Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|
aktualizacja

Giełdowy fundusz chciał kupić piramidę finansową. "Trzeba pisać zawiadomienie"

75
Podziel się:

Bez analizy finansowej i wglądu w rachunki klientów. Tak notowany na warszawskim parkiecie fundusz IQ Partners przymierzał się do kupna upadłej giełdy kryptowalut - Bitmarket. Poszkodowani, którzy stracili fortuny na platformie, nazywają rzecz krótko: amatorka albo przekręt.

Bitmarket zniknął. Ok. 40 poszkodowanych z Warszawy zastanawia się nad dalszymi krokami
Bitmarket zniknął. Ok. 40 poszkodowanych z Warszawy zastanawia się nad dalszymi krokami (materiały własne, Marcin Łukasik)

Spółka IQ Partners zaczęła od przejęcia domeny, infrastruktury informatycznej i kodów źródłowych. Następnie miała przejąć depozyty klientów. Umowa była taka, że IQ Partners przejmie parkiet za 7,5 mln warrantów (bonów, które uprawniały do otrzymania akcji). Warunek był jeden – Birmarket miał wykazać roczny dochód na poziomie 15 mln zł. Do transakcji ostatecznie nie doszło. Na początku tygodnia, o czym pisaliśmy w money.pl, Bitmarket przestał istnieć.

Użytkownicy giełdy, którzy mieli okazję przysłuchiwać się wypowiedziom prezesa IQ Partners, nie kryli zdziwienia czy wręcz oburzenia. - To na czym oni chcieli zarabiać, skoro nie interesowały ich ani finanse giełdy, ani rachunki jej klientów? – pytał jeden z poszkodowanych.

Zobacz także: Obejrzyj: Frankowicze - na co czekają, czego się obawiają

Spotkanie odbyło się na 31. piętrze budynku Intraco na warszawskim Muranowie. Przyszło kilkadziesiąt osób. Zarówno ci, którzy nie mogą odzyskać pieniędzy, jak i założyciel Trading Jam Session - Rafał Zaorski, prezes Izby Gospodarczej Blockchain i Nowych Technologii - Robert Wojciechowski czy radca prawny Jacek Harasimowicz, który zaoferował pomoc pro-bono w sprawie.

Wszyscy czekali na przybycie jednej osoby – Wojciecha Przyłęckiego, prezesa IQ Partners. Pojawienie się przedsiębiorcy do ostatniej chwili stało pod znakiem zapytania. Miało to związek ze składaniem zeznań w prokuraturze w Olsztynie, która prowadzi sprawę giełdy Bitmarket. Ostatecznie udało się połączyć z Przyłęckim telefonicznie.

- Dzisiejsze przesłuchanie w prokuraturze wiąże mi ręce. Z oczywistych względów nie mogę udzielać szczegółowych informacji – zaczął Przyłęcki. Następnie tłumaczył, jak przebiegała transakcja zakupu Bitmarket. Pomysł pojawił się na przełomie 2017 i 2018 roku. Wtedy platforma była dobrze prosperującą spółką, chwalącą się zyskiem na poziomie 17 mln zł.

- Od samego początku nie chcieliśmy brać odpowiedzialności za wszystkie komponenty. Było to fizycznie niemożliwe, wychodziliśmy z założenia, że najpierw przygotujemy system, potem wykonamy migrację wszystkiego. Transakcja podzielona była na etapy. Ostatecznie spółkę - domenę i infrastrukturę informatyczną - kupiliśmy pod koniec 2018 r. od Marcina Aszkiełowicza – tłumaczył prezes IQ Partners.

Aszkiełowicz uważany jest za "mózg" całego przedsięwzięcia pod nazwą Bitmarket. To on był szefem estońskiej spółki Gyptrade, do której należała platforma, i jednym ze wspólników w spółce Global1, która prowadziła sprzedaż platformy. W całym tym labiryncie firm ważna jest także firma Kvadratico, odpowiedzialna za operacje finansowe. W maju nieoczekiwanie jej dyrektorem został Robert Bochenek – człowiek, o którym nikt w polskiej społeczności kryptowalutowej nie słyszał. Niektórzy mówią, że stał się on "słupem", gdy zaczęły się problemy kryptoparkietu.

- Nie poruszałem z panem Marcinem (Aszkiełowiczem, prezesem Bitmarket – przyp. red.) tematu pana Roberta Bochenka. Dla nas, czyli IQ Partners, nie ma to żadnego znaczenia – uciął Przyłęcki.

Dopytywany o sytuację finansową Bitmarketu odpowiedział: - Stan majątku platformy był dla nas sprawą trzeciorzędną. Nie wykonaliśmy audytu posiadanych przez Bitmarket środków, bo i tak musielibyśmy to zrobić później. Biznesowo nie było to dla nas istotne.

