 mld zł

31
Podziel się:

Inwestorzy giełdowi siedzą na beczce prochu. W obliczu narastającej liczby zakażeń koronawirusem i groźby choćby częściowego zamrożenia gospodarek w każdej chwili akcje mogą polecieć mocno w dół. Przedsmak tego mieliśmy w poniedziałek. Rykoszetem oberwała też polska waluta.

Giełda boi się drugiej fali koronawirusa. Jednego dnia wyparowały 23 mld zł
Giełdowi gracze poczuli przedsmak paniki giełdowej możliwej w związku z drugą falą koronawirusa. (Photo by Spencer Platt/Getty Images) (Getty Images, Spencer Platt)

Początek tygodnia na rynkach finansowych przypomniał, że pandemia ciągle jest z nami. Mocne spadki na warszawskiej giełdzie w poniedziałek, sięgające w przypadku głównych indeksów 3 proc. i wzrost kursu euro do 4,50 zł to poważny sygnał ostrzegawczy. Rośnie napięcie i coraz poważniej mówi się o drugiej fali koronawirusa.

"Początek tygodnia przyniósł pogłębienie pogorszenia nastrojów inwestycyjnych" - wskazują ekonomiści PKO BP.

- Ryzyka dla wzrostów na giełdach nie były czymś nowym, ale w poniedziałek nałożyło się na siebie za dużo na raz, by inwestorzy byliby w stanie dalej dostrzegać szklankę do połowy pełną - dodaje Konrad Białas, analityk Domu Maklerskiego TMS.

Zobacz także: Nowe prawo budowlane. Będzie łatwiej postawić mały dom, wystarczy zgłoszenie

- Inwestorzy uznali, że kolejnego lockdownu nie będzie, a skoro tak, statystykami nie trzeba się przejmować. Ta uproszczona wersja rzeczywistości została wczoraj brutalnie zweryfikowana - podkreśla Przemysław Kwiecień, ekspert XTB.

Zwraca uwagę na informacje o nowych ograniczeniach swobody ruchu w części Madrytu i ograniczeniach w godzinach otwarcia restauracji i pubów w Wielkiej Brytanii.

- To przypomniało inwestorom, że choć powszechny lockdown jest odległy, pandemia cały czas ma negatywny wpływ na koniunkturę gospodarczą - komentuje Kwiecień.

Kilka statystyk

Warto mieć świadomość, że liczba wszystkich przypadków zakażenia koronawirusem na świecie przekroczyła już 31 mln. Obecnie aktywnych jest około 7,5 mln przypadków. Co gorsza, stale ich przybywa tak jak ofiar. W statystykach światowych odnotowano już 960 tys. zgonów, a w Polsce blisko 2,3 tys.

Przy takich liczbach 3-procentowe spadki na giełdzie na pierwszy rzut oka wyglądają na błahe, ale jeśli przeliczymy to na pieniądze, okaże się, że tylko w poniedziałek z rachunków inwestorów z warszawskiej giełdy zniknęły 23 mld 311 mln zł. O tyle spadła wartość akcji notowanych na GPW.

Z trendem spadkowym na giełdzie mamy do czynienia mniej więcej od połowy sierpnia, a teraz wyraźnym ruchem w dół notowania giełdowe zostały sprowadzone do najniższego poziomu od maja. Po trzech miesiącach stabilizacji nie zwiastuje to niczego dobrego.

Mogłoby się wydawać, że na spadkach na giełdzie traci tylko nieliczna grupka ryzykantów. Nic bardziej mylnego. Miliardy złotych ulokowane w akcjach mają przyszli emeryci. Mowa o ciągle istniejących OFE czy PPK. Sporo Polaków trzyma też oszczędności w funduszach inwestycyjnych, które także obracają nimi na giełdzie.

Jeśli spojrzymy na to, jakie spółki najmocniej straciły w poniedziałek, ale też przez ostatnie kilka tygodni, to okaże się, że potężny cios dostał sektor energetyczny i paliwowy, które zdominowały podmioty kontrolowane przez państwo.

Skarb Państwa kontroluje na giełdzie kilkanaście dużych firm z różnych branż. Przypadającą tylko na państwo wartość tych udziałów można szacować obecnie na około 62 mld zł. Każdy jednoprocentowy spadek na giełdzie wartości tego portfela oznacza utratę ponad 600 mln zł kapitalizacji.

Wielu zainteresowanych sytuacją na giełdzie zadaje sobie pytanie, jak głębokie mogą być jeszcze spadki w przypadku drugiej fali koronawirusa i ponownego zamrożenia gospodarki? Wydarzenia sprzed pół roku pokazały, że indeks WIG20 spadł w okolice 1300 pkt. Gdyby historia się powtórzyła, oznaczałoby to zjazd z obecnych poziomów o ponad 20 proc.

Pod presją też polska waluta

Na cenzurowanym jest nie tylko giełda. - Inwestorzy widzą więcej ryzyk niż szans na wzrosty na rynku akcji i strach przed stratami może generować szoki wtórne na inne klasy aktywów - ostrzega Konrad Białas.

Ekspert TMS wskazuje, że wraz z rosnącą niechęcią do podejmowania ryzyka, zyskiwać może znowu dolar, a tracić mogą waluty rynków wschodzących, do których zaliczany jest wciąż złoty.

- Strach o to, że korekta może być głębsza, może być samospełniającą się prognozą, dopóki nie znajdzie się świeży pretekst do odbicia - uważa Białas.

Na razie, kurs euro jest minimalnie poniżej 4,50 zł, ale w poniedziałek, po skoku o blisko 5 groszy, sięgnął na moment 4,51 zł. Wspólna waluta nie była tak wysoko wyceniana od maja.

Słabnący złoty i rosnące kursy walut obcych to problem m.in. importerów, a więc np. firm, które sprowadzają towary lub materiały z zagranicy. Za te same dostawy muszą bowiem zapłacić więcej. A to może się odbić także m.in. na wyższych cenach na półkach sklepowych.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(31)
Greegor
4 lata temu
Inwestorzy i EBC widzą działania Glapińskiego i RPP , dlatego złoty i giełda dostaje po uszach .
mirk0
4 lata temu
Jak moze wyparowac cos czego nie bylo...ceny akcji to czyste spekulacje
żorż
4 lata temu
bo COVID to nie wirus tylko narzędzie spekulacyjne :D
kliper
4 lata temu
Z pieniędzmi na giełdach jest jak z Yetii tj. wszyscy o nim słyszeli ale nikt nie widział.
RP
4 lata temu
Teraz cały czas mamy pierwszą fazę epidemii - po prostu zbyt szybko wszystko odblokowano. Druga fala przyjdzie dopiero pod koniec października. Wszystko się przemnoży minimum dwa trzy razy - to wersja hura-optymistyczna.
...
Następna strona