Czwartkowa sesja na warszawskiej giełdzie zakończyła się niewielkimi, korekcyjnymi spadkami głównych indeksów. Rynkowi doskwiera brak kapitału krajowego i tego zza granicy, a część inwestorów wykorzystuje marazm na GPW do realizacji zysków.
- _ Dzisiejsze spadki nie są duże. Mieliśmy trzy sesje prowzrostowe i dziś mamy korektę tego delikatnego wzrostu. Rynek jest nerwowy, jest pokusa realizacji zysków _- powiedział Tomasz Leśniewski, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK.
Zdaniem analityka, rynek cierpi na mocny niedobór kapitału nie tylko ze względu na odpływ środków z funduszy inwestycyjnych, ale również brak kapitału spekulacyjnego zza granicy, który w dłuższej perspektywie mógłby także zmobilizować krajowych inwestorów.
- _ W perspektywie tygodni i nawet miesięcy nie spodziewam się jakiegoś większego napływu pieniędzy na warszawski rynek. Sentyment do krajów wschodzących nie jest najlepszy. Dobrym scenariuszem byłoby, gdyby udało się utrzymać na obecnym poziomie _- uważa Leśniewski.
Analityk nie wyklucza, że WIG20 może powrócić do poziomu 3.000 pkt, jednak ostatnie niewielkie wzrosty odbywały się przy małych obrotach rzędu 700, 800 mln zł i obecnie to może być maksimum możliwości rynku.
W czwartek na zamknięciu sesji WIG20 stracił 0,20% do 2.922,70 pkt, zaś WIG spadł o 0,27% i wyniósł 46.997,47 pkt. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,06 mld zł.