Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

"Krym to dla Rosji dopiero początek"

0
Podziel się:

Generał Waldemar Skrzypczak mówi, że apetyt Putina na Ukrainę rośnie w miarę jedzenia.

"Krym to dla Rosji dopiero początek"
(PAP/Rafał Guz)

_ - Konsekwentne działania wojsk rosyjskich, różne szykany uniemożliwiają działanie polskich służb dyplomatycznych. Zmusiły one polskie władze do ewakuacji konsulatu na Krymie. Może dojść do niekontrolowanego ataku oddziałów tzw. samoobrony na placówki państwa, które wspierają ruchy wolnościowe na Ukrainie - _ powiedział generał Waldemar Skrzypczak na antenie TVP Info. Dodał, że dla Władimira Putina przejęcie Krymu może być dopiero początkiem wielkiej operacji.

_ - Krym będzie trudno odzyskać, jest już właściwie przejęty przez Rosjan, należy do Rosji. Jest już stracony prawie pod każdym względem. Istnieje jednak szansa, że obudzą się tam siły polityczne, które zdołają przywrócić Krym Ukrainie - _ komentował generał.

Krym to dopiero początek. Na wschodzie Ukrainy nieustannie dochodzi do prowokacji, które destabilizują tam sytuację. To przemyślane działanie Putina, który dąży do przejęcia znowu kontroli nad całym terytorium Ukrainy uważa Skrzypczak. I dodaje, że _ rosyjski apetyt na Ukrainę rośnie w miarę jedzenia _.

Zdaniem generała, Putin może się ugiąć jedynie przed silnym, wspólnym głosem Zachodu. Choć z kolei państwa zachodnie obawiają się _ zakręcenia kurków _ z rosyjskim gazem.

Skrzypczak uważa, że Polska jest w silnych sojuszach, stoi za nią NATO i UE, ma więc silne gwarancje bezpieczeństwa w razie otwartego konfliktu. Natomiast, jeśli Zachód nas opuści, w co generał raczej nie wierzy, Polska może być zagrożona.

Generał podkreślił, że powinniśmy przez cały wzmacniać armię, wyposażać ją i budować obronę powietrzną.

Waldemar Skrzypczak zwrócił uwagę, że Władimir Putin cały czas traktuje Ukrainę jak swoje terytorium zależne. _ - On mówi o Ukrainie jako o części Rosji, a o armii ukraińskiej jako o swojej armii - _podkreślił. Dodał, że Putin musi stawić czoła także problemom wewnętrznym Rosji, gdzie bogate centrum z Moskwą na czele konfrontuje się z ubogimi obszarami poza stolicą państwa.

Konwój kilkudziesięciu pojazdów i ciężarówek wojskowych transportujących ciężko uzbrojone wojsko zmierzał w sobotę do bazy niedaleko Symferopola, stolicy Krymu - informują światowe agencje. Rosjanie zaprzeczają, że ich siły zbrojne są aktywne na Krymie, ale reporter Associated Press śledził w sobotę po południu wojskowy konwój ponad 60 pojazdów na odcinku od ok. 40 km na zachód od Teodozji do lotniska wojskowego w miejscowości Gwardiejskoje na północ od Symferopola, nad którym powiewała rosyjska flaga.

Jak relacjonował, kilka pojazdów wojskowych miało rosyjskie tablice rejestracyjne, a numery wskazywały, że pochodzą z rejonu Moskwy. Kilka innych pojazdów holowało kuchnie polowe; w konwoju jechały też wozy sanitarne.

Agencja Reutera pisze, że ok. 50 wojskowym ciężarówkom towarzyszyło osiem pojazdów opancerzonych, dwa ambulanse, cysterny i inny ciężki sprzęt.

Rzecznik ukraińskich sił zbrojnych na Krymie Władysław Sielezniow powiedział AP, że świadkowie widzieli w piątek w nocy okręty desantowe rozładowujące około 200 pojazdów wojskowych na wschodzie Krymu, najwyraźniej przekroczywszy wcześniej Cieśninę Kerczeńską, która oddziela Krym od Rosji. Według AP był to jeden z największych ruchów rosyjskich sił wojskowych, odkąd pojawiły się na Krymie.

W sobotę ukraiński minister obrony Ihor Teniuch poinformował, że Rosja skoncentrowała na Krymie 18 tysięcy żołnierzy, a zgodnie z umowami dwustronnymi może ich mieć na Ukrainie tylko 12,5 tys.

Jeszcze w piątek generał Mychajło Kowal z Państwowej Służby Granicznej Ukrainy oświadczył, że na Krymie znajduje się około 30 tysięcy rosyjskich żołnierzy.

Czytaj więcej w Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)