Tamtejsze kontrakty notowały wczesnym popołudniem 2% zwyżki. Po otwarciu amerykańskie indeksy szybko podwoiły te wartości. U nas popyt nie dotrzymywał jednak kroku rajdowi byków za oceanem i ostatecznie zakończyliśmy sesję wzrostem o ,,tylko" 1,8% na poziomie 1481,4 pkt.
Poprawa nastrojów w USA spowodowana była doniesieniami o zysku operacyjnym w wysokości 8,3 mld USD jakie według prezesa Citigroup miał on osiągnąć w styczniu i lutym. Inwestorzy odebrali to jako sygnał, że ogromna pomoc rządowa dla sektora finansowego przynosi zamierzony skutek.
Indeksy zareagowały na te wieści małą euforią. S&P500 zyskał 6,4% i powrócił ponad poziom 700 pkt. DJIA wzrósł o 5,8% a Nasdaq Comp o 7,1%. WIG20 mimo wczorajszego wzrostu nie przebił się przez linię poprowadzoną przez maksima kilka większych świec (17.02, 23.02, 6.03), które powstały w czasie wzrostowego ruchu od dołka z połowy lutego. Dziś są szanse, że dojdzie do przebicia wspomnianej linii, która przebiega obecnie kilka punktów poniżej 1500 pkt. Ważniejsze będzie jednak to czy inwestorom uda się w wyraźny sposób kontynuować wzrostowy ruch. Mimo wtorkowych zdecydowanych wzrostów na światowych parkietach, u nas inwestorzy nie wykazywali zbyt wielkiego entuzjazmu.
Może to sugerować, że nasza giełda po okresie lepszego zachowania na tle innych rynków, w czasie odbicia może pozostawać w tyle. O ile do tego mocniejszego odbicia dojdzie. Na razie najważniejsze światowe indeksy znajdują się poniżej ważnych w średnim terminie oporów w postaci listopadowych dołków. Dziś rano, jeszcze na fali wczorajszych wzrostów, 4,6% zyskiwał japoński Nikkei225. Natomiast kontrakty na S&P500 lekko zniżkowały.
ZOBACZ TAKŻE: