Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Koronawirus kosztuje polską gospodarkę miliardy. Miejsca pracy już wyparowują, politycy... nie widzieli nigdy czegoś podobnego

1247
Podziel się:

Skala kryzysu wywołanego przez koronawirusa? Dla Polski i Polaków powinna być niewyobrażalna. Od 28 lat polska gospodarka nigdy nie spowolniła. Ostatni raz, gdy notowaliśmy gospodarcze spadki, Jarosław Kaczyński rozpoczynał karierę polityczną po przemianach, premier kończył studia, a minister rozwoju szykowała się do matury.

Ostatnie spadki PKB Polska zanotowała niemal trzy dekady temu
Ostatnie spadki PKB Polska zanotowała niemal trzy dekady temu (East News, Iwanczuk/REPORTER)

Od 45 mld zł do nawet 90 mld zł - tyle może wyparować z polskiej gospodarki przez kryzys związany z koronawirusem w 2020 roku. I nie są to mityczne pieniądze w gospodarce. To miejsca pracy, działające biznesy i wypłaty, których po prostu w 2020 roku nie będzie.

W Polsce do końca grudnia może się pojawić od 500 tys. do nawet miliona bezrobotnych. Narażeni na utratę dochodu są pracujący na umowach cywilnoprawnych, ale również - samozatrudnieni oraz... dorabiający emeryci. Takiej gospodarczej sytuacji polscy politycy nie widzieli. Ostatnie problemy polskiej gospodarki spędzali albo w szkołach i na studiach lub dopiero budowali swoje kariery polityczne. Kryzys z 2008 roku to w porównaniu z tym, co nas czeka - nic.

Skala problemu? Powrót do sytuacji sprzed wirusa najpewniej zajmie Polsce… dwa lata. O ile sytuacja się nie pogorszy, a my nie zostaniemy w domach na dłużej.

- Spadek PKB Polski o kilka procent wielu osobom może nie wydawać się groźny. Jest wręcz przeciwnie. Każdy punkt procentowy dla gospodarki mniej to ileś zamkniętych firm, ileś zlikwidowanych miejsc pracy, a przede wszystkim ileś milionów i miliardów złotych mniej dochodów - mówi money.pl Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska. - Po latach spadku bezrobocia i szybkiego wzrostu płac, teraz sytuacja na polskim rynku pracy odwróci się do góry nogami - dodaje.

Zobacz także: Emerytura wyższa o 15 proc. Prezes ZUS: wystarczy popracować rok dłużej

- Im bardziej nurkuje gospodarka, tym gorzej dla Polaków. Jeżeli z PKB wyparuje kilka procent, to nie będzie nikogo, kogo taka sytuacja by nie dotknęła. To nie mityczna gospodarka jako taka traci na wartości, ale obywatele i firmy - dodaje w rozmowie z money.pl dr Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista banku Pekao.

Analitycy Saxo Banku w swojej ocenie gospodarki w Europie piszą tak: trzymajcie się, będzie jazda. W przypadku Polski takiej jazdy nie było niemal od 3 dekad. Spadków PKB nie pamiętamy. Zwijającej się gospodarki po okresie transformacji nie przeżywaliśmy ani razu.

Ostatni raz PKB Polski malało rok do roku w… 1991 roku. Wtedy PKB zaliczyło spadek w wysokości minus 7 proc. W 1990 roku było nawet gorzej. Zjazd PKB rok do roku wyniósł 11,6 proc. A później? Zaliczyliśmy 28 kolejnych lat wzrostów. Nieprzerwanych wzrostów, których nie pokrzyżował nawet światowy kryzys z lat 2008 - 2010. Polska gospodarka przez niemal trzy dekady nie kurczyła się. To doskonale pokazuje skalę wyzwania, z którą przyjdzie nam się mierzyć. Wyzwania, którego polscy politycy nie mieli okazji poznać.

Politycy takiej sytuacji nie widzieli

Gdy ostatni raz PKB Polski zanotowało takie roczne spadki (by być precyzyjnym - jakiekolwiek roczne spadki) Mateusz Morawiecki kończył właśnie studia na Uniwersytecie Wrocławskim.

Gdy ostatni raz polska gospodarka kurczyła się, obecna minister gospodarki Jadwiga Emilewicz miała 17 lat. Szykowała się do matury w jednym z krakowskich liceów.

Wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin wiązał się z Unią Demokratyczną (zakładaną przez Tadeusza Mazowieckiego). Minister rodziny, pracy i polityki społecznej podczas ostatniego kryzysu gospodarczego w Polsce była nauczycielką, dopiero lata później została dyrektorem gimnazjum.

Z kolei Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, współtwórca tarczy antykryzysowej i współodpowiedzialny za jej wdrażanie był nastolatkiem. Głównym ekonomistą austriackiego Erste Banku w Polsce został niemal dekadę po tym, gdy PKB Polski spadało rok do roku. W podobnym wieku jest zresztą Borys Budka, szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Michał Woś, minister środowiska i pierwszy członek rządu z wykrytym koronawirusem w 1991 roku właśnie się rodził.

Podczas ostatnich spadków PKB w Polsce Jarosław Kaczyński rozpoczynał swoją nową karierę polityczną po przemianach ustrojowych. Najpierw trafił do Senatu pierwszej kadencji, został szefem kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy, chwilę później - właśnie w 1991 roku - do Sejmu.

Warto dodać, że poziom sprzed dwóch lat recesji z lat 1990-1991 osiągnęliśmy dopiero w 1996 roku. Mówiąc wprost: sytuacji, przed którą stanęła Polska gospodarka ani Jarosław Kaczyński, ani Mateusz Morawiecki, ani Jadwiga Emilewicz, ani Jarosław Gowin nie widzieli na oczy. Autor tego materiału również.

Dla przykładu - Angela Merkel ostatni raz spadające niemieckie PKB widziała w 2009 roku. Wartość gospodarki zanurkowała wtedy o ponad 5 proc. w ciągu jednego roku. Wcześniej wydarzyło się to w 2003 roku, choć spadki były ledwo odczuwalne (0,3 proc. na minusie). W 2008 i 2009 roku zanurkowało również brytyjskie PKB. Boris Johnson, obecny premier, był wtedy burmistrzem Londynu. A PKB Wielkiej Brytanii spadło najpierw o 0,6 proc., później ponad 4,3 proc.

Spadki? Nie do przewidzenia

- Prawda jest taka, że żyjemy w czasach, w których nie da się wyliczyć, co realnie stanie się z gospodarką. Scenariusze, które ekonomiści tworzyli w styczniu, zakładały wzrosty gospodarcze, a martwiliśmy się tym, o ile te wzrosty będą niższe od ubiegłorocznych. Tamte scenariusze to dziś prawdziwe marzenia. Wzrostu gospodarczego w 2020 roku najprawdopodobniej nie będzie żadnego, witamy się za to z recesją - mówi money.pl Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska.

W tej chwili na stole kładzie dwie prognozy. Jeżeli aktywność ekonomiczna Polaków zacznie wracać, a firmy zaczną żyć od początku maja, to PKB Polski może stracić około 1 proc. Jeżeli jednak wyłączenie gospodarki będzie trwać o miesiąc dłużej, to z gospodarki wyparuje nawet 2,5 proc.

W najbardziej optymistycznym scenariuszu PKB w ciągu roku nie skurczy się. Wzrost wyniesie symboliczne 0,6 proc. By tak się stało niemal natychmiastowe musi być szybkie odbicie - firmy zaczną produkować, inwestować i zatrudniać tuż po zdjeciu ograniczeń. W to jednak mało kto dziś wierzy.

I dlatego Bielski wymienia branże, które są w tej chwili w największym kłopocie: sprzedaż odzieży, samochodów, mebli, transport i oczywiście turystyka. - Cześć przeżywa spadki przychodów, część nie ma żadnych wpływów. Dla biznesu wyparowanie 95 proc. przychodów było sytuacją niewyobrażalną. Dziś to rzeczywistość - dodaje.

Podobnie prognozują analitycy Credit Agricole. Ich zdaniem recesja dojdzie do minus 2,1 proc. PKB rok do roku. Jak podkreśla główny ekonomista Credit Agricole, scenariusz ma jedno podstawowe założenie - i jest to stopniowe znoszenie obostrzeń gospodarczych już w maju. - Oczekujemy, że tempo wzrostu gospodarczego powróci do poziomu ok. 3 proc. dopiero w drugim kwartale 2021 roku - prognozuje.

A warto dodać, że to jeden z najbardziej optymistycznych wśród złych scenariuszy dla gospodarki.

