Trzeba jednak przyznać, że to raczej zasługa dość biernej postawy niedźwiedzi. Nie próbowały one mocniej przyciskać, nie było chęci do wyprzedaży akcji. Można było odnieść wrażenie, że obie strony rynku czekają na jakiś impuls. Obroty były najniższe
od 5 października. Warto zauważyć, że był to ostatni dzień trwania poprzedniej korekty,
po której nastąpiła prawie trzytygodniowa fala wzrostów. Trudno jednak oczekiwać, że ten scenariusz sprawdzi się i tym razem. Jak zwykle o wszystkim przesądzi Wall Street.
Polska GPW
Wskaźnik największych spółek rozpoczął dzień zwyżką o prawie 1,3 proc.
Po wczorajszej mocnej przecenie takie odbicie ucieszyło inwestorów, ale wielkiego wrażenie nie zrobiło. WIG zyskiwał na otwarciu 0,9 proc. Znacznie słabiej było na rynku małych i średnich firm. mWIG40 rósł o 0,3 proc., a sWIG80 o zaledwie 0,05 proc.
Skala zwyżki głównych indeksów szybko jednak zaczęła się powiększać, wraz z poprawą nastrojów na rynkach europejskich. Około południa WIG20 zyskiwał już niemal 1,9 proc., a indeks szerokiego rynku rósł o 1,5 proc. Liderami wzrostów były walory Lotosu, zyskujące ponad 3 proc. i KGHM, zwyżkujące 2,5 proc. Tyle samo, co miedziowy kombinat szły w górę papiery PKO i BZ WBK. Tylko trochę gorzej radziły sobie akcje Pekao.
W dalszej części dnia handel przebiegał dość spokojnie i tradycyjnie koncentrował się
na kilku największych spółkach. Liderami w tej kategorii były walory KGHM i Pekao. Przewodziły one także pod względem skali wzrostów, które przekraczały 3 proc.
Niewielkie osłabienie, jakie obserwowaliśmy około godziny 14.00, nie zniechęciło popytu do walki i końcówka dnia znów należała do byków. Wsparcie zza oceanu bardzo
im się jednak przydało. Ostatecznie indeks największych spółek zyskał 2,52 proc., WIG poszedł w górę o 2,03 proc.. Nieco w tyle zostały znów wskaźniki małych i średnich firm. MWIG40 wzrósł o 0,95 proc., a sWIG80 o 0,87 proc. Obroty nieznacznie przekroczyły miliard złotych.
Giełdy zagraniczne
Po kilku dniach mocnych spadków, dziś na giełdach azjatyckich zdecydowane odbicie. Ich liderem jest giełda w Bombaju, gdzie indeks zyskał 3,3 proc. Jednak od 20 października stracił on około 12 proc., ma więc co odrabiać. W Hong Kongu, Korei i na Tajwanie zwyżki sięgały 1,8-2 proc. Na tym tle Nikkei zwyżkujący o 0,4 proc. nie robił żadnego wrażenia. Zmniejszyła się skala wzrostów na giełdzie w Chinach. Indeksy rosły tam tylko o 0,5-0,6 proc., ale po wcześniejszym rajdzie w górę taki niewielki odpoczynek im się należy.
Główne europejskie parkiety zaczęły dzień z niewielką dawką optymizmu. W Londynie i Frankfurcie indeksy zyskiwały 0,2-0,4 proc., w Paryżu zwyżka sięgała prawie 0,9 proc. Nastroje jednak bardzo szybko się poprawiły. Około południa DAX i CAC40 rosły po 1,5 proc., a FTSE aż o ponad 2 proc.
Tę poprawę trudno jednak przypisywać lepszym danym, dotyczącym wskaźnika aktywności gospodarczej w sferze usług. Na rynkach naszego regionu odbicie nie było zbyt imponujące, z wyjątkiem Budapesztu, gdzie indeks rósł o 2,8 proc. W Bukareszcie i Pradze wskaźniki zyskiwały po około 1 proc., w Sofii zaledwie 0,3 proc. Optymizm utrzymał się na wszystkich parkietach do końca dnia, jednak pytanie co dalej wciąż pozostaje otwarte.
Podsumowanie
Dziś byki miały swoje pięć minut. W końcu po siedmiu dniach spadków coś się im należy. Póki co jednak, na siedem dni ich przewagi raczej się nie zanosi. Indeks największych spółek wrócił nad poziom 2200 punktów, a WIG znów znalazł się powyżej 38 tys. punktów. Zniżka została więc powstrzymana, ale nie oznacza to zakończenia korekty.
Dzisiejsze zmagania byków z niedźwiedziami odbywały się przy bardzo niskich obrotach, co ogranicza wiarygodność ich rezultatu. Przed posiedzeniem Fed to dobra zaliczka, ale wszystko będzie zależeć od tego co dziś wieczorem usłyszą Amerykanie
od Bena Bernanke i jak to zinterpretują.