Inwestorzy nie mają zapewne aż tak dobrych nastrojów, by podśpiewywać sobie przed czwartkową sesją na warszawskiej giełdzie. A najlepiej pasowałby do tego stary przebój zespołu T-Love zaczynający się od słów ,,Stany, Stany, szalona jazda, zjednoczonych łopot flag".
Bo to właśnie sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest odpowiedzialna za szaloną jazdę w dół giełdowych indeksów w Warszawie. A ściślej pisząc - wypowiadane przez kolejne renomowane banki inwestycyjne zapowiedzi, że gospodarka USA właśnie weszła w fazę kurczenia się.
Wracając do wątku muzycznego, trzeba zauważyć, że w przypadku naszych inwestorów flagi są śnieżnobiałe i oznaczają bezwarunkową kapitulację optymistów. I rzeczywiście można sobie wyobrazić, że łopotały w środę nad parkietem.
Środowy pogrom na parkiecie - przed spadkiem ceny uchroniła się tylko co dziesiąta notowana spółka - mogła pogrążyć morale nawet najbardziej zatwardziałych zwolenników hossy. WIG20 zjechał o prawie 1,9 proc., indeks średnich spółek mWIG stracił 4,5 proc., zaś barometr nastrojów małych spółek sWIG - prawie 3,6 proc. W trakcie sesji dwa ostatnie indeksy były na minusie aż o ponad 5 proc.
Złe nastroje panowały w środę na wszystkich dużych giełdach europejskich. Indeksy w Londynie, Paryżu i Frankfurcie straciły od 0,9 do 1,3 proc. W Polsce akcje spadały dużo mocniej i niewykluczone, że stoją za tym zlecenia funduszy inwestycyjnych, które wciąż są pod presją inwestorów wypłacających pieniądze i przenoszących je na bezpieczne lokaty.
Z szacunków powierników wynika, że w grudniu Polacy wycofali z nich netto (czyli już uwzględniając wpłaty nowych oszczędności) ponad 1,1 mld zł.
Bardzo wysokie obroty, które wyniosły niemal 2,5 mld zł, dowodzą tego, że nerwy dużej części graczy w środę puściły. Ale paradoksalnie może to być dobry sygnał na przyszłość.
Tego rodzaju strząśnięcia często kończą fale spadkowe. Tak może być i tym razem, bo tzw. analiza techniczna (czyli analiza wykresów cen akcji, indeksów i wyliczanych na ich podstawie wskaźników) sugeruje, że rynek jest bardzo ,,wyposzczony". I zapewne odbicie jest bardzo blisko.
Zwłaszcza, że wieczorem wzrostami zakończyła się środowa sesja na Wall Street.
Pytanie tylko na jak długo spadki zostaną zatrzymane i czy popyt będzie miał siłę na dłuższe odreagowanie. Nie da się ukryć, że indeks całego rynku WIG przełamał wyraźnie linię pięcioletniej hossy, co jest sygnałem najgorszym z możliwych.