Na rynkach europejskich znów gościły wczoraj niezdecydowanie oraz duża niepewność i w efekcie zabrakło jednolitej tendencji.
Na najważniejszych parkietach początek był dość nerwowy, a inicjatywa należała raz do popytu, raz po podaży. Po niespełna dwóch godzinach handlu zaczęła jednak rysować się wyraźniejsza przewaga niedźwiedzi, a efektem było powolne osuwanie. Na niektórych giełdach nie można było nawet mówić o osłabieniu, lecz jedynie o konsolidacji.
Dane makro w USA miały mieszaną wymowę i nie wyrwały indeksów z marazmu, ale kiedy po krótkim niezdecydowaniu zaczęły poprawiać się nastroje za oceanem, w ślad za nimi ruszyły główne parkiety na naszym kontynencie i ostatecznie zakończyły dzień na lekkich plusach.
WIG20 otworzył się na dużym minusie, ale bliskość kilku ważnych wsparć sprowokowała popyt do obrony i indeks zaczął odrabiać straty.
Udało się nawet wyjść na plus, ale to z kolei wywołało aktywniejszą reakcję podaży i rynek zaczął słabnąć. Nie była to jednak mocniejsza wyprzedaż, lecz powolne opadanie pod własnym ciężarem i przy niewielkiej aktywności. W końcówce atmosfera zaczęła się stabilizować i choć nie zmieniło to generalnie obrazu rynku i kończyliśmy na minusie, to kilka ważnych barier udało się obronić.
Sesja lekko pogorszyła sytuację, choć nie przyniosła jeszcze mocniejszych sygnałów zapowiadających dalszą przecenę w najbliższym czasie. Popyt zdołał bowiem wybronić kilka ważnych wsparć, w tym zwłaszcza strefę 1803-1824 pkt. oraz poziom 1785 pkt. W połączeniu z niezłym zachowaniem rynków w USA może to być wystarczający argument przynajmniej dla uspokojenia w dniu dzisiejszym. Na większą poprawę trudno bowiem jeszcze z tego powodu liczyć, tym bardziej że niepewność zwiększy wyczekiwanie na kolejne dane makro za oceanu. Niewykluczone, że początek upłynie pod znakiem lekkiej zwyżki, zaś w miarę upływu czasu atmosfera będzie się stabilizować.