W kwietniu ceny towarów i usług konsumpcyjnych w Polsce wzrosły średnio o 4,3 proc. w skali roku, podał w piątek GUS. Inflację podbijają paliwa i żywność. Wzrost cen wynika też po części z efektu niskiej bazy statystycznej z okresu ubiegłorocznego lockdownu.
Piątkowa publikacja GUS, która przebiła oczekiwania ekonomistów sprawiła, że zaplanowane na środę posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP) dotyczące stóp procentowych zapowiada się ciekawie. Prawie zerowe stopy napędzają bowiem wzrost cen. Może zatem czas na podwyżkę?
Ekonomiści nie mają złudzeń - na razie nie ma co liczyć na podwyżkę stóp. Rada pozostaje głucha na odczyty inflacji, a wzrost średniego poziomu cen w Polsce przypisuje czynnikom zewnętrznym, niezależnym od polityki pieniężnej, jak np. wzrost cen ropy naftowej czy opłat za wywóz śmieci.
Według ekonomistów z Santander BP wiele wskazuje na to, że dość beztroska retoryka RPP z ostatnich miesięcy (inflacja nawet jeśli wzrośnie, to na pewno przejściowo, a poza tym wyłącznie z powodów niezależnych od polityki pieniężnej) coraz mniej pasuje do rzeczywistości. Mimo to RPP w środę, a potem prezes Glapiński na konferencji w piątek utrzyma łagodny ton podkreślając, że ryzyka dla inflacji w Polsce nie są duże.
W związku z tym, większość ekonomistów jest zdania, że stopy procentowe pozostaną na obecnym poziomie przynajmniej do końca kadencji RPP, czyli do połowy 2022 roku. Co prawda, np. według ekonomistów Credit Agricole istnieje możliwość, że dojdzie do jednorazowej podwyżki już w czerwcu tego roku, jednak podkreślają oni, że nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Brak podwyżek na horyzoncie to dobra informacja dla kredytobiorców. Po ostrych cięciach stóp w ubiegłym roku (stopa referencyjna została obniżona z 1,5 proc. do 0,1 proc.), zmniejszyły się raty kredytów. Jednak walka z kryzysem ma swoją cenę - po obniżkach odsetki od lokat trzymanych w bankach są symboliczne. A do tego oszczędności Polaków "zjada" rozpędzająca się inflacja, która jest najwyższa w Unii Europejskiej.
Mimo to, na razie możemy zapomnieć o podwyżkach stóp. W środę obserwatorzy rynku bardzo uważnie przeczytają komunikat po posiedzeniu RPP. Będą w nim szukać sygnałów świadczących o tym, że ostatni odczyt inflacji jednak zrobił na Radzie jakiekolwiek wrażenie.
W czasach "przedpandemicznych" prezes NBP i przewodniczący RPP Adam Glapiński po posiedzeniu brał udział w konferencji prasowej. Teraz został nam tylko "suchy" komunikat. Co prawda od kilku miesięcy prezes NBP w piątek po posiedzeniu odpowiada na pytania dziennikarzy, ale tylko na te wcześniej przysłane.
W najbliższy piątek na pewno padnie wiele pytań o wzrost cen. I nie chodzi tylko o to, że kwietniowy odczyt inflacji okazał się wyższy od prognoz ekonomistów. NBP prowadzi politykę pieniężną w oparciu o tzw. cel inflacyjny, który wynosi 2,5 proc. z możliwością odchylenia o 1 pkt. proc. w górę lub w dół. Kwietniowy wynik na poziomie 4,3 proc. oznacza więc, że inflacja w Polsce znalazła się istotnie powyżej przedziału, w którym chciałby ją widzieć NBP. I zdaniem ekonomistów, taki podwyższony poziom zostanie z nami na dłużej.
Kiedy 5 proc.?
"Inflacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i w maju może wynieść ok. 4,5 proc. rok do roku, podbijana m.in. przez podwyżkę cen gazu oraz dalsze wzrosty rocznej dynamiki cen paliw" - oceniają ekonomiści PKO BP.
Kiedy inflacja dotrze do 5 proc.? Zdaniem analityków mBanku, jeszcze nie w maju (kiedy wyniesie 4,6-4,7 proc.). Taki scenariusz jest natomiast realny w drugiej połowie roku. "Otwarcie gospodarki powinno przynieść zawrócenie spadków inflacji bazowej i w drugiej połowie roku 5 proc. już może się wyświetlić. Co z tym zrobi RPP? W tym roku nic, choć nóż, na którym spaceruje bieżące status quo staje się coraz ostrzejszy" - oceniają.
Po kwietniowych danych GUS część ekonomistów podniosła swoje prognozy inflacji. Np. średnioroczna prognoza na 2021 rok analityków z Credit Agricole wzrosła do 3,9 proc. Jak uzasadniają, głównym czynnikiem przemawiającym za tą zmianą było kształtowanie się – wyżej od oczekiwań – cen ropy na światowym rynku w połączeniu z osłabieniem kursu złotego. Już w kwietniu średnie ceny paliw wzrosły w Polsce aż o 28 proc. w skali roku, wynika z danych GUS.
Ceny żywności
Oprócz droższych paliw, inflację w najbliższych miesiącach napędzać będzie też żywność. Ekonomiści Credit Agricole podnieśli swoją prognozę dla wzrostu cen żywności i napojów bezalkoholowych w 2021 roku (z 1,8 proc. do 2,3 proc.).
"Główną przyczyną rewizji są znaczące straty produkcyjne wyrządzone w ostatnich tygodniach przez ptasią grypę w Polsce, które w najbliższych miesiącach będą oddziaływać w kierunku wzrostu cen drobiu" - czytamy w raporcie.
"Wyższa ścieżka cen żywności będzie wynikać również z dalszego silnego wzrostu cen zbóż na światowych rynkach związanego m.in. z pogorszeniem warunków agrometeorologicznych wśród ich głównych producentów i eksporterów, co będzie sprzyjać wyższej dynamice cen w kategorii pieczywo i produkty zbożowe” - czytamy dalej.
Dodają też, że w drugiej połowie tego roku oraz w 2022 roku czynnikiem proinflacyjnym będzie poprawa sytuacji gospodarczej, a niskie bezrobocie będzie sprzyjało narastaniu presji płacowej.
Również eksperci z PKO BP podkreślają, że sytuacja na światowych rynkach rolnych zapowiada, że następne miesiące przyniosą dalsze wzrosty cen żywności. Jednak ich zdaniem podwyższona inflacja prawdopodobnie nie będzie miała wpływu na działania RPP, ale przyniesie nasilenie oczekiwań rynkowych na podwyżki stóp.
"Chociaż w najbliższych miesiącach inflacja bazowa (z wyłączeniem cen żywności i energii - red.) pozostanie według nas w trendzie spadkowym, to łączny kształt procesów inflacyjnych i tak może rodzić problemy komunikacyjne dla NBP i możliwe jest nasilenie oczekiwań rynkowych na podwyżki stóp" - oceniają.