Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Miliardy w inwestycjach znów omijają nasz kraj. Szanse polskiego auta maleją z dnia na dzień

328
Podziel się:

Rządzący zapowiadają, że do dostatniej nowoczesności dojedziemy milionem aut elektrycznych. Tymczasem to na Węgrzech powstanie pierwsza w Europie fabryka koreańskiego giganta budowy akumulatorów do takich samochodów.

Zgodnie z zapowiedziami wicepremiera Morawieckiego w 2025 r. Polska ma produkować milion aut elektrycznych.
Zgodnie z zapowiedziami wicepremiera Morawieckiego w 2025 r. Polska ma produkować milion aut elektrycznych. (Jakub Włodek/REPORTER)

- Licząc wszystkie deklaracje, to w elektromobilności powinniśmy wyprzedzić najlepsze na świecie Chiny. Tymczasem jesteśmy jednym z ostatnich państw w Europie, gdzie nie ma regulacji wspierających jej rozwój – mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.

Południowokoreański koncern SK Innovation ogłosił w czwartek, że swoją fabrykę akumulatorów do samochodów elektrycznych, o wartości ponad 650 mln euro (2,7 mld zł), zbuduje na Węgrzech. Według doniesień agencji Reuter, produkcja ma tam ruszyć już na początku 2020 r. W zakładzie ma powstawać nawet 250 tys. akumulatorów rocznie.

SK Innovation tą inwestycją wchodzi do Europy. Jest to już druga firma z tego kraju i sektora, która wybrała Węgry. Inny gigant w segmencie baterii do samochodów elektrycznych Samsung na swoją fabrykę na północ od Budapesztu wyda w przeliczeniu blisko 1,5 mld zł. Tymczasem to przecież nasz rząd przekonuje, że będziemy w dziedzinie elektromobilności europejskim prymusem. To nad Wisłą za 8 lat ma rocznie powstawać milion takich aut.

Zobacz także: Nowy dostawczy Ursus z napędem elektrycznym. Premierowy pokaz polskiego auta

- Oczywiście, że na tej drodze do rozwoju rynku aut elektrycznych pozyskanie tej ostatniej inwestycji było jak najbardziej pożądane. Ciągle jest tu dużo słów, deklaracji, za tym idą działania, ale musimy przyspieszyć. Na świecie i w Europie wszyscy wrzucają kolejne biegi w tym wyścigu i my też musimy dodać gazu, jeżeli mamy nie zostać w tyle - mówi Maciej Mazur.

Bez tego nie ruszymy z miejsca

Ekspert zwraca też uwagę na fakt, że nie wszystkie boje przegraliśmy. Jest przecież pod Wrocławiem fabryka baterii samochodowych LG Chem, jednego z większych światowych producentów. Jest też pod Szczecinem fabryka szwedzkiego koncernu Garo. Jednego ze światowych liderów w produkcji stacji do ładowania aut elektrycznych i hybrydowych.

Jednak, jak się wydaje na drodze do rozwoju elektromobilności, ważniejsze od zagranicznych inwestycji są zmiany w prawie, które ułatwia rozwój całego sektora. Oczywiście można chwalić się danymi, z których wynika niemalże 100 proc. wzrost sprzedaży aut elektrycznych w kolejnych kwartałach. Diabeł jednak tkwi w szczegółach.

- Danymi można dowolnie żonglować. Nie zmienia to jednak faktu, że to ciągle ilościowo oznacza jakieś niecałe 100 sprzedanych pojazdów. Tymczasem w Niemczech również przez kwartał rejestrują takich 12 tys. - mówi Mazur.

Jak już pisaliśmy w money.pl, dzieje się tak głównie dlatego, że w Polsce ciągle samochody elektryczne są średnio dwukrotnie droższe od odpowiedników z tradycyjnymi silnikami. Porównanie taniego miejskiego autka do luksusowych modeli Tesli byłoby nadużyciem. Jednak skalę problemu można zobrazować, nie wskakując na tak wysoką półkę.

Ludzie tego nie kupią?

Volkswagen up! w wersji move up! 75 KM kosztuje 42 tys. zł, a w wersji elektrycznej (e-up! 82 KM) aż 115 tys. zł. Podobnie jest z Volkswagenem Golfem - za 163 tys. zł można kupić nowego e-Golfa (136 KM), podczas gdy podobny model benzynowy (150 KM) w wersji Comfortline kosztuje 85 tys. zł.

