Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. WZI
|
aktualizacja

Chleb droższy o 20 proc. "Wojna pogorszyła sytuację"

Podziel się:

Z powodu wojny w Ukrainie ceny zbóż na światowych rynkach gwałtownie spadają. Zdaniem ekspertów już niedługo zobaczymy gwałtowne wzrosty cen żywności w polskich sklepach. Np. chleb może za kilka miesięcy kosztować 20 proc. więcej. – Jeśli mówimy o zbożach, to w naturalny sposób przechodzimy do pasz, co przekłada się na ceny mięsa. To jest miks czynników – powiedział w programie "Money. To się Liczy" dr Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole.

Chleb droższy o 20 proc. "Wojna pogorszyła sytuację"
Żywność będzie coraz droższa (Pixabay, Couleur)

Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Wojenna inflacja. Już nas dosięga, czy dopiero nas dosięgnie?

Dr Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole: Inflacja była wysoka jeszcze przed wojną, to, co teraz obserwujemy, nadal nie odzwierciedla podwyżek, które się dokonały na światowych rynkach rolnych. Dlatego myślę, że najgorsze dopiero przed nami.

Dobrym wskaźnikiem jest indeks cen żywności FAO, który osiągnął w ubiegłym miesiącu rekordową wartość. Ale w żadnym stopniu nie uwzględniał tego, co się wydarzyło na rynku zbóż, roślin oleistych w reakcji na wybuch wojny. Ceny zbóż i roślin oleistych na giełdach światowych wzrosły o ponad 50 proc.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wojenna inflacja. "Najgorsze przed nami"

To jak wysokiej inflacji spodziewa się pan w marcu?

My prognozujemy, że będzie to 9,8 proc., w piątek poznamy wstępny szacunek GUS, ale wszystko wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach to już będą wyniki dwucyfrowe.

W jakich sektorach już dziś rosną ceny?

Ostatnio to są przede wszystkim paliwa, to była taka kategoria, która była jednym z głównych czynników, podbijających inflację w lutym.

Jeżeli spojrzymy na pozostałe kategorie, to zarówno inflacja bazowa, która jest szeroką kategorią, oraz żywność.

Ile zmienia deklaracja premiera Mateusza Morawieckiego, że rezygnujemy z surowców energetycznych importowanych z Rosji?

Jeżeli chodzi o paliwa, to mamy tutaj bardzo dużą zależność od Rosji i realizacja tego postulatu będzie prowadzić do wzrostu cen. Musimy znaleźć innych dostawców, z bardziej odległych rynków. W oczywisty sposób, jeśli będziemy w miejsce węgla z Rosji sprowadzać węgiel z Australii, to chociażby koszty transportu będą wyższe. To jest koszt tego, że przestaniemy finansować Rosję.

A da się to przeprowadzić tak, żeby wzrostu cen nie było?

Myślę, ze w krótkim okresie to jest niemożliwe. W długim okresie będzie zależeć od tego, jak będzie się kształtować sytuacja popytowo podażowa.

Pamiętajmy, że obecnie mamy silny wzrost cen surowców energetycznych. Dopiero po tym szoku związanym z wojną sytuacja powinna się ustabilizować i możemy oczekiwać spadku cen.

Wróćmy do żywności. Zboża i oleje to są te produkty, które będą drożały najmocniej?

One jeszcze przed wojną bardzo silnie drożały. Wojna pogorszyła sytuację, bo Ukraina jest znaczącym eksporterem rzepaku, pszenicy czy kukurydzy. Wszędzie tam widać wzrosty cen.

Pada też pytanie, czy Ukraina w ogóle będzie w stanie wyeksportować w tym roku jakieś znaczące ilości zboża, bo do tej pory ten eksport odbywał się głównie przez infrastrukturę portową.

Alternatywą jest kolej i TIRy, ale one mają dużo mniejszą przepustowość. Zresztą ta infrastruktura też ucierpiała podczas wojny.

Do tego trzeba też powiedzieć, że powierzchnia zasiewów się obniżyła, prace polowe też są bardzo utrudnione.

Wyjaśnijmy co mnie, jako Kowalskiego, obchodzą ceny zbóż na rynkach światowych. Jak to się przekłada na to, co widzimy w sklepie?

Obecnie te rynki są na tyle zglobalizowane, że nasze lokalne czynniki mają niewielkie znaczenie. Jesteśmy elementem światowego rynku zbóż, jeśli w naszych zapasach zacznie go brakować, zobaczymy wzrosty cen.

Chleb droższy?

Tak, w perspektywie kilku miesięcy o ok. 20 proc. Mąka, makarony, wszelkie oleje roślinne także.

Jeśli mówimy o zbożach, to w naturalny sposób przechodzimy do pasz, co przekłada się na ceny mięsa. To jest miks czynników.

Kiedyś Narodowy Holding Spożywczy, dziś Krajowa Grupa Spożywcza. O co chodzi?

Chodzi o połączenie spółek państwowych, które są wyspecjalizowane w produkcji rolnej na różnych odcinkach łańcucha dostaw. Choć ja mam wątpliwości co do celu tego połączenia. Bo na ogół, jeśli łączymy spółki, to chcemy osiągnąć efekty synergii. Połączenie ma nam dawać większy efekt niż ten, który one uzyskują oddzielnie.

Tutaj zakres działalności spółek jest na tyle szeroki, że nie widzę żadnych efektów synergii, wręcz przeciwnie, obawiam się rozwodnienia strategii.

Minister Kowalczyk mówi, że chodzi o to, by konkurować z dużymi, międzynarodowymi koncernami i o to, by rolnicy dostawali "godne wynagrodzenie".

Jeśli chodzi o ten pierwszy argument to pamiętajmy, że te międzynarodowe koncerny, dzięki akumulacji kapitału powstawały przez wiele lat. W Polsce, ze względu na naszą historię, ta akumulacja kapitału nie była możliwa.

Ale mimo to mamy wielu czempionów krajowych jeśli chodzi o przetwórstwo rolno spożywcze, które osiągają wielomiliardowe przychody. Ja nie miałbym na tym punkcie żadnych kompleksów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl