Rząd obiecał likwidację. Rekordowe środki na Fundusz Kościelny?
Fundusz Kościelny, który miał zostać zlikwidowany, zostanie na kolejny rok. Choć rząd zapowiadał zmiany i pracuje nad nowymi rozwiązaniami, nic nie wskazuje, by zdążył z reformą w tym roku. To oznacza, że w 2026 r. na składki dla duchownych i zabytki sakralne państwo wyda nawet o 20 mln zł więcej niż obecnie - podaje Fakt.
Mimo zapowiedzi likwidacji Funduszu Kościelnego rząd nie planuje jego wygaszenia w 2025 r., a to oznacza, że w przyszłorocznym budżecie trzeba będzie uwzględnić jeszcze wyższe wydatki. Jak wynika z prognoz, Fundusz może kosztować nawet o 20 mln zł więcej niż w obecnym roku.
– Projekt jest gotowy i czekamy na słynny wpis do Wykazu Prac Legislacyjnych Rządu – mówiła minister rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami. Dodała też, że Lewica nie zamierza czekać w nieskończoność: jeśli projekt nie zostanie wpisany do wykazu, ma zostać złożony jako projekt poselski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zbudował potęgę Lecha. Zdradza na czym "potknął się Cupiał"
Na razie jednak niewiele wskazuje na przyspieszenie prac - podkreśla Fakt. Projekt ustawy budżetowej na 2026 r. już powstaje, a Fundusz Kościelny ma w nim zająć swoje miejsce. Działa on od dekad i pokrywa m.in. 80 proc. składek emerytalnych i zdrowotnych duchownych. W przypadku niektórych grup – jak zakony klauzurowe czy misjonarze – państwo pokrywa 100 proc. składek.
– Jeśli w 2026 r. wzrośnie minimalne wynagrodzenie za pracę, a Fundusz Kościelny nie zostanie zlikwidowany, to w budżecie trzeba będzie zaplanować większą kwotę niż w 2025 r. – wskazuje dr Marcin Wojewódka z Instytutu Emerytalnego. A wszystko dlatego, że podstawą naliczania składek jest właśnie płaca minimalna.
W 2025 r. wydatki z Funduszu wyniosą 275,7 mln zł. Przy wzroście płacy minimalnej do 5020 zł brutto, co proponuje resort rodziny, koszt Funduszu wzrośnie o kolejne 20 mln zł.
Pomysł zastąpienia Funduszu dobrowolnym odpisem podatkowym nie jest nowy – był już analizowany przed laty. Teraz za jego wdrożenie odpowiada specjalny zespół kierowany przez wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza. Po ponad roku prac efekty jednak nie są widoczne.