I tak główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak operuje w tej chwili czterema scenariuszami. Optymistyczny zakłada jeszcze wzrost gospodarczy w wysokości 0,7 proc. PKB, choć - jak przyznaje analityk - model ten z każdym dniem staje się coraz mniej prawdopodobny. Najczarniejszy scenariusz PKO BP mówi z kolei o ponad 4 proc. spadku PKB rok do roku. - W tej chwili scenariusz dominujący to ścieżka, niestety, na spadek PKB w wysokości około 3 proc. - dodaje Piotr Bujak.

Analitycy mBanku prognozują spadek PKB o 4,2 proc. - Głębokość recesji, w którą wpadnie gospodarka, najlepiej uświadomić sobie przechodząc na myślenie w kategorii poziomu strumienia PKB. Poziom z ostatniego kwartału 2019 roku nie zostanie osiągnięty przed 2022 rokiem - prognozują.

Ekonomiści Pekao spodziewają się z kolei jeszcze mocniejszego tąpnięcia. 2020 rok zakończymy według nich na poziomie -4,4 proc. - Ciężko jest szacować w tej chwili nawet, jaki procent gospodarki jest wyłączony, ale najprawdopodobniej jest to od 30 do nawet 40 proc. Drugi kwartał dla polskiej gospodarki będzie szokiem, którego nie widzieliśmy nigdy w historii - mówi money.pl dr Ernest Pytlarczyk.

Nową gospodarczą rzeczywistość widać już w części ekonomicznych statystyk. I tak w ciągu zaledwie tygodnia liczba ofert pracy w Centralnej Bazie Ofert Pracy (zbierającej dane ze wszystkich urzędów pracy w Polsce) spadła o 3 tys. - z 14,5 tys. pod koniec marca do 11,5 tys. w pierwszym tygodniu kwietnia. Co godzinę znikało 17 ofert, każdego dnia 428.

Mniej ofert pracy to też znacznie mniej samych wolnych miejsc pracy (bo jedna oferta może być kierowana do kilku osób). Tych jeszcze niedawno było 37,5 tys. (dane w oparciu o Centralną Bazę Ofert Pracy). Dziś to 31,5 tys. Spadek? O 15 proc. Co godzinę z rynku pracy znikało 35 miejsc zatrudnienia.

Z rynkiem pracownika, o którego trzeba się bić, powoli możemy się żegnać. Witamy rynek pracodawcy. Tego, który jeszcze został w biznesie.

Tym bardziej że szacunki mówią jasno o skali bezrobocia. W 2020 roku przybędzie od 500 do grubo ponad 1 mln bezrobotnych. Niewielu ekonomistów dziś mówi o tym, że polska gospodarka utrzyma się nad powierzchnią - i nie zaliczy spadków.

Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem:

gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1247)
pol
4 lata temu
Najbardziej rządowi zależało na wyborach.Teraz brak pieniędzy ,niby wszystko wina pandemii.Bawcie się dalej,ale finanse długo nie wytrzymają.
Janusz
4 lata temu
Ale na rozdawnictwo kasa się znajduje
Stop Biadolen...
4 lata temu
Oj Autorze Autorze, Spadki PKB o parę procent, a większość firm może tego nie przetrwać??? Straszenie jeszcze gorsze niż wirusem w każdej dziurze. Jeśli masz kolegów małych i średnich przedsiębiorców pogadaj z nimi ile dostali z tarczy i jak widzą przyszłość. Dadzą sobie radę!
NIEGOSPODARNO...
4 lata temu
REFORMA SZKÓŁ - PODSTAWÓWKI (SZKOŁY ŚREDNIE?) - 7 lat szkoły podstawowej (od 6 lat za zgodą rodziców) - połączyć przedmioty (J pol z Historią, Rys z Muz i techniką) itd.... - klasy 25 + ale nie mniej (w PRL bywały klasy po 45 dzieci i się dało) - zamiast książek tablet i sprawdziany ogólnokrajowe oparte o sztuczną inteligencje - szkoły gdzie nie ma przynajmniej 40 dzieci - pozamykać - szkoły zawodowe tak jak jest (i tak zostały osłabione) - licea skrócić o rok do 2 lat (i tak większość pójdzie na studia) - technika zostawić tak jak są I MAMY DZIURĘ ZAŁATANĄ !!!!!!!!
solidaruch
4 lata temu
Będziecie płakać za Donaldem Tuskiem................a kiedy już się pojawi i dzwignie kraj z ruiny................wy znowu wrócicie do pisu....................taaaaaaaaaaaki kraj.,,taki suweren.
...
Następna strona