Jak ocenia ekspert każdy rynek elektromobilności na świecie czy w Europie potrzebuje rządowego wsparcia, by się rozwijać. Na przykładzie Norwegii np. możemy się uczyć, jak to robić. Samym mówieniem o zaletach aut elektrycznych, projektem budowy własnego, nie przekona się ludzi do masowego ich kupowania.

- W Norwegii już 40 proc. nowych rejestracji dotyczy aut elektrycznych. Osiągnięto to w prosty sposób za sprawą zwolnień z podatku VAT i podatku drogowego. Dlatego golf elektryczny stał się w efekcie tańszy niż ten sam model Volkswagena z silnikiem diesla - przekonuje Mazur.

Równie znaczące wsparcie proponuje przy zakupach aut swoim obywatelom światowy lider elektromobilności, czyli Chiny. Jak informuje branżowy serwis wysokienapiecie.pl, w państwie środka funkcjonuje dość złożony system subsydiów. Niezależnie od siebie dopłaty ustalają władze centralne i lokalne. Kończy się to tym, że można liczyć nawet na 15 tys. dol. (53 tys. zł) dopłaty do zakupu takiego pojazdu.

W ogonie Europy

U nas dopłat nie ma, co widać też w raporcie Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodowych. Od początku roku do września w UE, Norwegii i Szwajcarii zarejestrowano niemal 100 tys. nowych aut elektrycznych (nie licząc tych hybrydowych).

Jaki Polska miała w tym swój udział? Zaledwie 0,3 proc., które przekładają się na 263 rejestracje. - To oznacza bardzo realne ryzyko, że staniemy się śmietnikiem Europy. Bez rządowych nakładów i zmian w prawie będą do nas trafiały z całej Europy auta z konwencjonalnym napędem i nie będzie już szans na rozwój elektromobilności - zauważa Maciej Mazur.

A co z naszym własnym, polskim samochodem elektrycznym? Może to właśnie w jego powstanie wystarczy inwestować. Polska konstrukcja może być przecież tańsza. Problem jednak w tym, że jeszcze jej nie ma. Na razie w konkursie wyłoniono cztery najlepsze propozycje na wizualizację nadwozia polskiego elektryka.

W listopadzie ruszył też konkurs na prototyp. Całością zawiaduje ElectroMobility Poland (EMP). Państwowa spółka, która liczy, że uda się jej wejść w niszę małych, miejskich elektryków. I podbić nie tylko polskie ulice. Według planów ogłoszonych przez wicepremiera Morawieckiego w 2025 r. EMP ma już produkować milion pojazdów rocznie.

Problem w tym, że na początek spółka dostała zaledwie 10 mln zł od kierowanych przez państwo firm energetycznych: PGE, Tauronu, Enei i Energi. Tesla zainwestowała do tej pory 30 mld dol., ale nie osiągnęła ambitnego założenia planu EMP i produkuje 100 tys. samochodów rocznie.

Najpierw jajko czy kura?

- Najpierw musi powstać infrastruktura, trzeba wykreować popyt i dopiero potem można myśleć o własnej konstrukcji. Chińczycy wprawdzie produkują swoje dużo tańsze od światowych koncernów konstrukcje, ale mają przepotężny rynek. Tam przecież sprzedaje się tyle elektryków, ile we wszystkich pozostałych krajach świata – mówi Mazur.

Ekspert zwrócił też uwagę na kolejny ważny aspekt, bez którego w polskiej elektromobilności nic nie drgnie. Nie mamy sieci ładowarek. Bo około 150 ogólnodostępnych punktów ładownia - siecią przecież nazwać nie można. Dość powiedzieć, że w Holandii na 130 tys. aut elektrycznych jest 30 tys. ładowarek. Zatem uśredniając, na cztery auta przypada jedno takie urządzenie.

W Polsce liczba aut elektrycznych nie przekracza 2 tys.. To oznacza, że nawet przy tak skromnej ich liczbie ten współczynniki jest nieporównywalny.

- Wszystkie państwa, gdzie elektromobilność się rozwija, mają już odpowiedź na pytanie - co pierwsze jajko czy kura - już dawno za sobą. Oczywiste jest, że najpierw musi powstać infrastruktura ładowania, potem dostosowuje się ceny aut i dopiero można liczyć na wzrost sprzedaży i rozwój sektora – mówi Maciej Mazur.

