Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Piotr Bera
Piotr Bera
|
aktualizacja

Słowacja i Czechy postawiły na atom. Dzięki temu taniej produkują energię

Podziel się:

Podczas gdy Niemcy nadal debatują nad wydłużeniem działalności trzech elektrowni jądrowych, Słowacy i Czesi stawiają na atom. W ten sposób oba kraje chcą uniezależnić się od rosyjskich surowców. - Czechy i Słowacja już nie mają wyboru. Atom jest niezbędny w ich miksie energetycznym - uważa Piotr Rudyszyn z Instytutu Jagiellońskiego.

Słowacja i Czechy postawiły na atom. Dzięki temu taniej produkują energię
Elektrownia jądrowa w czeskich Dukovanach. Uruchomiono ją w połowie lat 80. XX w. (Adobe Stock, ZhangHuaHong)

W Czechach działa sześć reaktorów atomowych o łącznej mocy 4 GW produkujących ok. 1/3 potrzebnej energii elektrycznej. Na Słowacji atom odpowiada za 52,3 proc. zapotrzebowania na elektryczność. Działają tam cztery siłownie, a wkrótce do użytku zostaną oddane dwie kolejne. Nasi sąsiedzi postawili na energię atomową już kilkadziesiąt lat temu i nadal będą ją rozwijać.

Teoretycznie, gdyby w liczbach bezwzględnych w Polsce zainstalowano 4 GW mocy w atomie, to moglibyśmy wyłączyć elektrownię Bełchatów. A jest to największa elektrownia w naszym kraju. Wtedy moglibyśmy oszczędzić na opłatach za 30 mln t emisji CO2, a uprawnienie do emisji jednej tony kosztuje obecnie 70 euro - mówi Jakub Wiech z portalu Energetyka 24.

Ekspert dodaje, że gdyby w Polsce atom, tak jak w Czechach odpowiadał za 37 proc. produkcji energii [dane za Światowym Stowarzyszeniem Energii Atomowej - przyp. red.], to możliwe byłoby wyłączenie połowy elektrowni węglowych. Moglibyśmy zapomnieć o imporcie węgla, a obecne problemy z jego dostępnością nie istniałyby. Ponadto moglibyśmy eksportować energię elektryczną, która byłaby tania i stabilna.

Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego energia produkowana z wykorzystaniem atomu byłaby od 2,5 do 4 razy niższa niż w przypadku elektrowni węglowej.

"W zależności od wybranej w Polsce technologii i wariantu budowy, koszt za 1 kWh wahałby się od 12 gr do 17,5 gr. Dla porównania, obecny koszt wyprodukowania 1 kWh z nowej elektrowni węglowej wyniósłby blisko 50 gr" - napisano w "Tygodniku Gospodarczym PIE".

Energia z atomu jest tańsza

Zgodnie z założeniami PIE niższy koszt energii elektrycznej wyprodukowanej przez elektrownie jądrowe wynika głównie ze znacznie niższych kosztów paliwa (ok. 2,5-3 gr/kWh) niż w elektrowniach węglowych, dla których do cen węgla trzeba także doliczyć koszt certyfikatów emisji CO2 (łącznie 44,8 gr/kWh).

"Poza wyższą opłacalnością elektrownie jądrowe charakteryzują się zerową emisją bezpośrednią i bardzo niską emisją w przeliczeniu na cały cykl życia (tj. wytworzenie komponentów, proces budowy, działanie elektrowni, logistyka, rozbiórka, utylizacja odpadów) - oświadcza PIE.

Czego nie można powiedzieć o elektrowniach węglowych. Jeszcze w 2020 r. elektrownia Bełchatów była największym emitentem CO2 w Europie. W dodatku cenę energii elektrycznej ustala się na podstawie kosztu jej produkcji w najdroższej elektrowni. Nad Wisłą ponad 70 proc. produkcji energii elektrycznej pochodzi z węgla. Centrum Informacji o Rynku Energii przypomina, że koszt wytworzenia energii elektrycznej składa się w większości z kosztu CO2 (59 proc.).

Czesi mają droższy prąd niż Polska, ale nie są to wielkie różnice. Zasada na rynku energii jest prosta - ona tyle kosztuje, ile kosztuje ostatnia potrzebna MWh. Wiaderko musi być pełne, ale nie może być też puste. Jeśli dany kraj ma dużo prądu, to ten będzie tańszy np. dzięki atomowi. Ale jeśli jest problem z reaktorami, jak teraz we Francji, to trzeba szukać energii gdzie indziej. Wtedy prąd jest koszmarnie drogi - stwierdza Rudyszyn.

