Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jakub Ceglarz
Jakub Ceglarz
|
aktualizacja

Rzeczpospolita dorabiająca. Polakom nie wystarcza tylko "goły" etat

1
Podziel się:

Na etacie pracuje około 12,5 mln Polaków. Ale co trzeci z nich ma jeszcze inne źródło dochodu - wynika z danych resortu finansów. - Chcę mieć więcej pieniędzy, więc dorabiam sobie jako weekendowy kierowca Ubera - mówi nam Kamil.

Jeden etat to za mało. Niektórzy Polacy pracują po kilkanaście godzin dziennie albo dorabiają w weekendy
Jeden etat to za mało. Niektórzy Polacy pracują po kilkanaście godzin dziennie albo dorabiają w weekendy (East News, ARKADIUSZ ZIOLEK/East News)

Dla 7,7 mln Polaków praca na etacie jest jedynym źródłem utrzymania. Nie pracują nigdzie więcej, nie dorabiają sobie we własnej firmie, nie szukają "fuch". Tak funkcjonuje większość z nas.

Ale są tacy, którzy po ośmiu godzinach w korporacji, wracają do... kolejnej pracy. A w weekendy zamiast odpoczywać, decydują się na dodatkowe zajęcie. Statystycznie - jeden na trzech pracowników.

W takiej sytuacji jest Kamil, który pracuje w jednej z wrocławskich korporacji. - To duża firma, mam stanowisko z "junior" w nazwie, więc umówmy się, że nie mogę zarabiać kokosów - mówi nam 30-latek. - Rozmowy z szefem o podwyżce zawsze kończą się zdaniem: "wrócę do ciebie z odpowiedzią". Oczywiście nie wraca, więc muszę sobie radzić sam.

Zobacz także: Obejrzyj: Jak prowadzić biznes bez swojego biura?

A ponieważ korporacja w weekendy nie pracuje, to Kamil wykorzystuje ten czas na "fuchy". Postanowił jeździć jako kierowca Ubera. - Wrocław to pod tym względem świetne miasto. Dużo młodych ludzi, wiele się dzieje i nocne życie kwitnie - mówi nasz rozmówca.

Za kierownicę wsiada raz, czasami dwa razy w tygodniu na kilka godzin - najczęściej w piątki i soboty wieczorem. I tak od dwóch lat. - Wiadomo, że w weekendy ruch jest największy. Ludzie wracają z imprez, a taksówki nie cieszą się najlepszą renomą. Więc pracy nie brakuje - mówi.

4,5 mln dorabiających

Takich jak Kamil jest w Polsce więcej. Jak czytamy w opracowaniu Ministerstwa Finansów "Wybrane aspekty systemu podatkowo-składkowego na podstawie danych PIT i ZUS", mowa tu o nawet 4,5 mln osób. Takie dane przekazał resortowi Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

ZUS jest w stanie wyśledzić to na podstawie tzw. "zbiegu tytułów ubezpieczeń". Urzędnicy widzą, że dany człowiek powinien opłacać składki na przykład z umowy zlecenia, umowy o pracę czy działalności gospodarczej.

Na jaki sposób dorabiania więc decydują się Polacy? Przede wszystkim umowy cywilnoprawne (prawie milion osób) oraz działalność gospodarcza (prawie pół miliona).

W statystykach ZUS może nie być na przykład danych dla osób dorabiających sobie na umowach o dzieło. Te są bowiem nieoskładkowane, więc ZUS nie jest w stanie ich wyśledzić.

Skąd więc liczba 4,5 mln? To dane z PIT. W zeznaniu podatkowym widać wszystkie legalne źródła dochodu czarno na białym. I jak wynika z danych fiskusa - tylko 8 z 12,5 mln Polaków wszystkie swoje pieniądze zarabia na etacie.

Warto jednak podkreślić, że do liczby "dorabiających" zaliczają się też na przykład pobierający zasiłki oraz pracujący seniorzy. Ci ostatni jednak często właśnie etatem dorabiają do emerytury. A nie odwrotnie.

"Odpocznę na starość"

Dzięki weekendowemu przewozowi osób Kamil jest w stanie dorobić na czysto kilkaset złotych do swojej korporacyjnej pensji. To znaczy, że około 20 proc. jego dochodów pochodzi z dorabiania, a 80 - z umowy o pracę.

Dane ministerstwa pokazują, że etat to wciąż podstawowe źródło zarobku. Około 2,5 mln osób dorabia do pensji nie więcej niż 20 proc.

Na drugim biegunie jest 209 tys. osób. Dla nich praca na etacie to tylko miły dodatek, bo daje im mniej niż co dziesiątą złotówkę. Prawdziwe pieniądze zarabiają w inny sposób, najczęściej we własnej firmie.

Jak przyznaje Kamil, w jego firmie nie jest jedyny. - Są u mnie w firmie tacy, którzy piszą firmom jakieś teksty reklamowe i dorabiają jako copywriterzy. Inni zatrudniają się na jakieś fuchy w supermarketach albo działają na drobną skalę jako handlowcy - mówi nasz rozmówca.

Zazwyczaj dodatkowe zajęcie przybiera formę umowy śmieciowej. - W moim środowisku nie ma chyba nikogo, kto założył własną firmę - przyznaje, choć ma kolegów, którzy pracują po 12-14 godzin dziennie.

- I tak przez 6, a niektórzy nawet 7 dni w tygodniu. Ale są też pewnie tacy, którzy zlecenia robią po kryjomu w godzinach pracy - żartuje.

Dlaczego po ośmiu godzinach w biurze wielu pracowników decyduje się na dodatkowe zajęcie? Oczywiście chodzi o pieniądze. - Wielu ma do spłacenia kredyty, do tego czynsz i życie codzienne. Na to pensja w korpo jeszcze wystarczy. Ale jak chcesz gdzieś pojechać, zobaczyć coś fajnego albo masz kosztowną pasję, to bez dodatkowej fuchy się nie obędzie - mówi Kamil.

Pytamy więc, gdzie w tym wszystkim czas na odpoczynek i czas wolny. Odpowiedź brzmi: "odpocznę na starość, albo jak się zmęczę".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

praca
rynek pracy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1)
Prawda boli w...
5 lata temu
Polocy realizują właśnie scenariusz argentyńsko-wenezuelski... W czasie nadchodzącego kryzysu na świecie elektorat socjalny nie przyzwyczajony do wytężonej pracy będzie głodował.