Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Gwałtowne zmiany nastrojów na giełdach akcji

0
Podziel się:

Wczorajsza, nerwowa sesja w USA może dzisiaj na otwarciu sesji popsuć nastroje na GPW. Jednak tylko wtedy, gdyby indeksy w Europie jeszcze spadały (w drugiej połowie dnia powinny rosnąć).

Gwałtowne zmiany nastrojów na giełdach akcji

href="http://direct.money.pl/idm/"> *Wczorajsza, nerwowa sesja w USA może dzisiaj na otwarciu sesji popsuć nastroje na GPW. Jednak tylko wtedy, gdyby indeksy w Europie jeszcze spadały (w drugiej połowie dnia powinny rosnąć). *

Poniedziałek giełdy europejskie rozpoczęły od nieśmiałego wzrostu indeksów. Była to prosta reakcja na piątkowe zwyżki na giełdach amerykańskich. Psuło nastroje wzmocnienie jena, ale to z kolei umacniało (nieznacznie) dolara w stosunku do euro.

Już po dwóch godzinach handlu ze wzrostu indeksów nic nie zostało, a potem pojawiły się minusy. Jeśli patrzyło się na ruchy kursu USD/JPY i na indeksy giełdowe to widać było, że korelacja jest wręcz doskonała. Im mocniejszy był jen tym gorzej zachowywały się indeksy.

Wystarczyło, że USD/JPY zawracał i natychmiast indeksy zmniejszały straty. Nie bez znaczenia było również to, że analitycy CreditSights opublikowali raport, w którym twierdzili, że UBS (największy bank europejski) mógł stracić nawet 9 mld USD na inwestycjach w obligacje CDO.

Poza tym największy na świecie ubezpieczyciel, szwajcarska firma Swiss Re poinformowała, że też tworzy rezerwy na sumę 1,07 mld USD. Byki trzymały się bardzo dzielnie, ale zły początek sesji w USA doprowadził do sporych spadków. W przypadku rynku brytyjskiego wręcz bardzo dużych (FTSE stracił 2,7 proc.).

Już dawno nie widziałem na giełdach amerykańskich tak złych nastrojów w tygodniu, w którym jest Dzień Dziękczynienia (w czwartek). Ten tydzień uważany jest za oficjalny start sezonu świątecznego i najczęściej rozpoczyna się też wtedy tzw. ,,rajd św. Mikołaja".

Listopad był dla akcji niekorzystny ostatnio w 2001 roku, czyli w trakcie bessy. Prawdę mówiąc trudno było mi uwierzyć w to, że w poniedziałek byki nie opanują sytuacji nawet wtedy, kiedy indeksy spadały już dobrze powyżej 1,5 procent szczególnie, że powody dla ich spadku były dosyć wątłe.

Przede wszystkim Goldman Sachs dał rekomendację ,,sprzedaj" dla Citigroup twierdząc, że w ciągu 2 kwartałów bank ten wpisze w straty kolejne 15 mld dolarów. Obniżył też prognozy zysku dla Merrill Lynch, Morgan Stanley, JP Morgan i Lehman Brothers. Połączenie tego raportu z informacjami o stratach europejskiego UBS i Swiss Re doprowadziło do przeceny w sektorze sprzedaży detalicznej.

Przeciwwagą było to, że Abby Joseph Cohen (też z Goldman Sachs), uznawana w czasach hossy XX wieku za nieomylnego guru, opublikowała raport, w który prognozuje wzrost indeksu S&P 500 do końca roku do 1.600 pkt. (czyli o ponad 10 procent) twierdząc, że inwestorzy skupią się na spółkach spoza sektora finansowego. Uważam, że to nie jest racjonalna prognoza. Napiszę o tym więcej w komentarzu tygodniowym.

Gracze już AJC za guru nie uważają, więc jej raport pozostał bez echa. Niepokojono się nadal stanem rynku sprzedaży detalicznej. Lowe's (sprzedaż detaliczna wyposażenia dla domów) poinformował o 10. procentowym spadku zysku i obniżył prognozy na ten rok. Opublikowany przez NAHB indeks rynku nieruchomości pozostał na rekordowo niskim poziomie (ale faktem jest, że oczekiwano spadku), co też nie poprawiało wiary w amerykańskiego konsumenta.

Na domiar złego Consumer Federation of America i Credit Union National Association opublikowały raport mówiący o planach konsumentów. Okazało się, że 35 procent Amerykanów ma zamiar wydać w okresie świątecznym mniej niż rok temu. Niby słabo, ale rok temu twierdziło tak 32 procent, czyli nie tak dużo mniej, a indeksy rosły.

Zawirowania na rynku akcji doprowadziły do szybkich i dużych zmian na rynku walutowym, ale dla kursu EUR/USD oznaczało to przejażdżkę w dół i powrót do piątkowego zamknięcia. Straszył mocno spadający kurs USD/JPY. Jak zwykle spadające ceny akcji doprowadzało do zamykania pozycji carry trade, to wzmacniało jena, co straszyło kolejnych graczy, którzy też szybko zamykali pozycje i jeszcze bardziej jena wzmacniali. Powstawało klasyczne sprzężenie zwrotne.

Zamykanie tych pozycji zazwyczaj szkodzi rynkowi surowców. I rzeczywiście spadła cena złota i załamała się cena miedzi (kontrakty staniały o blisko 6 procent). W tym ostatnim przypadku mówiło się też o znacznym zmniejszeniu popytu. Zapasy monitorowane przez londyńską giełdę metali (LME) wzrosły do poziomu 7. miesięcznego maksimum.

Powodem pogorszenia nastrojów mogła być też decyzja chińskiej Bankowej Komisji Regulacyjnej, która zaleciła bankom ograniczenie działalności kredytowej do końca tego roku, co może zmniejszyć produkcję, a co za tym idzie popyt na miedź.

Zdrożała jednak ropa. Pomagały jej podobno wypowiedzi kilku krajów grupy OPEC, które podczas weekendowego szczytu tego kartelu zachęcały do częściowego odejścia od kwotowania ropy w dolarach na rzecz euro. Słowo ,,podobno" jest tu jak najbardziej na miejscu, bo gdyby rynki rzeczywiście uwierzyły w taką dywersyfikację, to dolar straciłby przecież bardzo mocno, a tak się nie stało. Widać wyraźnie, że przed sezonem grzewczym ciężko będzie ropę trwale przecenić.

Jak widać było trochę negatywnych informacji, ale prawie panika, jaka panowała na parkietach przez dobre 5 godzin była lekko przesadzona. Wielu graczy jeszcze wierzy w kontynuację hossy i w to, że po weekendzie rozpocznie się rajd św. Mikołaja, więc nic dziwnego, że na 1,5 godziny przed końcem sesji byki zaatakowały. Nie miały jednak wystarczająco dużo siły, żeby zatrzymać przecenę. Sesja sygnalizuje, że gracze zaczynają wpadać w panikę, ale nie znaczy to, że po Święcie Dziękczynienia sytuacja się nie zmieni. Fundusze przecież zrobią wszystko, żeby w miarę dobrze zakończyć rok.

Po sesji raport kwartalny opublikował Hewlett-Packard. Zarówno zysk jak i prognozy były wyższe od oczekiwań. Również Nordstrom (sieć sprzedaży detalicznej artykułów wyższej jakości) opublikował raport z zyskiem większym od (obniżonych wcześniej) prognoz.

Wystarczyło to do podniesienie kursu akcji w handlu posesyjnym o ponad dziesięć procent. Nic dziwnego, że wzrósł indeks handlu posesyjnego i, mimo spadków indeksów w Azji, rosły rano kontrakty na amerykańskie indeksy. Te wczorajsze informacje to jednak tylko zaliczka, która wcale nie musi zapewnić dzisiaj odbicia. Dużo się może w czasie dnia jeszcze wydarzyć.

Dzisiaj w centrum uwagi będą dane z amerykańskiego rynku nieruchomości oraz raporty Fed. Co prawda ilość rozpoczętych budów domów nie sygnalizuje jakie będą ich ceny, ale gracze mogą zareagować (pozytywnie), jeśli dane będą lepsze od oczekiwań. Do złych wszyscy się już od dawna przyzwyczaili. Dzisiaj powinien zostać opublikowany protokół z posiedzenia FOMC (piszę ,,powinien", bo nie wszystkie portale o tym informują).

