Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

„Byczy” początek sezonu raportów kwartalnych

0
Podziel się:

Prawdziwy początek sezonu raportów kwartalnych w USA rozpoczął się „byczo”. Wyniki Intela i JP Morgan podgrzały atmosferę, a resztę zrobiły dane makro.

„Byczy” początek sezonu raportów kwartalnych

Prawdziwy początek sezonu raportów kwartalnych w USA rozpoczął się _ byczo _. Wyniki Intela i JP Morgan podgrzały atmosferę, a resztę zrobiły dane makro.

Sprzedaż detaliczna była lepsza od oczekiwań. Wzrosła o 1,6 proc. m/m, ale bardziej istotna sprzedaż bez samochodów wzrosła jedynie o 0,6 proc. (oczekiwano 0,5 proc.). Po srogiej zimie takie wzrosty to nic nadzwyczajnego, ale z pewnością bykom ich publikacja bardzo pomogła. Dane o inflacji CPI też nie mogły im zaszkodzić. Wzrosła, tak jak oczekiwano o 0,1 proc. m/m. (2,3 proc. r/r). Przy zerowych stopach procentowych to nie jest mało, ale graczy to usatysfakcjonowało.

Pojawił się też w wystąpieniu publicznym w Kongresie Ben Bernanke, szef Fed. Nie miał nic nowego do powiedzenia. Generalnie: inflacja mała, ożywienie będzie trwało, ale na tyle słabe, że rynek pracy nadal będzie miał problemy. No i oczywiście potwierdził jeszcze raz, że stopy nie zmienią się przez czas dłuższy. Na dwie godziny przed końcem sesji opublikowana została Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). Nie było w niej nic nowego. Potwierdzała to, co mówił szef Fed.

Po wtorkowej sesji raport kwartalny opublikował Intel. Oczywiście lepszy od oczekiwań. Wyniki były o około 10 procent lepsze od prognoz zarówno, jeśli chodzi o zysk jak i o przychody. Akcje Intela drożały o ponad trzy procent. Przed sesją pojawił się też raport kwartalny JP Morgan Chase, czyli pierwszego dużego banku w tym cyklu raportów kwartalnych amerykańskich spółek. Też oczywiście był dużo lepszy od zeszłorocznego (o ponad 50 procent) i lepszy od oficjalnych prognoz i też akcje drożały o cztery procent. Tym razem jakoś mało kto zwracał uwagę na to, że zysk pochodził z dzielności inwestycyjnej, co w ciągu ostatnich kwartałów było bardzo łatwe. Nie zawracano sobie głowy tym, o czym pisałem we wtorek, czyli rezerwami, które duże banki będą musiały robić na złe kredyty hipoteczne.

Intel pomagał sektorowi technologicznemu, a JP Morgan finansowemu. Drożejąca ropa pomagał surowcowemu. W tej sytuacji wynik mógł być tylko jeden: wzrost indeksów. Obóz byków skrupulatnie wykorzystał tę okazję. Indeksy rosły praktycznie bez przerwy kończąc dzień dużymi zwyżkami. Nie było nawet śladu realizacji zysków po publikacji lepszych raportów kwartalnych. Zdecydowanie mamy euforyczną część hossy.

Zachowanie GPW podczas środowej sesji było dosyć dziwne. WIG20 za nic nie chciał rosnąć. Praktycznie do południa trzymał się blisko poziomu wtorkowego zamknięcia. Zabarwiał się nawet na czerwono. Dopiero po południu, kiedy wyniki JP Morgan i dane makro z USA zaczęły pomagać indeksom europejskim, nasz rynek zdecydował się na wzrost. Najmocniejsze były znowu banki, a najsłabsza PGE. Obrót był zdecydowanie mniejszy niż we wtorek, ale nadal duży, a wzrost wyraźnie wymuszony. To jest ostrzeżenie, ale tylko i wyłącznie ostrzeżenie.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)