Jest drogo, pomimo atomu

W takiej sytuacji są obecnie Czesi i Słowacy. Elektrownie jądrowe nie zaspokajają w 100 proc. potrzeb obu krajów. - Czesi zamknęli wszystkie elektrownie opalane węglem kamiennym, a wiatrem oraz energią wodną nie wyprodukują więcej niż 10 proc. miksu energetycznego. Atom jest jedynym wyjściem - uważa ekspert IJ.

Rudyszyn dodaje, że "dziś prąd jest drogi, ale każdy kraj, który posiada atom, długofalowo na tym zyskuje. Jednakże im więcej źródeł energii, tym jest tańsza." Dlatego Czesi i Słowacy muszą resztę potrzebnej energii zastępować OZE. Z tym jest jednak problem, a wojna w Ukrainie pokazała, jak cenny tymczasowo może być węgiel. A gaz od Putina słono kosztuje.

Słowacki rząd przygotowuje obywateli na znaczne podwyżki. Urząd Regulacji Przemysłów Sieciowych wydał prognozę pokazującą, ile zapłacą Słowacy, jeśli rząd nie wesprze w ich opłatach za rachunki.

"Regulator szacuje, że gospodarstwo domowe, które zapłaci w tym roku ok. 1 tys. euro za regularne zużycie energii elektrycznej oraz ogrzewanie, zapłaciłoby do 2,5 tys. euro w przyszłym roku. Jest to wzrost o około 1,5 tys. euro rocznie i prawie 120 euro miesięcznie" - informuje portal ekonomika.pravda.sk.

Zdaniem słowackiego dziennika powodem tak gwałtownego wzrostu są wysokie ceny surowców na rynkach. A na to wpływa rosyjska inwazja na Ukrainę i związana z nią niepewna przyszłość. Moskwa i Gazprom również dławią dostawy gazu do Europy, co podnosi cenę towaru.

"Na początku sierpnia cena prądu na praskiej giełdzie PXE oscylowała wokół 386 euro za MWh. Jednocześnie MWh kosztowała rok temu zaledwie 79 euro. Oznacza to prawie pięciokrotny wzrost cen energii elektrycznej" - czytamy.

Podobnie jest w Czechach, gdzie ceny prądu są o 70 proc. wyższe niż przed rokiem. Raport Komisji Europejskiej nie pozostawia złudzeń - drożej niż w Pradze (40 eurocentów za kWh) jest w Wiedniu, Londynie, Rzymie, Kopenhadze i Berlinie. Najtaniej było w Belgradzie, Budapeszcie i Kijowie.

Premier Czech już w czerwcu podczas telewizyjnego orędzia do narodu zapowiadał, że światowy kryzys energetyczny dotknie także Czechy.

Podwyżki cen energii, które czekają nas w najbliższych miesiącach, będą dla wielu z was szokiem. Państwo nie ma pieniędzy, aby zrekompensować tę podwyżkę w całości i każdemu - cytuje premiera Fialę czeski portal expats.cz.

"Odwrót od rosyjskiego gazu, który rok temu zaspokajał 40 proc. potrzeb w UE, jest bolesnym procesem" - pisze "Politico".

Trzeba uniezależnić się od Rosji

W ciągu najbliższych kilku lat Słowacja chce osiągnąć bezemisyjność, głównie dzięki energii jądrowej. Szacuje się, że atom będzie odpowiadać nawet za 70 proc. produkowanej energii, a OZE 25 proc. W budowie są kolejne dwa reaktory o mocy 880 MWe. Podobnie jest w Czechach, gdzie rząd rozpisał przetarg na realizację nowego reaktora, który ma zastąpić kończące żywot bloki w Dukovanach. Nowy reaktor ma zostać uruchomiony do 2036 r., co zwiększy udział energii jądrowej w produkcji energii elektrycznej do 40 proc. w 2040 r.

Szef czeskiego rządu Petr Fiala przyznał, że budowa nowej siłowni będzie kolejnym krokiem w stronę samowystarczalności energetycznej kraju. Zbuduje go koncern CEZ, do którego należą obie czeskie elektrownie jądrowe, zarówno Dukovany (2040 MW), jak i Temelin.

