Otwarcie handlu na WIG20 wypadło 26 punktów poniżej wczorajszego poziomu odniesienia. Pierwsze godziny notowań były próbą rozpędzenia indeksu blue chipów, który przybrał tendencję niewielkich zmian w trakcie sesji. Skończyło się na próbie, to znaczy pierwsza połowa notowań przybrała ostatecznie formę płaskiej konsolidacji.
Zwiększony ruch na największych spółkach zaczął się między godziną 13:00 a 14:00, kiedy to rynek wciąż oczekiwał na dane z USA. Kolejno obserwowaliśmy trend spadkowy intraday, który przyniósł obsunięcie WIG20 o ponad -2 procent. Nieco lepiej zachowywały się indeksy spółek mniejszej kapitalizacji, które traciły wtedy w okolicy -1 procent. Ostatnia godzina notowań przyniosła nerwową przepychankę popytu i podaży, a sam finisz to akcent sprzedających.
Aktywność krajowych inwestorów należała do umiarkowanych. 1 miliard złotych na szerokim rynku nie został zdobyty przed godziną 16:00. Z kolei na zamknięciu odnotowaliśmy niecałe 1,2 miliarda złotych. Około 78 procent sumarycznej wartości obrotu przypadło na największą dwudziestkę.
Notowania na giełdy europejskich nie były argumentem za długą pozycją. Indeksy traciły w podobnym tempie jak warszawski parkiet. Na wyróżnienie zasługuje BUX, który zniżkował -4 procent, ale jest to naturalną reakcją inwestorów na wczorajsze szaleńcze wzrosty na Węgrzech.
W trakcie sesji poznaliśmy liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem, gdzie odnotowano 631 tys. wobec oczekiwań rynkowych na poziomie 630 tys., zatem dane nie mogły zdecydowanie wpłynąć na rynek. Po godzinie 16:00 poznaliśmy Indeks Fed z Filadelfii, gdzie komunikat przyniósł -22,6 punktów wobec wskazań ankietowanych na poziomie -19 punktów. Ta informacja była argumentem pośród obozu niedźwiedzia. Z kolei Indeks wskaźników wyprzedzających - odczyt 1 procent - za miesiąc kwiecień okazał się lepszy od konsensusu rynkowego na poziomie 0,6 procent.