Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mikołaj Kunica
|
aktualizacja

Mikołaj Kunica: Nasza trzecia wojna światowa. Wszyscy pod broń! (felieton)

63
Podziel się:

"Kryzys klimatyczny to nasza trzecia wojna światowa" - przestrzega guru ekonomii, noblista prof. Joseph Stiglitz. Na tę wojnę powinniśmy iść wszyscy - ty i ja.

Indie, 6 czerwca 2019 r. Dzieci chronią się przed upałem, bo słupki rtęci przekroczyły 46 stopni Celsjusza. I to wcale nie rekord.
Indie, 6 czerwca 2019 r. Dzieci chronią się przed upałem, bo słupki rtęci przekroczyły 46 stopni Celsjusza. I to wcale nie rekord. (PAP, SANJEEV GUPTA/EPA)

Artykuł o tak kasandrycznie brzmiącym tytule Stiglitz opublikował w ostatni wtorek w prestiżowym dzienniku "The Guardian".

Zapytają Państwo: Jaka wojna? Jaki kryzys? Gdzie to ocieplenie? Za nami najchłodniejszy od dziesięcioleci maj. Truskawki późno, kwaśne i drogie. Witold Ziomek, przy biurku obok, kończy właśnie materiał o czereśniach po 35 zł za kilogram. O co ci chodzi, człowieku? Mamy czerwiec, startują wakacje. A jak wakacje, to ma być ciepło. I basta. Bałtyk, jeszcze bez sinic, to raczej dla twardzieli, woda zimna jak diabli (miałem okazję przetestować między sesjami dyskusyjnymi trwającego w Sopocie Europejskiego Kongresu Finansowego). Za chwilę wybierzemy się w bliższe i dalsze podróże (te dalsze to niestety dodatkowa dawka emisji CO2). Wielu z nas przynajmniej rozważy bardziej egzotyczne kierunki.

Pali się, moja panno!
Zobacz także: Obejrzyj także: Prognozy są fatalne. Sytuacja pogarsza się z roku na rok

Nie rekomenduję, skądinąd fantastycznych pod względem inspiracji krajoznawczo-kulturowych, Indii. W ostatnich dniach, jak donosi największy australijski portal informacyjny news.com.au, temperatury na północy tego drugiego pod względem populacji kraju przekroczyły 50 stopni Celsjusza. To nie pomyłka, właśnie 50, nie 40 czy 30. W pustynnym mieście Churu, w największej indyjskiej prowincji Radżastanie, w weekend indyjskie służby meteo odnotowały 50,6 stopni powyżej zera. W kilku innych miastach upały podniosły słupki rtęci powyżej 47 stopni. Dla miłośników rekordów - małe rozczarowanie. To nie jest rekord. W maju 2016 w innym mieście Rajasthanu, Phalodi słońce dało znać o sobie z mocą 51 stopni.

Indyjskie służby meteo biją na alarm. Fala upałów nie odpuści przez co najmniej tydzień. I oprócz Radżastanu rozleje się na kolejne prowincje północy: Maharasztra, Madhya Pradesh, Pendżab, Haryana i Uttar Pradesh.

Co to oznacza? Szanując przywiązanie czytelników money.pl do liczb, odnotujmy - prowincje, o który mowa, zamieszkuje ponad 500 milionów ludzi, a szacuje się, że skutki upałów odczuje około 200 milionów.

Na tym problem się nie kończy. Również w stołecznym Delhi władze wydały ostrzeżenia, po tym, jak temperatura przekroczyła 46 stopni. Jak relacjonuje australijski serwis nawet w jednym z miast górskiej prowincji Himachal Pradesh, gdzie wielu bogatych Hindusów ucieka przed letnim upałem, temperatury sięgały 44,9 Celsjusza.

W kilku dużych ośrodkach, na czele z Chennai, zaczyna brakować wody. Jeziora i rzeki zaczynają wysychać. Już miesiąc temu eksperci Instytutu Technologii w indyjskim Gandhinagar ostrzegali, że zagrożonych suszą jest w tym roku blisko połowa terytorium Indii. A mówimy o 7. kraju świata pod względem powierzchni i populacji powyżej 1,3 miliarda.

Diagnoza noblisty

Wróćmy teraz do Josepha Stiglitza. "Potrzebujemy śmiałej odpowiedzi" - pisze profesor i, jak na ekonomistę przystało - odwołuje się od liczb.

Stany Zjednoczone, wciąż największa gospodarka planety, na skutek ignorowania problemu dramatycznych zmian klimatycznych traci rocznie około 2 proc. PKB. Lekko licząc, to blisko 400 miliardów USD. Do tego należałoby dodać kolejne miliardy wydawane na walkę z chorobami cywilizacyjnymi, których podłożem jest coraz bardziej zdegradowane środowisko naturalne.

W tym kontekście dyskusja o tym, czy stać nas na przeformatowanie gospodarki opartej na XX-wiecznym modelu paliw kopalnych na nowe tory, wydaje się bezzasadna.

Dylemat należy niezwłocznie odwrócić. Zadać pytanie, czy stać nas na to, by nie przejść na zieloną stronę mocy. Czy jesteśmy w stanie podołać temu zadaniu? "Yes, we can" - odpowiada Stiglitz.

Możemy sobie na to pozwolić dzięki odpowiedniej polityce fiskalnej i zbiorowemu wysiłkowi. Co więcej, stwierdza, że nie tylko możemy, ale musimy. "Katastrofa klimatyczna to trzecia wojna światowa. Nasze życie i cywilizacja są zagrożone, tak jak w czasie drugiej wojny. Nikt wówczas nie pytał, czy zaatakowani możemy kalkulować, czy stać nas na odpowiedź" - pisze profesor. A że należy do ludzi praktycznych, proponuje rozwiązanie, które dla Donalda Trumpa może oznaczać szansę na osobne miejsce w panteonie historii.

Nowy zielony porządek

Przełom lat 20. i 30. poprzedniego stulecia przyniósł najgłębszą depresję na Nowym Lądzie. Pierwszy raz na taką skalę Amerykanie musieli zmienić wszystko, by nie zmieniło się nic. Nowy Porządek Franklina Delano Roosevelta uczynił ze Stanów Zjednoczonych hegemona na wiele kolejnych pokoleń. Dziś - jak twierdzi noblista - USA prawdopodobnie stają przed ostatnią szansą na kolejny zryw i ucieczki do przodu. Stiglitz proponuje New Green Deal.

W jego ocenie Stany Zjednoczone niewłaściwie i nieracjonalnie wykorzystują swój potencjał. Widać to m.in. na rynku pracy, gdzie odsetek zatrudnionych w relacji do liczby osób w wieku produkcyjnym jest niszy niż w przeszłości oraz blado wygląda na tle wielu innych krajach. Sytuacja ta dotyczy głównie kobiet i mniejszości etnicznych. Należałoby też lepiej wykorzystać potencjał tzw. silver economy, przywrócić na rynek pracy obecnych 65-latków, lepiej rozplanować politykę rodzinną i uelastycznić czas pracy. W połączeniu z poprawą edukacji i systemu opieki medycznej, zwiększeniem inwestycji w infrastrukturę i nowe technologie wzrosłaby wydajność. Te działania zapewniłyby nadwyżki niezbędne do przedefiniowania modelu energetycznego, transportowego oraz innych, kluczowych z perspektywy negatywnego wpływu na klimat.

Wraz z lepszą polityką edukacyjną i zdrowotną oraz większymi inwestycjami w infrastrukturę i technologię - prawdziwą politykę po stronie podaży - wydajność produkcyjna gospodarki mogłaby wzrosnąć, dostarczając część zasobów potrzebnych gospodarce do walki z załamaniem klimatu.

A więc wojna?

"Wojna w sytuacji zagrożenia klimatycznego, jeśli zostanie prawidłowo przeprowadzona, byłaby w rzeczywistości korzystna dla gospodarki - tak jak druga wojna światowa przygotowała grunt pod złotą erę gospodarczą Ameryki […]. Nowy Zielony Ład pobudziłby popyt, zapewniając wykorzystanie wszystkich dostępnych zasobów. Przejście do zielonej gospodarki prawdopodobnie zapoczątkuje nowy boom" - pisze Joseph Stiglitz.

Czasem warto słuchać noblistów. Głównie wtedy, gdy stawką w grze jest planeta, jak na razie jedyna nadająca się do zamieszkania.

Mikołaj Kunica
redaktor naczelny serwisów finansowych WP i money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(63)
piada
5 lata temu
a ja się pytam kiedy zasadzić daktyle przed domem ?
Cacek
5 lata temu
Idźcie na tę wojnę. Ale beze mnie. I tak guano zwojujecie. Jak Bóg zechce podkręcić termostat na słoneczku to i tak podkręci...
grinpis
5 lata temu
Rabunkowa eksploatacja energii slonecznej przyczyni sie do zaglady ludzkosci . Jesli sie nie opamietamy z tymi panelami slonecznymi , to koniec jest bliski !!!!
Kogo to obcho...
5 lata temu
Katolików to nie interesuje. Nadal palą śmieciami, wytwarzają prąd z węgla ( najlepszy jest ten Rosyjski bo tańszy - można za zaoszczędzone pieniądze kupić coś do domu albo dołożyć się do Kościoła ) . Do tego trzeba przecież samochody zmieniać jak najczęściej i kupować jak najwięcej rzeczy . Do tej pory jak potrzebna była kasa to wystarczyło przecież wysłać premiera z kubeczkiem do Brukseli , zawsze skutecznie wyżebrał potrzebną kasę
sorry
5 lata temu
przykro mi, ale sami są sobie winni, zasoby wody pitnej kurczą się WSZĘDZIE i przykro mi że moje wnuki albo nawet i dzieci będą już odczuwac tego skutki
...
Następna strona