Inaczej przyśpieszenia w elektromobilności nie będzie, a produkowane w Polsce podzespoły będą trafiać do aut jeżdżących w innych krajach. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby masowo sprzedawały się elektryczne pojazdy, których nie ma gdzie ładować. Jak ocenia PSPA do 2020 r. tych ładowarek powinno pojawić się w Polsce co najmniej 6 tys.

Wsparcie będzie, ale...

Jest na to szansa, bo wspieranie inwestujących w ich budowę zapisano w projekcie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Jednak i przy wielomiesięcznych pracach nad tym dokumentem nie udało się uniknąć wpadek. Na wsparcie nie mogą liczyć ci, którzy już w ładowarki zainwestowali, jak i posiadacze aut elektrycznych, którzy chcieliby zamontować ładowarkę w swoim garażu.

Tymczasem, jak wynika z doświadczeń innych krajów, to właśnie najczęściej w prywatnych garażach ładowane są elektryki. - Takie rozwiązania prawne są, nie trzeba ich wymyślać na nowo. Do garażowych ładowarek dopłaca się we wspomnianej już Holandii i Wielkiej Brytanii – konkluduje Mazur.

Jak dodaje, zawarte w projekcie zachęty dla kupujących też mogą być mało skuteczne. Może się po prostu okazać, że zniesienie akcyzy na elektryki tego nie załatwi. Podobnie jest z zawartą w dokumencie obietnica, że po zmianach w prawie tylko auta elektryczne będą mogły wjeżdżać do stref niskoemisyjnych. Tym bardziej że w Polsce nie wyznaczono nawet jednej takiej strefy.

W Europie jest ich ponad 200. Na kontynencie jeździ też blisko milion aut elektrycznych, a ładowarek jest 100 tys. Polska z ambicjami lidera elektromobilności jest z kolei jednym z pięciu krajów w UE, które nie wprowadziły żadnego systemu wsparcia rynku (pozostałe to Litwa, Malta, Estonia i Chorwacja).

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(328)
Realista
6 lat temu
Lubię Morawieckiego za jedno : on tak jak ja lubi SF. Milion samochodów elektrycznych w Polsce ??? Tak, to będzie w odległej przyszłości gdy skończą się zasoby ropy naftowej.
bogdan137
6 lat temu
Ojciec Rydzyk w kopercie dostał więcej pieniędzy niż spółki wspomagające e-mobilność. Przyszłość nie leży w samochodach na akumulatory (koszt i za kilka lat zacznie brakować pierwiastków ziem rzadkich , głównych składników akumulat.). Przyszłością są ogniwa wodorowe napędzające silnik elektryczny w samochodzie i na tym (ewentualnie- bo potrzeba pieniędzy) powinna się skoncentrować nasza e- mobilność.
bogdan137
6 lat temu
Ojciec Rydzyk w kopercie dostał więcej pieniędzy niż spółki wspomagające e-mobilność. Przyszłość nie leży w samochodach na akumulatory (koszt i za kilka lat zacznie brakować pierwiastków ziem rzadkich , głównych składników akumulat.). Przyszłością są ogniwa wodorowe napędzające silnik elektryczny w samochodzie i na tym (ewentualnie- bo potrzeba pieniędzy) powinna się skoncentrować nasza e- mobilność.
Wojtek
6 lat temu
Ceny aut elektrycznych nie mają żadnego uzasadnienia, wszak "melexy" czy wózki golfowe od lat były w każdym kraju produkowane. To lobby producentów zorganizowało zmowę z rządami wielu państw na "dotowanie" zakupów tych aut przez obywateli. Cała dotacja, to czysty zysk dla producentów. Auta elektryczne będą miały sens, gdy zaczną je produkować państwowe zakłady na zasadzie non profit, gdzie zyskiem będzie czystość atmosfery i obniżenie produkcji energii (emisji CO2). Idea Morawieckiego jest temu bliska ale Polska nie jest zainteresowana ograniczaniem produkcji energii, bo górnicy na to nie pozwolą.
tak
6 lat temu
Jeżeli LG to nie Samsung tak już jest w Korei tam też są animozje
...
Następna strona