*Koniec tygodnia wypadł na warszawskiej giełdzie bardzo słabo. Podczas gdy zachodnio europejskie parkiety utrzymywały się przy tegorocznych maksimach rodzimy WIG20 tracił na wartości. *
O ile początek notowań i próba wyjścia ponad 2000 pkt była zgodna z oczekiwaniami to późniejsze spadki mogły być niemałym zaskoczeniem. Podaż pomimo dobrych nastrojów w otoczeniu zdominowała rynek i ostatecznie doprowadziła do zamknięcia na poziomie dziennego minimum (2148,76 pkt), co oznacza spadek o 1,7%. W tym samym czasie niemiecki DAX wzrósł o 0,5%, a francuski CAC40 o 0,8%.
Blisko poziomów z czwartkowego zamknięcia zakończyła się również sesja za oceanem (S&P500 -0,1%, DJIA -0,2% i NASDAQ -0,2%) choć na rynek napływały pozytywne informacje z gospodarki. Odnotowano wyższy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan (70,2 pkt) oraz podwyższenie prognozy wyników przez Federal Express (największa firma kurierska w USA). Brak reakcji na powyższe dane sugeruje, że w obecnych cenach uwzględniono już poprawę sytuacji makroekonomicznej oraz sytuacji w samych spółkach.
Pojawia się więc pytanie kiedy obecne wyceny okażą się dla inwestorów zbyt wysokie, co być może już ma miejsce na warszawskim parkiecie. Określenie trendu na najbliższe dni wydaje się niezmiernie trudne. Kluczowym poziomem dla podaży powinna być wysokość 2100 pkt, a dla popytu 2200 pkt. Niemniej wraz ze zbliżającym się piątkiem (dzień wygasania kontraktów) możemy być świadkami nieoczekiwanych ruchów. Natomiast dzisiejszy poranek przynosi spore spadki w Japonii (NIKKEI225 -2,3%) oraz 0,8% zniżkę kontraktów terminowych na S&P500. Z danych makro poznamy o godz. 11 dynamikę produkcji przemysłowej w Eurolandzie (-0,2% m/m).