Wiadomo jednak, że reaktora nie dostarczą ani rosyjskie, ani chińskie firmy, gdyż ich udział w nowej inwestycji mógłby "stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Republiki Czeskiej". W przetargu uczestniczą trzy firmy: Westinghouse z USA, EDF z Francji i KHNP z Korei Południowej.

Niezależność energetyczna i właściwy miks źródeł energii okazuje się szczególnie kluczowy w czasie, gdy Rosja najeżdża Ukrainę i tak naprawdę gospodarczo atakuje całą Europę - powiedział Fiala, którego cytuje Bloomberg.

W miksie energetycznym Czech nadal rządzi węgiel (40 proc.), ale wkrótce wyprze go atom. Trzeci jest gaz ziemny (8 proc.). Energia słoneczna to jedynie 3 proc., lecz to ma ulec zmianie.

- Rozwój odnawialnych źródeł energii w Czechach od lat stoi w miejscu i dlatego mamy problem. Z drugiej strony, mamy niewykorzystany potencjał - dodał Jiri Koželouh, szef programu klimatycznego, energetycznego i odpadowego w ruchu ekologicznym Hnutí Duha.

Czeski rząd obiecał, że do 2025 r. panele fotowoltaiczne pojawią się na dodatkowych 100 tys. dachów. Inwazja na Ukrainę miała uzmysłowić Czechom, jak bardzo uzależnieni są od dostaw rosyjskiego gazu. Za co obwinia się poprzedni gabinet byłego premiera Andreja Babiša. Teraz obecny szef rządu zapowiada, że Czechy mają stać się "suwerennym państwem energetycznym" w ciągu pięciu lat.

Państwo czeskie powinno zająć się sednem problemu, czyli w pełni wykorzystać własne siły i dostępne środki finansowe do budowy nowych elektrowni jądrowych – mówi w rozmowie z "Deutsche Welle" ekonomista Lukas Kovanda.

Dlaczego atomu nie ma w Polsce

- Rozwój energetyki jądrowej u naszych sąsiadów to efekt uboczny przynależenia Słowacji i Czech do bloku sowieckiego. W Polsce – również będącej w tymże bloku – sprawy potoczyły się jednak inaczej. Katastrofa w Czarnobylu w 1986 r. wpłynęła negatywnie na podejście społeczeństwa do atomu. Po 1989 r. zwrócono się w kierunku energetyki węglowej, co było decyzją polityczną, podyktowaną głównie interesem górniczych związków zawodowych. W III RP wchodziliśmy z 400 tys. górników i silną "Solidarnością". Teraz mamy nieco ponad 80 tys. górników - wyjaśnia Jakub Wiech.

Wiech uważa, że dyskutując o atomie, nie można pominąć polityki. Ona jest tu kluczowa.

- Tę szansę lata temu zaprzepaszczono ze względu na interes związkowców. Teraz zaś interes państwa powiązany jest z interesem grupy rządzącej, co sprawia, że nie inwestuje się w projekty, których realizacja przekracza okres jednej kadencji. Dlaczego dane ugrupowanie polityczne ma pompować pieniądze w polityczne frukta, które zbierze ktoś inny? - zastanawia się.

Energetyka jądrowa potrzebuje nawet kilkunastu lat na jej rozwinięcie. Budowa elektrowni na świecie zajmuje średnio siedem lat, a w Chinach cztery. Długi okres budowy w USA i Europie ma wynikać z przeregulowania oraz niedostosowania rynku do rozwoju technologii jądrowych. - UE stawia przede wszystkim na OZE, gdzie szybko buduje się instalacje i szybciej można zyskać. Reaktory jądrowe mogą pracować nawet przez 80 lat i w tej perspektywie są tanie w eksploatacji. Atom pozwala też zmniejszyć zapotrzebowanie na paliwa kopalne, co jest kluczowe w czasach kryzysu. Państwa, które mają rozwiniętą energetykę jądrową mają większe szanse na łagodniejsze przejście przez trudne czasy - Wiech.

Według założeń amerykańsko-japońskiej firmy GE-Hitachi Nuclear Energy pierwszy reaktor jądrowy BWRX-300 w Polsce zacznie działać w 2029 r. Według ostatniego badania ARC Rynek i Opinia aż 64 proc. Polaków chce przyspieszenia prac nad rozwojem energetyki jądrowej.

Piotr Bera, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl