Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|
aktualizacja

Ceny mieszkań w największych miastach będą rosły. Kupować z drugiej ręki czy od dewelopera?

108
Podziel się:

Wstrzymywanie się z zakupem mieszkania, licząc na niższe ceny, to raczej nie jest dobra strategia. Prognozy na kolejne sześć miesięcy wskazują, że będzie drożej. W poszczególnych miastach wygląda to inaczej, ale co do zasady większe podwyżki będą dotyczyć mieszkań z drugiej ręki.

Ceny mieszkań w największych miastach będą rosły. Kupować z drugiej ręki czy od dewelopera?
Mieszkania tańsze nie będą. (Adobe Stock, Tsuboya)

Najnowszy raport money.pl dotyczący mieszkań z rynku pierwotnego w największych polskich miastach pokazał, że tylko w marcu średnie stawki metra kwadratowego potrafiły wzrosnąć nawet o ponad 3 proc. Jednak nie wszędzie podwyżki są takie same. Co więcej, są lokalizacje, gdzie w ostatnim półroczu widać było nawet spadkowe tendencje cenowe.

Osoby, które chcą kupić mieszkanie, zastanawiają się, czy lepiej się pospieszyć, czy może warto wstrzymać się z decyzją i poczekać na lepsze oferty. Jest też dylemat: kupować lokal z drugiej ręki czy od dewelopera? Sprawdziliśmy to.

- Trzeba się liczyć z pewnym wzrostem cen w obu przypadkach, przy czym rynek pierwotny będzie wzrastał zdecydowanie wolniej. Zapewne na skutek pozbywania się przez deweloperów nadwyżki niesprzedanych mieszkań z 2020 roku - prognozuje Mariusz Kurzac, ekspert firmy Cenatorium, która zajmuje się badaniem i analizowaniem m.in. trendów zachodzących na rynku nieruchomości.

Zobacz także: Budowlanka mówi o "podatku Chróstnego". Mamy komentarz szefa UOKiK

Wskazuje, że deweloperzy będą w mniejszej skali podnosić stawki, raczej szukając stabilizacji i cen zapewniających równowagę na rynku. Z kolei na rynku wtórnym ceny mogą rosnąć mocniej - w granicach 1-3 proc. kwartalnie.

- Biorąc pod uwagę, że w 2019 roku było to czasem 5-7 proc. kwartalnie, nie można tu mówić o znacznym ożywieniu, a raczej o powolnym podnoszeniu się i "odrabianiu strat" - ocenia Mariusz Kurzac.

Największe podwyżki i najdroższe mieszkania

Cenatorium prognozuje, że najmocniejszy wzrost cen może dotknąć Trójmiasto. Stawki u deweloperów mogą wzrastać z szybkością około jednego procenta z kwartału na kwartał, z możliwym przyhamowaniem wzrostów w trzecim kwartale.

Za to tempo wzrostu cen mieszkań na rynku wtórnym będzie przyspieszać z kwartału na kwartał, przy czym przez cały ten czas będzie bliższe 1,5 niż 2 proc.

Jak zastrzega Mariusz Kurzac, prognozy dotyczące Trójmiasta oraz innych lokalizacji wynikają z modelu matematycznego, uwzględniającego podstawowe czynniki mające wpływ na zmianę cen nieruchomości.

Jest też zastrzeżenie, że prognozy bazują na scenariuszu, w którym od maja nie będzie już twardego lockdownu w polskiej i niemieckiej gospodarce, tempo szczepień będzie dalej w Polsce i Europie szło planowo (wyszczepienie ponad połowy społeczeństwa pod koniec wakacji), a także nie wzrośnie gwałtownie bezrobocie. To wszystko ma znaczenie także w kontekście cen mieszkań.

Jeśli prognozy się sprawdzą, za metr kwadratowy mieszkania z rynku pierwotnego w Gdańsku za pół roku trzeba będzie zapłacić blisko 9500 zł. Średnia cena nowego "M" może więc podskoczyć o blisko 13 tys. zł.

