Kluczowy wskaźnik gospodarki zasiał niepewność. Mamy problem? [OPINIA]
Ostateczny odczyt PKB za 2023 rok – a także struktura jego wzrostu – będzie z dużym prawdopodobieństwem odbiegać od tego, co poznaliśmy w minionym tygodniu – pisze w opinii dla money.pl ekonomista Andrzej Halesiak.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W minionym tygodniu Główny Urząd Statystyczny opublikował wstępne dane o wzroście Produktu Krajowego Brutto (PKB) w 2023 roku. Odczyt – na poziomie 0,2 proc. – okazał się rozczarowujący na tle oczekiwań, które kształtowały się na poziomie 0,4-0,5 proc.
To rozczarowanie nie tyle wynika z faktu samej różnicy pomiędzy oczekiwanym a rzeczywistym odczytem, co z przełożenia rocznego wyniku na rezultaty czwartego kwartału.
Dane szczegółowe dla tego kwartału nie zostały jeszcze opublikowane. W tej sytuacji w ocenie końca ubiegłego roku jesteśmy na razie zdani na szacunki oparte o to, co wiemy o trzech pierwszych kwartałach 2023 roku i całym roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pokazał skutki fuzji. "Nowy gracz. To niebezpieczne dla Polski"
To właśnie te szacunkowe wyniki dla czwartego kwartału wzbudziły największe rozczarowanie. Wskazują one bowiem na wyhamowanie optymistycznych trendów w odniesieniu do konsumpcji gospodarstw domowych. O ile w trzecim kwartale 2023 r. pojawił się w tej kategorii niewidziany przez kilka kwartałów wzrost (1,1 proc.), to szacunek za czwarty kwartał wskazywałyby na ponowny jego brak.
PKB Polski w 2023 r.
Dlaczego jest to tak ważne? Otóż w sytuacji utrzymywania się słabej koniunktury gospodarczej na naszych głównych rynkach eksportowych – co powszechnie uznawane jest za najbardziej prawdopodobny scenariusz — to właśnie odbicie w konsumpcji ma być głównym motorem napędowym wzrostu gospodarczego. Konsumpcja gospodarstw to największy komponent PKB, często spełniający przy tym rolę czynnika stabilizującego wzrost. Tym bardziej, że zaskakująco dobre wyniki 2023 r. w odniesieniu do inwestycji w środki trwałe sprawiają, że możliwość dalszego silnego wzrostu w tej kategorii w 2024 r. wydają się mocno ograniczone.
W tym miejscu dochodzimy do punktu, który bezpośrednio odnosi się do tytułu niniejszego felietonu. A mianowicie, czy cała ta powyższa opowieść oparta na danych z PKB w ogóle mówi nam coś o przebiegu rzeczywistych procesów gospodarczych? By na to pytanie odpowiedzieć, warto porównać dane ze wstępnych szacunków i najnowsze odczyty GUS (wykres) dla ostatnich lat.
Patrząc na te dane, można zauważyć kilka istotnych kwestii. Po pierwsze ostateczne odczyty dla całości PKB okazywały się w ostatnich latach wyższe od wstępnych. Co więcej, te różnice były spore: od 0,2 p.p. do 1,2 p.p., przy czym ta największa rozbieżność wystąpiła w danych za 2021 r., z pewnością w części pod wpływem istotnych zaburzeń w statystykach w związku z pandemią.
Po drugie, także ostateczne dane o konsumpcji gospodarstw domowych okazywały się w niektórych latach bardzo istotnie odbiegać od wstępnego odczytu. W przeciwieństwie jednak do PKB skala ostatecznych zmian czasami była na plus (np. +2,2 p.p. w 2022 r.), a czasami na minus (np. -0,6 p.p. w 2020 r.).
