Co do jednego eksperci są zgodni - elektrownie węglowe trzeba zacząć wyłączać. Czymś trzeba je jednak zastąpić, bo zapotrzebowanie na energię będzie rosło.
Obecnie zużycie prądu w Polsce szacuje się na 26 GW. Do roku 2030 zapotrzebowanie może wzrosnąć nawet do 33 GW.
- Skądś ten prąd musimy wziąć, a największe i najwydajniejsze elektrownie na świecie to elektrownie wodne i atomowe - mówi prof. Grzegorz Wielgosiński z wydziału Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska Politechniki Łódzkiej.
Stabilność energetyczna
Elektrownie wiatrowe czy ogniwa słoneczne, przedstawiane jako ekologiczny zamiennik dla tradycyjnych elektrowni węglowych, zdaniem ekspertów mogą nie wystarczyć.
- Energii wykorzystujemy coraz więcej, cała gospodarka jest od niej zależna, więc musimy zapewnić stały i stabilny dopływ - mówi prof. Wielgosiński. - Energia słoneczna w naszym klimacie ma to do siebie, że jest sezonowa i zimą ma znacznie niższą wydajność. Podobnie jest z energią wiatrową, gdzie występują okresy ciszy.
Naukowcy zwracają też uwagę na fakt, że żadne źródło energii nie jest dla środowiska zupełnie obojętne.
- Elektrownie wiatrowe kolidują np. ze szlakami migracyjnymi ptaków - mówi dr Anna Kalinowska. z Centrum Badań nad Środowiskiem Przyrodniczym i Zrównoważonym Rozwojem Uniwersytetu Warszawskiego. - Duże farmy kolektorów słonecznych też zupełnie obojętne nie są, bo zajmują ogromne przestrzenie i w ten sposób oddziałują na ekosystem.
- Elektrownie jądrowe nie powodują zmian klimatu, bo nie emitują gazów cieplarnianych - mówi dr Katarzyna Dośpiał-Borysiak z Katedry Systemów Politycznych Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. - Generują za to inne, bardzo wysokie koszty. Również ekologiczne. Moim zdaniem zbyt wysokie.
Co zrobić z odpadami?
Elektrownia jądrowa swoją konstrukcją przypomina tradycyjny kocioł parowy. Do produkcji pary napędzającej turbinę używa się jednak ciepła powstającego w wyniku reakcji jądrowej, a nie spalania węgla.
Zużyte pręty paliwowe, które pozostają po takiej reakcji, trzeba gdzieś składować.
- To jest najważniejszy problem energetyki jądrowej, który trzeba rozwiązać - mówi dr Anna Kalinowska. - Na szczęście technologia się rozwija. W tej chwili produkcja energii w elektrowniach jądrowych jest już bezpieczna, zwłaszcza w porównaniu do tego, jaka była w latach 80-tych. Dlatego w dziedzinie składowania odpadów radioaktywnych też można liczyć na postęp.
Odpady promieniotwórcze składuje się zazwyczaj pod ziemią, na przykład w suchych, nieczynnych kopalniach, gdzie odpady zalewa się grubą warstwą betonu.
- Jeśli składowanie takich odpadów prowadzi się zgodnie z procedurami, to faktycznie jest ono bezpieczne. Ale nie można wykluczyć błędu, którego konsekwencje mogą być bardzo poważne - mówi dr Katarzyna Dośpiał-Borysiak. - Trzeba wziąć też pod uwagę ryzyko katastrofy naturalnej, która może takie składowisko uszkodzić.
Do końca 2010 roku na świecie było ponad 300 tys. ton radioaktywnych śmieci.
- Tych odpadów na szczęście jest stosunkowo niewiele, mniej niż np. popiołu ze spalenia węgla - mówi prof. Wielgosiński. - Z roku na rok rozwija się też technologia związana z odzyskiwaniem uranu ze zużytego paliwa, a biorąc pod uwagę, że na budowę elektrowni atomowej potrzeba ok. 10 lat, to jest duża szansa na to, że problem składowania odpadów w momencie jej uruchomienia będzie niewielki.
