Branża hotelarska ledwo zipie. Czeka nas fala upadłości
Hotelarze nadal z niepokojem spoglądają do kalendarza rezerwacji. Nigdy w ostatnim tygodniu czerwca nie było tak wielu wolnych miejsc noclegowych. Zresztą nawet ci, których sytuacja wygląda obiecująco, nie mogą być pewni, że turyści przyjadą. Zła pogoda czy zaostrzenie reżimu położy kres nadziei na choćby umiarkowanie dobry sezon.
Odmrożenia w branży turystycznej nie widać. Wprawdzie klienci mogą rezerwować noclegi od 4 maja, ale obiekty noclegowe wciąż mają więcej pokoi wolnych niż zajętych. W niektórych proporcja ta wygląda tak niepokojąco, że ich właściciele mają powody widzieć przyszłość w czarnych barwach.
Według przeprowadzonych w połowie czerwca badań Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP), aż 87 proc. hoteli ma problemy z utrzymaniem płynności finansowej. Jedna trzecia hoteli musiała przeprowadzić zwolnienia wśród pracowników etatowych, a prawie dwie trzecie zdecydowało się na obniżki cen usług, licząc, że pomogą przyciągnąć gości – przytacza wyniki badań "Rzeczpospolita".
Wszyscy hotelarze zakładali, że maj i czerwiec trzeba jakoś przetrwać, a lato przyniesie poprawę sytuacji. Tak się może jednak nie zdarzyć. Przeszło trzy czwarte hoteli miejskich i blisko połowa położonych poza miastami informuje, że na lipiec i sierpień mają zarezerwowane zaledwie 20 proc. pokoi.
Stosunkowo najmniej boją się właściciele obiektów w popularnych miejscowościach, np. Kołobrzegu czy Świnoujściu, ale przecież i tam nie ma gwarancji frekwencji. Wystarczy dłuższe zepsucie pogody, zaostrzenie zasad sanitarnych czy po prostu fakt, że Polacy postanowią jednak jechać autem nad Adriatyk lub przełamią strach przez samolotem i polecą w dowolne miejsce w Europie. Promocje ogłaszane przez linie lotnicze z pewnością pomogą podjąć taką decyzję.
Już zupełnie najgorsza sytuacja jest w obiektach nastawionych na gości biznesowych i konferencyjnych. Według ostrożnych prognoz ruch w tym biznesie pojawi się jesienią, o ile oczywiście firmy zaczną wysyłać pracowników w podróże służbowe i będą pojawiać się zamówienia na organizację spotkań i konferencji. Ale to prawdopodobnie nie będzie to, co przed epidemią. Popularność telekonferencji może położyć kres zwłaszcza tym mniej istotnym wyjazdom służbowym.
Z badania IGHP wynika, że ponad 93 proc. hoteli skorzystało z rozwiązań oferowanych w ramach poszczególnych tarcz antykryzysowych, jak np. dofinansowanie do wynagrodzeń, postojowe czy wstrzymanie opłat ZUS. Dla co czwartego hotelu pomoc w przeliczeniu na jeden pokój nie przekroczyła kwoty 5 tys. zł, połowa otrzymała poniżej 7 tys. zł, a kolejne 25 proc. uzyskało więcej niż 9 tys. zł.
To jedna strona medalu, bo też zaledwie 5,5 proc. hoteli oceniło wsparcie rządu pozytywnie. Problemem branży są także zbyt małe ułatwienia ze strony sektora finansowego. Chodzi zwłaszcza o uzyskanie z banków nowego finansowania dla utrzymania płynności.
Money.pl rozmawiał z Janem Wróblewskim, członkiem zarządu Zdrojowa Invest & Hotels. Przyznał, że kilka miesięcy lockdownu spowodował, że grupa straciła 80 mln zł. O stratach powie każdy hotelarz. Ocenia się, że powrót do wyników, jakie branża wypracowała w ub. roku, zajmie dwa, trzy lata.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.