Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Madejski
Mateusz Madejski
|
aktualizacja

Warszawa jest lepsza dla naukowca niż Oksford czy Londyn, przekonuje profesor z Anglii

65
Podziel się:

Oksford, Cambridge czy Londyn - kariera akademicka w tych miastach to marzenie naukowców z całego świata. Pewien profesor z Anglii wybrał jednak Warszawę. - Gdy pytają mnie dlaczego, pokazuję wyliczenia - mówi. I dodaje, że jedyna korzyść z kariery na Wyspach to... dostęp do lepszych bibliotek.

Na pytanie, "jeśli nie Oksford, to co?", prof. Stanley odpowiada, że Warszawa.
Na pytanie, "jeśli nie Oksford, to co?", prof. Stanley odpowiada, że Warszawa. (Flickr/Twitter, Tejvan Pettinger/CC BY 2.0)

- Ben, ale dlaczego Polska? Na pewno nie lepiej byłoby ci na Wyspach? - takie pytania często dostawał od znajomych Benjamin Stanley, politolog, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu SWPS w Warszawie. W rozmowie z money.pl naukowiec zwraca uwagę, że częściej to pytanie zadają Polacy, a nie Brytyjczycy.

Wreszcie do sprawy postanowił się odnieść na Twitterze. "Tak naprawdę, to przeprowadzka z powrotem na Wyspy byłaby dla mnie szkodliwa" - pisze profesor.

Na pierwszy rzut oka trudno to zrozumieć, przynajmniej z finansowego punktu widzenia. Profesor w Wielkiej Brytanii zarabia miesięcznie średnio 3,7 tys. funtów netto - wynika z danych serwisu Indeed. To w przeliczeniu aż 18 tys. zł. Pensja astronomiczna dla przeciętnego polskiego profesora. Ten, jak podaje serwis wynagrodzenia.pl, zarabia średnio na rękę tylko 5,6 tys. zł.

Zobacz: 8 tys. pensji to mało czy dużo? "Zależy od kosztów życia"

Co na to Benjamin Stanley? "Nie ma mowy, aby mnie było w tej chwili stać na 95-metrowe mieszkanie na Wyspach. Do tego dochodzą absurdalne koszty opieki dla dziecka. Poza tym, musiałbym wydawać tysiące funtów na dojazdy obskurnymi pociągami" - dodaje naukowiec, który pracuje obecnie na Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych Uniwersytetu SWPS.

"Zostaje tylko lepsza biblioteka"

Stanley przyznaje, że na Wyspach mógłby zarabiać kilka razy lepiej jednak, jak tłumaczy, te pieniądze "zjadłyby" brytyjskie koszty życia.

Podliczyliśmy. Średnia cena wynajmu mieszkania w Warszawie jest bardzo duża jak na polskie warunki. Jak wynika z danych serwisu Otodom, ceny mieszkań o wielkości od 60 do 90 metrów kwadratowych zaczynają się od ok. 4,4 tys. zł miesięcznie.

Jednak w Londynie jest nieporównywanie drożej. Średnia cena apartamentu w brytyjskiej stolicy to około 1,6 tys. funtów. Jednak jeśli chce się mieć dwie sypialnie, to trzeba zapłacić przynajmniej 2 tys. funtów, a więc około 10 tys. zł. W lepszych dzielnicach, na przykład zlokalizowanych przy topowych uczelniach, ceny są znacznie wyższe. Nietrudno znaleźć lokum i za 4 tys. funtów.

Taniej jest w miastach typowo uniwersyteckich. Rodzinne mieszkanie w Oksfordzie można wynająć za ok. tysiąc funtów. To jednak ciągle znacznie drożej niż w Warszawie. Poza tym inne miasta uniwersyteckie nad Wisłą są znacznie tańsze. I tak w Lublinie mieszkanie 60-90 metrów kwadratowych można wynająć średnio za 2,4 tys. zł miesięcznie.

Również koszty transportu są nieporównywalne. Najtańszy bilet miesięczny w Warszawie kosztuje 110 zł. W Londynie - sześć razy więcej.

Na pewno jednak niewielu naukowców powie, że wynagrodzenia i koszty życia to jedyne argumenty przy wybieraniu miejsca pracy. Liczy się też na przykład dostęp do grantów naukowych czy możliwości rozwoju. Dla Stanleya to jednak też nie jest powód do przeprowadzki.

"Kadra SWPS jest świetna i zawsze pomaga pokonać administracyjne przeszkody w pozyskiwaniu grantów" - zapewnia na Twitterze. Profesor nie narzeka też na dostęp do uczestnictwa w konferencjach naukowych. Jak dodaje, jedyną przewagą uczelni z Wysp, z którą trudno dyskutować, jest dostęp do zdecydowanie lepszych bibliotek.

"Owszem, parę rzeczy mogłoby działać [na polskich uczelniach] lepiej. Ale to samo mogę powiedzieć o każdym brytyjskim uniwersytecie, na którym pracowałem" - pisze Stanley.

Stanley nie mówi jednak, czy udało mu się przekonać znajomych z Anglii, by również rozważyli przeprowadzkę nad Wisłę. Rzeczniczka Uniwersytetu SWPS Marta Komor w rozmowie z money.pl też przyznaje, że trudno mówić o jakiejś fali naukowców z zagranicy, którzy chcą robić karierę w Polsce.

- Jednak mamy zagranicznych naukowców na naszej uczelni. Jest Niemiec, jest Ukrainiec, są i naukowcy z Azji - opowiada.

Sam Stanley pracuje na Uniwersytecie SWPS od czterech lat. Przez pewien czas pracował też na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Gdy przyjechał do Polski, uczył angielskiego.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(65)
prawda
3 lata temu
Z tego co widzę po wynajmie mieszkania w Wa-wie nie ma już pieniędzy na życie, w GB zostaje mu ciągle 8 tys.
Dan
3 lata temu
Co za propaganda. Kto to pisał? Kłamstwo kłamstwem przegania....
Gość
4 lata temu
Przykro mi ale tak nie jest. W naukach medycznych eksperymenty zabierają tak dużo czasu, że nie ma mowy o tym żeby pracować na więcej niż 1 etacie (szczególnie na stanowiskach na których spędzasz mnóstwo czasu w laboratorium). Jak sytuacja z dodatkowym wynagrodzeniem z grantu. Też inaczej niż wam się wydaje. Jeśli jestem zatrudniony w instytucji naukowej na umowę o pracę mogę sobie wypłacić za kierowanie grantem w konkursie organizowanym przez NCN OPUS dodatkowe wynagrodzenie w wysokości maksymalnie 1500 zł netto miesięcznie, bez względu na to czy jestem profesorem czy mgr.
Zawsze
5 lata temu
może mieszkać u Banasia w hotelu Prawa i Sutenerstwa.
nick
5 lata temu
Cóż, mierny naukowiec w miernym kraju, na miernej uczelni prowadzi mierne życie. Nic dodać, nic ująć.
...
Następna strona