Polska gospodarka podnosi się po pandemii. Boom potrwa, ale zapłacimy za niego inflacją
Ekonomistów zaskoczyły prognozy gospodarcze dla Polski. Teraz przewidują oni dalszy wzrost PKB przez najbliższe dwa lata. Kolejne fale pandemii koronawirusa nie zahamują trendu, ale wszystkim przyjdzie zapłacić za ten rozwój podwyższoną inflacją.
O prognozach gospodarczych dla Polski pisze "Rzeczpospolita", która przypomina, że jeszcze przed wybuchem COVID-19 część ekonomistów półżartem twierdziła, że polska gospodarka jest kuloodporna. Odnosili się w ten sposób do faktu, że Polskę ominęło spowolnienie widoczne w strefie euro. Zdaniem dziennika jesteśmy blisko odzyskania tej kuloodporności.
Kryzys wywołany przez rozprzestrzenianie się SARS-CoV-2 Polska przetrwała w lepszej formie niż większość państw Europy. Nasza gospodarka szybciej też staje na nogi, co pokazują prognozy Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR). Według nich Polska zakończy ten rok z PKB wyższym o 2,2 proc. niż w 2019 roku. To oznacza, że uda nam się odbudować straty gospodarcze poniesione w 2020 roku.
Uczestnicy konkursu "Parkietu" i "Rzeczpospolitej" na najlepszego analityka makroekonomicznego uważają, że w tym roku PKB urośnie o 5 proc., choć jeszcze na przełomie marca i kwietnia szacowali wzrost o 4,1 proc. Prognozowane tempo wzrostu ma się utrzymać również w 2022 roku.
Fakty i mity o odkładaniu pieniędzy. Webinar mBank i money.pl. Odcinek 1
Jak czytamy w "Rz", to o tyle zaskakujące, że wcześniej ekonomiści nie zakładali kolejnych fal pandemii. Akcja szczepień jednak wyhamowała, a na świecie rozprzestrzeniają się nowe, bardziej zaraźliwe warianty koronawirusa. Ekonomiści z PKO BP są jednak zdania, że ostry lockdown nam nie grozi.
Gospodarcze odbicie widać m.in. w przemyśle. Firma Markit podała w ubiegłym tygodniu, że polski przemysł w czerwcu osiągnął wskaźnik PMI na poziomie 59,4 pkt. To najwyższy wynik w historii pomiarów.
Poprawa sytuacji produkcji przemysłowej odblokowały inwestycje, które również przyczynią się do szybszego wzrostu PKB. Szczególnie że w pierwszym kwartale odnotowano lekki wzrost inwestycji.
Żeby jednak nie było tak kolorowo - w czasie pandemii nasiliły się problemy odczuwane przez przedsiębiorców jeszcze przed jej wybuchem, a także nasiliły się nowe.
Jeżeli chodzi o te pierwsze, to analitycy Banku Millennium zaliczają do nich m.in. dostęp do pracowników wykwalifikowanych. Do drugich natomiast zaliczają "zaburzenia w zaopatrzeniu w materiały i półprodukty", które są "najsilniejsze od co najmniej 2000 roku".
Niedobór pracowników oznacza wzrost płac dla tych dostępnych na rynku. A to z kolei oznacza wzrost inflacji. Ekonomiści szacują, że w najbliższych trzech kwartałach wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) będzie rósł w tempie 4,3 proc. rok do roku, zamiast wcześniej prognozowanych 3,3 proc. rdr - pisze "Rzeczpospolita".