Jeśli nawet się pojawi to wielkiego wpływu na zachowanie rynków nie powinien mieć. Z ostrożności trzeba jednak przypomnieć, że czasem gracze wykorzystują to, co i tak już znają jako pretekst do wywołanie ruchu. Zostaną też opublikowane rozszerzone prognozy makroekonomiczne Fed (zapowiadał to tydzień temu Ben Bernanke, szef Fed). Można założyć, że nie zaszkodzą posiadaczom akcji, bo pojawia się tam tylko już znane opinie, ale uwaga o szukaniu pretekstu ma i tutaj zastosowanie.

GPW w pozycji wyczekującej

W poniedziałek złoty od rana nieznacznie wzmacniał się w stosunku do euro i tracił do dolara reagując na spadek kursu EUR/USD. Jednak już przed południem zaczął tracić do obu głównych walut i skończył dzień sporym osłabieniem do euro i niezbyt dużym do dolara. Kurs EUR/PLN wrócił do półtorarocznego kanału trendu spadkowego, który opuścił w październiku tego roku. Taki powrót powinien być traktowany jako krótkoterminowy sygnał sprzedaży złotego.

Dzisiaj dowiemy się, jaka w październiku była dynamika produkcji i jej ceny (PPI). Dane o PPI zostaną zlekceważone, ale dynamika będzie bardzo analizowana. We wrześniu wzrosła jedynie o 5,2 proc. teraz prognozuje się wzrost o 9 procent, co byłoby nie znakomitym, ale z pewnością przyzwoitym wynikiem.

Jeśli produkcja wzrośnie mocniej to dla giełdy lepiej. Kolejne dane gorsze od oczekiwań potwierdzą to, co już wiemy: gospodarka zaczyna zwalniać. Może się okazać, że słabe dane tym razem rynkowi akcji zaszkodzą (złotemu też). Niezłe zostaną zlekceważone.

GPW poszła w poniedziałek śladem giełd amerykańskich, na których w piątek indeksy wzrosły i europejskich. Nasze indeksy rosły, ale popyt był równie nieśmiały jak na pozostałych rynkach europejskich.

Być może trochę, ale nieznacznie, nastroje psuło obniżenie rekomendacji dla polskich akcji przez Credit Suisse. Już po 1,5 godziny handlu nastroje znacznie się pogorszyły. Osuwające się indeksy na innych giełdach europejskich znacznie zmniejszyły skalę wzrostu WIG20 (podtrzymywał ten indeks rosnący kurs spółek paliwowych i TPSA)
, a MWIG40 wylądował na minusach, które szybko potem powiększał.

Obrót był bardzo mały, co sygnalizowało, że gracze wstrzymują się z decyzjami, Najwyraźniej targały nimi uczucia ambiwalentne. Z jednej strony czekano na spadkową sesję w USA, co pogarszało nastroje, ale z drugiej trudno było uwierzyć w to, że końcówka roku nie przyniesie gigantycznego window dressing, czyli rajdu św. Mikołaja. Na tak małym obrocie wyrysować można dosłownie wszystko, więc nic dziwnego, że byki doprowadziły WIG20 do końca sesji na mini-plusie, a fixing pozwolił na półprocentowy wzrost, którym nie należy się sugerować.

Wczorajsza, nerwowa sesja w USA może dzisiaj na otwarciu sesji popsuć nastroje na GPW. Jednak tylko wtedy, gdyby indeksy w Europie jeszcze spadały (w drugiej połowie dnia powinny rosnąć).

Trzeba też zauważyć, że akcje KGHM, która tak mocno waży w indeksie WIG20 (10,8 proc.), nie odzwierciedlały wczoraj przeceny na rynku miedzi - po zakończeniu naszej sesji staniała o blisko 6 procent.

Doskonale wiemy jednak, że po Dniu Dziękczynienia obraz rynku amerykańskiego, a co za tym idzie i światowego, może się na kilka tygodni nagle zmienić, więc na naszej giełdzie nadal powinno panować wyczekiwanie. W końcu przecież można dzisiaj zapolować na odbicie w USA. W tej sytuacji nie widzę sensu poddawaniu się panice, nawet, gdyby chwilowo taka się pojawiła. Nie zmienia to postaci rzeczy, że sytuacja jest coraz bardziej poważna.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)