I dodał: - Problemy z płynnością Bitmarketu zaczęły się na długo przed rozpoczęciem przez nas rozmów na temat przejęcia. Nie znam do końca chronologii wydarzeń.

Prezes IQ Partners opowiedział, że Aszkiełowicz wyjawił mu, jakie były przyczyny problemów z płynnością giełdy. Tłumaczył jednak, że nie może ich zdradzić, zasłaniając się śledztwem. Co w takim razie stało się, że dobrze prosperujący biznes zbankrutował? Część uczestników spotkania ma własną teorię.

Bitmarket nie tylko deponował środki klientów, ale też sam grał na innych giełdach. Niestety ze stratą. Zarządzający platformą mieli jednak zobowiązania wobec swoich inwestorów, dlatego zaczęli sięgać po pieniądze z rezerwy. Gdy i ta się wyczerpała, rozpoczęli wykup bitcoinów z rynku za tradycyjne waluty, należące do klientów giełdy. Pech chciał, że bitcoin był wtedy w piku i kosztował po 49 tys. dolarów za sztukę. To było przypieczętowanie końca platformy.

Głos zabrał także... Marcin Aszkiełowicz. W czwartek po południu napisał oświadczenie, w którym tłumaczył: "Dziesiątki rozmów z inwestorami, spotkań i pomysłów rozwoju, nie przyniosły niestety poprawy sytuacji. Galopujący wzrost kursu kryptowalut zmuszał nas niejednokrotnie do podejmowania niekorzystnych działań w celu utrzymania płynności giełdy. (...) Mogę teraz tylko prosić o wybaczenie, cierpliwość i prawo do obrony. Nie byłem i nie jestem oszustem. Zostałem zostawiony przez wspólników sam, na tonącym okręcie, naiwnie wierząc, że uda się nim dopłynąć do portu".

Przyłęcki nie potrafił odpowiedzieć, kto dziś jest administratorem danych osobowych klientów. Dodał też, że jako właściciel infrastruktury informatycznej, mógłby umożliwić dostęp do sald klientów, aby sprawdzić, co na nich jest. Podkreślił, że nie zrobi tego bez zgody prokuratury: - Jakakolwiek ingerencja w system może rodzić wątpliwości prawne ze strony poszkodowanych – skomentował.

Po skończonej rozmowie wśród uczestników spotkania namnożyły się wątpliwości. Zgromadzonych zaskoczyło podejście funduszu IQ Partners do zakupu giełdy Bitmarket. – Trzeba przeanalizować szczegółowo etapy zakupu Bitmarketu – apelował jeden uczestników. Kolejne kroki? Walka o to, by nadzór nad sprawą objęła Prokuratura Krajowa. Niewykluczone, że będą kolejne zawiadomienia. Jak usłyszeliśmy, także wobec funduszu IQ Partners.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(75)
WYRÓŻNIONE
bitprzekręt
5 lata temu
wirtualne pieniądze, wirtualne spółki, wirtualni prezesi a teraz szukajta wiatru w polu
Doradca
5 lata temu
Niech się wezmą do uczciwej roboty a nie kombinują.
egon
5 lata temu
Czary Mary
NAJNOWSZE KOMENTARZE (75)
Jan
5 lata temu
Najpierw rządzący muszą poskromić śmierdzącą finansjerę oszukującą Polaków poprzez sztuczne zaniżanie naszej waluty... obserwujemy stałe praktyki spadku wartości złotego pomimo plusów na giełdzie... to irracjonalne ale takie są fakty i dziwnie jakoś rządzący tego nie widzą i nic nie robią aby powstrzymać ten chory proceder oraz ukarać winnych tych złodziejskich praktyk
Dyktatorek
5 lata temu
Amber Goldy były i będą ...póki będą amatorzy z deficytem podstawowej matematyki /logiki chętni "inwestować" swoje oszczędności , a później lament i szukanie na siłę winnego np. wina Tuska ...i tutaj nie ma pokrycia powiedzenie "mądry Polak po szkodzie"...
gabi
5 lata temu
Straciłam dużo na bitmarket. Nie wypłaciłam pieniędzy bo bałam się że zapłacę podatek, a to nie było jasne. Mam żal do Morawieckiego i PIS, że kręcił z tymi podatkami od krypto i do końca nie wiadomo jak to jest? Teraz mam w plecy przez niego. Płakać mi się chce. Jakby było jasne to by ludzie nie trzymali pieniędzy na giełdzie. Platfusy też nic o bitkach nie mówią. Taki zaścianek europy jesteśmy.
kazik
5 lata temu
Jak dobrze, że głupców się nie sieje tylko się rodzą.
działa
5 lata temu
system sygnalisty
...
Następna strona