Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Słowacy obniżyli VAT kurortom narciarskim. Polskie góry i tak mogą wygrać w te ferie

Podziel się:

Ceny w kurortach narciarskich na Słowacji ani drgnęły, mimo że VAT na usługi hotelarskie, gastronomiczne i turystyczne spadł tam o połowę. Przedsiębiorcy tłumaczą się, że dostają horrendalne rachunki za energię. Ich rodacy przyjeżdżają więc na wypoczynek do Polski. "Po wymianie euro na złotówki, mają worki pełne pieniędzy" - mówi prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.

Słowacy obniżyli VAT kurortom narciarskim. Polskie góry i tak mogą wygrać w te ferie
Szczyrbski Ples (TASR, V.Mihalkova)

Wysokie Tatry, Niskie Tatry, Zachodnie Tatry, Bieszczady, Mała Fatra, Wielka Fatra… Krajanie Janosika mają w czym wybierać, a że z Polski na Słowację rzut beretem, warto dołożyć parędziesiąt kilometrów, żeby ominąć kolejki do wyciągów w Wiśle czy Zakopanem – takimi reklamami kuszą polskich narciarzy Słowacy.

W przyciągnięciu zagranicznych gości ma im dopomóc też obniżenie podatków. Od 1 stycznia br. VAT na usługi gastronomiczne, hotelarskie oraz turystyczne na Słowacji poszedł w dół i wynosi 10 proc., zamiast wcześniejszych – 20 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polaków czeka cios inflacyjny rzędu aż 42 proc. "Kardynalny błąd NBP"

Turystyka liże rany

Zmniejszając podatki, słowackie władze próbują ratować swoich przedsiębiorców, którzy najpierw ucierpieli w wyniki bardzo restrykcyjnych lockdownów, a teraz cierpią z powodu wojny w Ukrainie. Do czasu najazdu Rosji na Ukrainę, słowacka turystyka bardzo dobrze żyła z rosyjskich turystów, których teraz tam nie ma.

- Kilka dni po wybuchu konfliktu zamknęliśmy biuro sprzedaży w Rosji. Drugą stroną medalu jest też postawa turystów zagranicznych, na przykład ze Stanów Zjednoczonych. Są wrażliwi na podróże do obszarów bliskich konfliktom wojennym. I oczywiście nie ma dnia, w którym nie zetknęlibyśmy się z problemem kryzysu energetycznego – wyliczał portalowi Trend prezes Slovakia Travel, Václav Mika.

Marzena German z portalu Wakacje.pl przyznaje, że Polacy lubią wyjazdy w słowackie góry. Nasi południowi sąsiedzi mają bardzo dobrze przygotowaną infrastrukturę narciarską (najdłuższe trasy zjazdowe w Europie Środkowej) oraz różnorodną bazę hotelarską.

Mają też ceny porównywalne do tych z kurortów alpejskich. I nawet obniżka VAT o połowę od 2023 r. tego nie zmieniła.

Jeden z organizatorów wyjazdów narciarskich na Słowację ze Śląska poinformował nas, że wystartuje z wyjazdami narciarskimi dopiero od lutego, bo "trudno się dogadać ze Słowakami odnośnie cen w tym roku". - Przez ostatnie dwa lata lockdownów, wiele się tam zmieniło. Wiele ośrodków zmieniło swoich właścicieli - słyszymy.

Z powodów pogodowych biznes narciarski na Słowacji stał się nieopłacany dla ośrodków położonych poniżej wysokości 1000 m n.p.m., a do tego doszły jeszcze "kataklizmy finansowe".

- Traktujemy to [obniżkę VAT - red.], jako rekompensatę za okres covidowy, kiedy prawie nie otrzymaliśmy pomocy. Mamy też duże zobowiązanie, jakim jest waloryzacja płac, aby zatrzymać ludzi zarówno w branży gastronomicznej, jak i w całym segmencie turystycznym - tłumaczył w rozmowie z dziennikarzami portalu HN Igor Rattaj, prezes sieci hotelarskiej Tatry Mountain Resorts.

Dodał też, że ceny karnetów narciarskich pozostały na niezmienionym poziomie, ponieważ większość z nich była sprzedana z wyprzedzeniem, jeszcze po stawce 20 proc. VAT.