Po trzecie, jeszcze większe różnice występują pomiędzy wstępnymi i ostatecznymi odczytami odnoszącymi się do inwestycji w środki trwałe. Ba, można wręcz mówić o zupełnie odmiennych trendach: dla przykładu wstępny odczyt wzrostu inwestycji za 2021 r. (+8 proc.) wskazywał na inwestycyjny boom, a ostateczny (+1,3 proc.) na stagnację.
Podobnie jest z pozostałymi składowymi PKB: zmianą zapasów oraz eksportem i importem. Przy czym w ich przypadku o dokonywanie bezpośrednich porównań wstępnych i ostatecznych wyników trudniej, a to ze względu na fakt, że w ramach wstępnych publikacji brak jest wystarczająco szczegółowych danych.
Co z PKB Polski?
Czy to wszystko, o czym napisałem powyżej, oznacza, że nie powinniśmy się przejmować danymi GUS odnoszącymi się do PKB? Moim zdaniem odpowiedź brzmi: to zależy. Jeśli potrafisz zachować odpowiedni dystans, to dane GUS mogą stanowić jedno ze źródeł kształtujących ocenę bieżącego stanu sytuacji i procesów w gospodarce. Przy czym w mojej ocenie, rola tego źródła powoli maleje. I to z kilku powodów.
Po pierwsze, napływające do GUS dane coraz częściej pozostają pod wpływem jednorazowych wydarzeń, których natura jest różna (pandemia, napływ uchodźców, itp.). Skutkują one olbrzymią zmiennością niektórych kategorii, a modele wykorzystywane do szacowania zmiennych makroekonomicznych – zwłaszcza tych realnych, po wyłączeniu efektów cenowych – średnio radzą sobie z tą zmiennością.
Po drugie, wydaje się, że w niektórych obszarach narastają trudności, by utrzymać jakość badań statystycznych. Dotyczy to np. budżetów gospodarstw domowych: wyzwanie stanowi namówienie odpowiednio reprezentatywnej grupy respondentów do dostarczania danych.
Po trzecie, ze względu na liczne zmiany regulacyjne (oddziałujące np. na sposób klasyfikowania inwestycji) i strukturalne, jakie zachodzą w gospodarce. Te ostatnie sprawiają, że zmienia się natura procesów inwestycyjnych, np. następuje ich przesuwanie w kierunku trudniejszych do statystycznego uchwycenia wartości niematerialnych i prawnych.
Po czwarte wreszcie, to, co jawi się jako "przeciętna" (a tego typu miarą jest PKB), ma dziś mniejszą siłę reprezentowania tego, co dzieje się w poszczególnych branżach. Ze względu na zmiany technologiczne, zieloną transformację, zmiany wzorców konsumpcji, różnego rodzaju szoki, itd. gospodarka składa się dziś z branż, których sytuacja – przy określonym wzroście PKB – bywa dziś skrajnie odmienna. Można to porównać do litery "K" – jednych strukturalne trendy ciągną w górę, a innych – w dół.
Ostateczny odczyt PKB za 2023 r.
Reasumując: ostateczny odczyt PKB za 2023 rok – a także struktura jego wzrostu – będzie z dużym prawdopodobieństwem odbiegać od tego, co poznaliśmy w minionym tygodniu. Ba, czeka nas jeszcze pewnie dość istotna korekta danych także za 2022 rok.
W tej sytuacji wyciąganie zbyt daleko idących wniosków nt. do tego, co tak naprawdę działo się z konsumpcją i inwestycjami, może być zdecydowanie przedwczesne. Ze względu na erozję wartości informacyjnej zagregowanych danych trzeba dziś – z punktu widzenia prowadzenia biznesu – przede wszystkim polegać na zestawie własnych parametrów istotnych w kontekście określonej działalności. Patrząc szerzej, otwarta pozostaje kwestia tego, czy w dzisiejszych czasach PKB dobrze mierzy to, co powinniśmy uosabiać z pojęciem rozwoju. To już jednak temat na inną okazję.
Andrzej Halesiak jest ekonomistą, członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich oraz Rad Programowych Kongresu Obywatelskiego i Instytutu Spraw Publicznych