Mimo wzrostów cen ciągle Gdańsk będzie tańszy od takich miast jak Kraków i Warszawa, gdzie już teraz stawki za metr są pięciocyfrowe. W marcu były na poziomie odpowiednio 10159 i 10695 zł.

Z wyliczeń Cenatorium wynika, że Kraków raczej szybko nie dogoni Warszawy. A przynajmniej na rynku pierwotnym w drugim i trzecim kwartale ceny wzrosną po około 0,4 proc. w obu miastach.

Podobnych zmian można oczekiwać w tych miastach w ofertach mieszkań z drugiej ręki. Z tym, że tu już mowa o wzroście wyraźnie wyższy - blisko 2-procentowym w drugim kwartale i podobnym w trzecim kwartale.

Taniej, ale będzie drożej

Od Gdańska tańszy jest np. Wrocław, choć i w stolicy Dolnego Śląska trzeba być przygotowanym na wzrost cen mieszkań na przestrzeni kolejnych sześciu miesięcy. Szczególnie odkupując od kogoś lokal.

- Na rynku wtórnym w drugim kwartale prognozujemy stabilny wzrost w granicach 3-4 proc., a w trzecim nasz model wykazuje znaczne wyhamowanie wzrostu do przedziału 0-2 proc. Niemniej ceny cały czas będą rosnąć - wskazuje ekspert Cenatorium.

- Na rynku pierwotnym w prognozowanym okresie przewidujemy symboliczne wzrosty. W zasadzie mamy odczynienia z trendem bocznym. W ramach przedziału ufności spadki raczej nie nastąpią, za wyjątkiem drugiego kwartału, gdzie możliwy jest minimalny spadek cen - szacuje Mariusz Kurzac.

W dotychczas omawianych miastach średnie stawki za metr kwadratowy mieszkania od dewelopera przekraczają 9 tys. zł. Dużo taniej (w okolicach 7700 zł) jest w Poznaniu. I nie zapowiada się, by to miasto szybko równało do najdroższych.

Zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym drugi kwartał powinien być dość spokojny - podwyżki mogą być rzędu 0,4 proc. Dopiero w trzecim kwartale eksperci Cenatorium spodziewają się mocniejszego ruchu, ale głównie w ofertach mieszkań z drugiej ręki - podwyżki mogą wynieść 2-2,5 proc.

W naszym zestawieniu najtańsza jest Łódź. Tam deweloperzy życzą sobie średnio niecałe 7 tys. zł za metr kwadratowy, ale już w drugim kwartale ta okrągła granica powinna zostać przekroczona. Szacowane podwyżki rzędu 1 proc. kwartalnie sprawią, że za pół roku za tą samą cenę będziemy mogli kupić mieszkanie o ponad metr mniejsze lub dopłacimy około 7,5 tys. zł.

Jak wszędzie, szybsze wzrosty cen przewidywane są na rynku wtórnym mieszkań. Jednak w porównaniu z innymi miastami skala wzrostu cen na rynku pierwotnym i wtórnym jest akurat w Łodzi dość zbliżona. Mowa o podwyżkach rzędu 1-2 proc. kwartalnie.

Ceny rosną nieprzypadkowo

Różni eksperci czasami inaczej szacują skalę wzrostów cen mieszkań, ale są dość zgodni, że na obniżki nie ma co liczyć. Jest kilka podstawowych powodów.

Od blisko roku w Polsce obowiązują niemal zerowe stopy procentowe. To sprawia, że oprocentowanie w bankach jest minimalne i pobudza to do większej aktywności na rynku nieruchomości. Także osoby, które zakup mieszkania traktują jak inwestycję, z której dochody są dużo wyższe niż np. z lokat bankowych. Warto zauważyć, że gospodarstwa domowe w bankach trzymają rekordowy ponad bilion złotych. Dane za ostatni rok pokazują, że mniej więcej co dziesiąta złotówka idzie na rynek nieruchomości.

Mimo koronakryzysu utrzymuje się ciągle duży popyt na mieszkania. Mamy bowiem do czynienia z niedoborem lokali, m.in. dla ludzi młodych.