Czekając na śnieg

Na razie Rattajowi interes psuje pogoda. Część wyciągów na początku stycznia na Słowacji stanęła. Powodem był brak śniegu. Sztuczne naśnieżanie nie pomagało przy dodatnich temperaturach.

Ośrodek narciarski Liptov - Malinô Brdo musiał całkowicie zamknąć stoki. "Zostanie ponownie otwarty, gdy tylko pozwolą na to warunki śniegowe i pogodowe" – czytamy w komunikacie na stronie internetowej obiektu.

Problemy mieli też na Orawie - Kubínskahoľa, gdzie kilka tygodni temu na narty jeździł tymczasowo mianowany nowy premier Eduard Heger. Tam problemem jest zarówno brak śniegu, jak i bardzo silny wiatr. Ośrodek czasowo zamknięto.

Niektóre ośrodki były otwarte pomimo niesprzyjających warunków narciarskich. "Ludzi jest mało. Szczyt wzgórza jest cały w błocie" – mówił 10 stycznia br. słowackiej "Pravdzie" instruktor z ośrodka narciarskiego Janovky w Zubercu.

Niektóre ośrodki na Słowacji zostały otwarte dopiero po dwuletniej przerwie, a ich właściciele "po złotym tygodniu" w czasie świąt Bożego Narodzenia, znowu musieli zamknąć czasowo swoje biznesy. Pocieszali się, że problemy ze śniegiem mieli nawet w Alpach.

Na szczęście prognozy dla narciarzy są na resztę sezonu optymistyczne. W drugiej połowie miesiąca ma padać regularnie śnieg. Obecnie na większości tras jest ok. pół metra śniegu i dobre warunki narciarskie - zapewniają Słowacy.

Rachunki za prąd dobijają

To nie pogody boją się jednak najbardziej właściciele hoteli, stoków i wyciągów narciarskich, ale rachunków za energię. - To się nazywa zaliczka na rachunek za prąd? 500 do 650 euro za megawatogodzinę bez VAT?! Około 5 do 6 razy więcej, niż w zeszłym roku - mówił w portalu Pravda przewodniczący parlamentarnej komisji gospodarczej Peter Kremský.

Przypomniał, że prąd tyle kosztował na giełdzie tylko przez może 2-3 tygodnie w sierpniu, w okresie wahań cen, kiedy w Europie panowała obawa przed brakiem gazu ziemnego. - Teraz kosztuje od 150 do 200 euro za megawatogodzinę. Słowaccy przedsiębiorcy muszą płacić i tak trzy razy więcej. Tego nie pojmuję - przypomniał Kremský.

Słowaccy przedsiębiorcy narzekają, że pomoc państwa jest niewystarczająca, a ustawa o dopłatach do rachunków pomija małe firmy. Słowackie Ministerstwo Gospodarki informuje, że prowadzi rozmowy zarówno z dostawcami energii, tak by ci wydłużyli przedsiębiorcom terminy płatności faktur, jak i Komisją Europejską o dotacjach dla małych firm.

Słowacy odpoczywają w Polsce

Drożyzna powoduje, że Słowacy dużo ostrożniej wydają pieniądze. Zdaniem prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej Agaty Wojtowicz, obniżenie o połowę VAT-u na usługi turystyczne i hotelarskie ma to na celu głównie zatrzymać Słowaków w kraju w sezonie zimowym, a nie przyciągnięcie tam zagranicznych turystów.

Prezes Wojtowicz przyznaje, że infrastruktura narciarska na Słowacji jest świetnie przygotowana, ale po godz. 18 życie w tamtejszych kurortach praktycznie zamiera. Sklepy, knajpy – wszystko jest nieczynne.

- Słowackie kurorty działają w trybie sanatoryjnym. Po nartach niewiele można już tam robić. Poza tym, ceny są tam porównywalne do tych austriackich, dlatego Słowacy chętnie przyjeżdżają wypoczywać do nas. Jest ich u nas bardzo wielu - relacjonuje prezes Wojtowicz.

Dodaje, że kiedy Słowacy wymienią swoje euro na złotówki "mają worek pieniędzy" i stać ich na więcej niż naszych turystów.

Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl