Prawo i Sprawiedliwość wraca do pomysłu podatku od sieci handlowych - i to wraca z pełną mocą. Jak wynika z projektu ustawy, którą analizuje Rada Ministrów, nowa danina miałaby zacząć obowiązywać w zasadzie już od 1 września 2019 roku. Od tego momentu największe sieci w kraju zaczną składać do urzędów odpowiednie deklaracje. Później zaczną płacić.
Efekt? 2 mld zł spadają Prawu i Sprawiedliwości niemal z nieba. Sąd, będący częścią Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zdecydował w połowie maja, że unijna blokada nałożona na polskie przepisy nie jest zgodna z prawem. Ministerstwo Finansów od razu zakomunikowało gotowość, by podatek działał od przyszłego roku. Prace jednak przyspieszyły.
Wynika to wprost z projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. We wtorek tematem miała zajmować się Rada Ministrów. W ciągu dnia punkt dotyczący podatku wypadł z obrad. Nie oznacza to jednak, że pomysłu nie ma. Poznaliśmy dziś część informacji na temat pomysłu PiS.
Jak wynika z dokumentu - ustawa przywraca stosowanie podatku od przychodów ze sprzedaży osiągniętych od dnia 1 września 2019 roku. Zgodnie z propozycją już od października sieci handlowe zaczną wysyłać do urzędów skarbowych dodatkowe deklaracje podatkowe.
"Wyrok oznacza, że podatek od sprzedaży detalicznej może być pobierany, brak jest zatem konieczności dalszego zawieszenia obowiązywania przepisów ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Projektowane przepisy uzasadnione są koniecznością zabezpieczenia dochodów budżetu państwa" - pisze w projekcie Ministerstwo Finansów.
PiS zostawił sobie furtkę - jeżeli pomysł podatku dalej będzie budził w Unii Europejskiej kontrowersje, to terminy płatności zostaną zmienione - na razie pewny jest obowiązek wysyłania deklaracji, ale to już w zasadzie wstęp do dalszego opodatkowania. W ustawie mają się pojawić również terminy płatności - w założeniach ich jeszcze nie ma. Pełnej treści projektu organy rządowe wciąż nie pokazały.
"Z uwagi na możliwość skorzystania przez KE z prawa do złożenia odwołania od wyroku Sądu Unii Europejskiej i przebieg postępowania w drugiej instancji, zasadne jest przedłużenie terminu wpłat podatku od sprzedaży detalicznej" - zaznacza resort. Zatem moment płatności zależy od kolejnych kroków unijnych urzędników.
Co ciekawe, w rozpisce prac rządu na dziś projekt dotyczący podatku nie miał podanego numeru, który umożliwia szybkie zlokalizowanie dokumentu. Wszystkie pozostałe już go miały, były łatwe do zidentyfikowania. W ten sposób można było poznać przynajmniej część założeń. Informacje na temat projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej pojawiły się we wtorek o 7 rano na stronach rządowych.
50 mln miesięcznie od Biedronki
Jak wynika z szacunków money.pl, Jeronimo Martins (właściciel Biedronki) co miesiąc musiałoby do budżetu państwa odprowadzać około 50 - 60 mln zł. W ciągu roku obroty sieci to blisko 50 mld zł - 1,4 proc. stawki podatku z tej kwoty daje zawrotne 700 mln zł do budżetu.
Lidl z tytułu podatku od sprzedaży detalicznej musiałby co miesiąc do kasy państwa wysyłać 17 - 20 mln zł w zależności od przychodów. W ciągu roku to około 15 mld zł. Podatek łączny to blisko 210 mln zł.
Swoje dorzucić musiałaby również sieć drogerii Rossmann. Na podatek przeznaczyłaby ponad 10 mln zł co miesiąc. - Jeśli nowy podatek handlowy wejdzie w życie od przyszłego roku, to mogę odjąc z naszego wyniku ponad 200 milionów złotych - szacował w programie "Biznes Mówi" Marek Maruszak, prezes Rossmann.
Podobne kwoty musiałyby wyłożyć takie sklepy jak Auchan czy Carrefour - choć tutaj w grę wchodzi około 13 mln zł co miesiąc. Wszystkie te podmioty co roku notują przychody w okolicach 10 mld zł. Z podobnymi obciążeniami musi się liczyć sieć Kaufland oraz Tesco.
Co ciekawe, jednymi z największych detalistów w Polsce są takie marki jak Media Markt, Żabka i Lewiatan. Wszystko ze względu na sposób działalności - sklepy elektroniczne są odrębnymi spółkami komandytowymi. Z kolei Żabka działa na zasadach franczyzy.
Podatek handlowy według planów miał przynieść do budżetu około 1,8 mld zł. Zapłacą go najwięksi sprzedawcy w kraju. Opodatkowana będzie nadwyżka przychodu ze sprzedaży detalicznej ponad kwotę 17 mln zł w ciągu miesiąca.
PiS chciał wprowadzić dwie stawki podatku. Po pierwsze - stawkę w wysokości 0,8 proc. od przychodu od 17 do 170 mln zł miesięcznie (obroty w skali roku do 2 mld 40 mln zł). Po drugie - stawkę w wysokości 1,4 proc. przychodu ponad kwotę 170 mln zł w ciągu miesiąca.
Sprzedawca, który miesięcznie osiągnie przychód na przykład w wysokości 400 mln zł, zapłaci podatek według stawki 0,8 proc. od przychodu do wysokości 170 mln i według stawki 1,4 proc. od kwoty 230 mln zł.
PiS nigdy nie ukrywał, że głównym celem projektu jest zwiększenie wpływów do budżetu państwa przeznaczonych na finansowanie "Rodzina 500 plus". Po trzech latach to wciąż aktualny plan. Tym razem jednak trzeba sfinansować również 500 zł na każde pierwsze dziecko. Każdy miliard się przyda.
Renata Juszkiewicz, szefowa Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, reprezentującej interesy działających w Polsce zagranicznych sieci handlowych wielokrotnie podkreślała, że opodatkowanie sieci handlowych odbije się na cenach w sklepach. - Liczymy na to, że uda się obronić naszą rację, że podatek stanowi pomoc państwa i jest dyskryminujący dla dużych sieci - mówiła Juszkiewicz w programie "Money. To się liczy". Wciąż branża oczekuje działań Komisji Europejskiej. Jednocześnie ostrzega, że wyższe podatki to najpewniej wyższe ceny. - Żeby zapłacić podatek musi być zysk. To może odbić się na cenach - dodawała.