Potrzebna woda
Ekolodzy zwracają uwagę na jeszcze jeden problem elektrowni atomowych - do chłodzenia reaktorów potrzeba ogromnych ilości wody. Wody, której zasoby są w Polsce niewielkie.
- Szczególnie w okresach letnich mamy do czynienia z niedoborami wody. Procesów zachodzących w elektrowniach atomowych nie da się zatrzymać. Reaktory muszą być chłodzone cały czas, bo inaczej dojdzie do katastrofy. - mówi dr Katarzyna Dośpiał-Borysiak. - Może się okazać, że likwidując problem emisji gazów cieplarnianych, stworzymy nowy, związany z brakiem wody.
- Nie jest tajemnicą, że polskie zasoby wody się kurczą i dużo nam jej ucieka - mówi dr Anna Kalinowska. - To jest związane z małą liczbą zbiorników retencyjnych, czy wciąż często niepotrzebną melioracją i niszczeniem terenów podmokłych. Należy więc robić wszystko, by wodę zatrzymać i w ten sposób zwiększyć jej zasoby. A równolegle rozwijać energetykę jądrową, bo jej potrzebujemy.
- Budowę elektrowni atomowej celowo planuje się nad morzem, żeby mieć stały dostęp do wody - wyjaśnia prof. Wielgosiński. - Poza tym to też nie jest tak, że ta woda nam w całości ucieka. To jest zamknięty obieg, w którym tę samą wodę wykorzystuje się wielokrotnie - dodaje.
Uran to też paliwo
Kolejny kwestia: wykorzystywany w elektrowniach atomowych uran to paliwo kopalne. Jego zasoby nie są nieograniczone.
Światowe zasoby gazu i ropy, przy obecnym tempie zużycia, powinny wystarczyć na ok. 40 - 60 lat. Węgla - na ok. 300 lat. Uranu jest na tyle dużo, że powinno go wystarczyć na ponad 200 lat.
- Trwają też prace badawcze nad możliwością zastosowania w energetyce innych paliw, dlatego wyczerpania złóż raczej nie musimy się obawiać - mówi prof. Wielgosiński. - Myślę, że rozwój energetyki jądrowej w Polsce jest konieczny. Po prostu nie mamy innego wyjścia, bo wyeliminowanie węgla jest konieczne.
Uran w Polsce nie występuje. Co oznacza, że aby produkować energię w elektrowni atomowej, będzie trzeba go kupić.
- Trzeba będzie kupić zarówno uran, jak i technologię, bo tej w Polsce również nie ma. Koszty będą bardzo duże, w ten sposób zrezygnujemy też z pewnej niezależności energetycznej - mówi dr Katarzyna Dośpiał-Borysiak. - Warto spojrzeć na to, co dzieje się za naszą zachodnią granicą. Po katastrofie w Fukushimie w Niemczech rozgorzała dyskusja na temat utrzymania elektrowni jądrowych i tam od tego rozwiązania się powoli odchodzi, zastępując je rozproszoną energetyką wiatrową czy słoneczną. I to jest bardziej opłacalne i bezpieczniejsze rozwiązanie.
W trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego dyrektor departamentu energii jądrowej w Ministerstwie Energii Józef Sobolewski zdradził, że ostateczna lokalizacja zostanie wybrana "w wariancie optymistycznym na koniec 2019 r., w pesymistycznym - na początku 2020 roku". Rozważane są dwie miejscowości: Lubiatowo-Kopalino i Żarnowiec.
Koszt budowy ma zamknąć się między 40 a 70 mld zł. Wszystko będzie zależało od tego, czy rząd zdecyduje się na bloki o łącznej mocy 3000 MW czy 4500 MW.