*W atmosferze niepewności związanej z oczekiwaniem na doniesienia z amerykańskich spółek indeksy na GPW traciły przez całą sesję. *
Wtorkowe notowania przebiegały pod znakiem przeceny rodzimych akcji. Na tle europejskich rynków warszawski parkiet, nie pierwszy zresztą raz w ostatnim czasie, wyróżniał się słabością. Na największych giełdach w Europie przez niemal cały dzień mieliśmy do czynienia z brakiem zdecydowania wśród inwestorów, czego potwierdzeniem były niewielkie wahania indeksów w pobliżu wczorajszych poziomów. Tymczasem wskaźniki naszego rynku już chwilę po otwarciu handlu zanurkowały.
Inwestorzy w Warszawie najwyraźniej nie byli w stanie znaleźć argumentów, by zmniejszyć stratę względem poniedziałkowego zamknięcia. Wydawało się, że skończy się na tym, że główne wskaźniki naszego rynku oddadzą to, co udało się im wypracować wczoraj. Dopiero na fixingu nastąpił nieoczekiwany zryw, dzięki czemu część blue chipów uniknęła przeceny, a indeksy udało się podciągnąć. Co ciekawe nałożyło się to w czasie przecenie.
Inwestorzy w nerwowej atmosferze oczekiwali na wyniki spółek za oceanem. Tymczasem opublikowane jeszcze przed nowojorską sesją wyniki Johnson & Johnson okazały się zbliżone do prognoz nie wywołując specjalnie emocji.
Niepewność rodzimych graczy związana była nie tyle z samymi wynikami, ale z ryzykiem korekty amerykańskich indeksów po ostatniej serii wzrostów. Pierwsze minuty notowań w USA mogą potwierdzać obawy inwestorów. Handel na Wall Street rozpoczął się od umiarkowanych spadków.
Wydarzeniem numer jeden dla inwestorów na giełdach pozostają wyniki amerykańskich spółek. Za ich sprawą temperatura na giełdach kolejnych dniach będzie rosła. Już jutro swoje wyniki zaczną publikować największe amerykańskie banki.