Dodatkowo na rynek wchodzi coraz więcej funduszy zagranicznych, które także zgłaszają zapotrzebowanie na mieszkania, zwłaszcza w kontekście długoterminowych inwestycji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
nieruchomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(108)
WYRÓŻNIONE
Xxxxx
4 lata temu
Nie rozumiem tego trendu. Dla mnie to co sie dzieje jest totalnie nielogiczne. Wszelkie argumenty za dalszym wzrostem cen zostały już wykorzystane - rynek pracownika, wzrosty pensji, lepsze uposażenie rodzin dzięki 500+, obawy o spadek wartości pieniądza i lokowanie oszczędności w nieruchomościach, ostatnio zerowe stopy procentowe. Straszenie funduszami które wykupią mieszkania mnie nie przekonuje, to nie Berlin gdzie większość mieszkańców wynajmuje swoje mieszkania. My mamy inna mentalność. Według mnie wszystko przemawia za spadkami. Wręcz mam deja vu z sytuacja z rynku amerykańskiego sprzed kryzysu w 2008. A wtedy skończyło sie wielkim bum!
Cocojumbo
4 lata temu
Niech rosna jak na drożdżach a za 2-3 lata wielkie tąpnięcie i bochenek chleba po 10 zł.Będzie kolorowo
AdAstra
4 lata temu
Dzięki PiS najmocniej ceny urosną za granicą, bo tam wybiera się większość młodych polaków. Zamiast wyszczepić społeczeństwo jak w USA czy UK to wałkowali tematy typu LGBT czy 5-ki Jarosława K. Nowy Ład to paszport COVID służący do zamknięcia granic UE i kolejna wojna na Ukrainie. Nowe podatki jako "opłaty", najwyższa inflacja od dekady i najniższa dzietność od II wojny światowej. Idealne warunki do zakładania rodziny i własnego M... chyba tylko dla Obajtków i Misiewiczów których nie obchodzi kryzys sektora bankowego bo Polaków zastąpią Ukraińcy.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (108)
wyborca
3 lata temu
lepiej sie pobudować 20 km od miasta za te same pieniadze dwa razy większy metraż
bcg
3 lata temu
Hiperinflacja na rynku mieszkań! Milion złote za mieszkanie 50 czy 60 mkw będzie niedługo a to nie jest normalna sytuacja a kupno mieszkania jest ważne a milion złoteto nadal spora kwota więc niech rząd nad tym wzrostem cen zapanuje bo dla przeciętnego kowalskiego to nadal dużo pieniędzy i nie wiem jak sobie kupi mieszkanie będzie trudno a o domie nie wspominając miliard złote będzie kosztował
marcinos
3 lata temu
Ja polecam kupować mieszkania poza wielkimi miastami. Zamiast kisić się w zatłoczonej Warszawie za kosmiczne kwoty, zdecydowałem się na mieszkanie w Piasecznie (osiedle dom marzeń). Wszystko co mi potrzebne (sklepy, apteka czy nawet basen itd.) mam blisko, a do tego otoczenie natury i brak korków w gratisie ;)
mateusz n
3 lata temu
Tak A ci co sprzedza ci to mieszkanie wszystko zrobia żeby było drożej i mam wrażenie że oni za te wzrosty cen odpowiadają i sie z tego ciesza złodzieje!! Nie oglądajcie ludzi z pieniedzy.
Jak będzie
4 lata temu
nikt nie wie. Kto musi kupić i ma kasę niech kupuje, kto nie musi i nie ma kasy niech mieszka w starej klicie. Generalnie mamy kapitalizm i nieruchomość dla bogatych jest towarem i xródłem zysku a nie koniecznie zaspokojeniem potrzeb mieszkaniowych właściciela !!! W dobrych lokazlizacjach ceny mieszkań będą tylko rosły a w kiepskich mogą spaść. Pytanie ile spadną. Gdyby tak nie było to Lewandowski, Krasko i inni siedzieliby na prowincji i nie lokowali milionów w mieszkania w Warszawie. Pisanie o krachu i spadku cen mieszkań to tak jak powiedzieć Szczęsnemu, że jego Rolls-Royce za 1,7 mln zł z upływem lat będzie tylko rdzewiał i tracił na wartości !!!
...
Następna strona