Wzrostom pomagały nienajgorsze nastroje w Zachodniej Europie, jednak wzrosty na tamtych parkietach były o wiele skromniejsze. Prawa rynku już takie są, że to co najsilniej spadało w przypadku odbicia również pokazuje największą skalę wzrostów. Widać to wyraźnie w przypadku naszych banków, które tak niedawno notowały dwucyfrowe spadki swoich kursów, podczas gdy dzisiaj ruch był ponownie dwucyfrowy, ale w stronę przeciwną.
W przypadku indeksu WIG20 taniały jedynie akcje KGHM i Agory, która poinformowała o większej niż oczekiwano stracie za ostatni kwartał zeszłego roku. Kursowi nie pomagały zapewnienia o chęciach dalszych akwizycji czy szacunki oszczędności programu zwolnień na ok. 11 mln zł. O kosztach mówi zresztą coraz więcej spółek. W sytuacji, gdy strumień przyszłych przychodów jest coraz bardziej niepewny, to na czym skupiają się przedsiębiorstwa to kontrola i redukcja swoich wydatków.
Wzrostom na parkiecie nie przeszkadzały fatalne dane makro. Otóż, produkcja przemysłowa w styczniu spadła w stosunku rocznym o prawie 15 proc, czyli więcej niż prognozowano. Co prawda chwilowa reakcja w postaci zwiększonej podaży się pojawiła, ale prowzrostowe nastroje za oceanem nie zniechęcały byków do kontynuowania swoich zakupów. Ostatecznie WIG20 zamknął się ponad 5 proc. powyżej wczorajszych cen zamknięcia.
Na rynku walutowym zobaczyliśmy drugi dzień siły naszej waluty. Od samego rana więcej było chętnych na zakup złotego niż jego sprzedaż. Nawet Goldman Sachs poinformował w środę wieczorem, że zamyka swoje pozycje na naszym rynku walutowym. Broker liczył na 6 proc. zysk, ale udało mu się zainkasować aż 8 proc. na słabości złotego. Co warte podkreślenia, dobrze zachowywały się inne waluty regionu, więc Polska nie jest osamotnianą wyspą. Węgierski forint czy korona czeska również wykazują swoją siłę.
ZOBACZ TAKŻE: